sobota, 5 sierpnia 2017

(Recenzja) Komiks i My #3

Co prawda do Empików i sklepów komiksowych dotarł już czwarty numer magazynu „Komiks i My”, natomiast zanim kilka słów o najnowszej publikacji, to na chwilę warto wrócić do trzeciej odsłony magazynu.










Pismo redagowane przez doskonale znanego twórcę m.in. komiksów traktujących o „Żołnierzach Wyklętych” Sławomira Zajączkowskiego nieustannie wzbudza emocje (co akurat jest cechą bardzo pożądaną), ale i kontrowersje (to może już niekoniecznie). Różnego  rodzaju fora internetowe i profile na portalach społecznościowych pełne są epitetów czy krytyki pisma i tego, że ma ono w jakiś sposób promować pewne, bliskie autorom, wartości. Nie ma sensu wracać do tego, że taka krytyka dostrzegalna jest, tylko jeśli mamy do czynienia z treściami umownie nazwanymi prawicowymi (a może lepiej pasującym określeniem jest konserwatywnymi?), a gdy chodzi o treści lewicowe czy „postępowe” wszystko jest jak najbardziej dla krytykantów na miejscu. Pisałem o tej swoistej hipokryzji już przy okazji recenzji poprzedniego numeru pisma i wracać do tego nie ma sensu. Przestałem mieć też (jako miłośnik komiksów rzecz jasna) nadzieję, że coś w tej kwestii się zmieni. I czy tego ktoś chce, czy nie, to światopoglądowa walka toczy się na każdym froncie, nawet na froncie historii obrazkowych, czego przykładem było ostatnie wydarzenie związane z Thorgalem i jego zaangażowaniem w poparcie protestów przeciwko działaniom partii rządzącej. O ciągłych zmianach preferencji czy kolorów skóry u bohaterów (oby było jak najbardziej postępowo) amerykańskich komiksów superhero nie ma co wspominać. Wracając do kontrowersji, które pismo wzbudza, to z każdym kolejnym przeczytanym numerem mam wrażenie, że ci z krytyków i recenzentów, którzy najgłośniej wyrażają swoje opinie, zatrzymali się na pierwszym numerze czasopisma. Wówczas to Zajączkowski we wstępie szczerze przyznał, jakimi wartościami się kieruje i opublikował tekst będący krytyką „komiksów w służbie Mahometa”. I to właśnie te elementy zaważyły na łatce, która została przypięta nowemu czasopismu na rynku, a która tak naprawdę nie ma chyba obecnie racji bytu. Już drugi numer pokazał, że treści światopoglądowe nie będą na pewno dominującymi w czasopiśmie. Numer trzeci tylko to potwierdza, więc większość tych głosów krytyki można tak naprawdę zapomnieć (zignorować?). W trzecim numerze ku pokrzepieniu serc jednych i może trochę nie w smak innym czytelnik nie znajdzie żadnych treści będących krytyką czy to lewicowego sposobu myślenia, czy to innej niż chrześcijańska religii. Nie oznacza to na szczęście, że „Komiks i My” zatracił swój charakter. Wciąż można w nim dostrzec pewne naprawdę wartościowo elementy (poza samymi komiksami rzecz jasna) jak choćby krótki tekst autorstwa Grzegorza Weigta (to ten sam, który tworzy do każdego numeru komiks na podstawie opowieści siostry Dolores) o tzw. komiksie chrześcijańskim. I zdaje sobie sprawę, że to element, który przez część środowiska komiksowego będzie powodem do odrzucenia całego pisma, ale to tylko ze stratą dla tych osób.



Poza tymi wyróżniającymi w jakiś sposób pismo elementami „Komiks i My” to kawał naprawdę bardzo udanej, aczkolwiek momentami mocno wymagającej, lektury. Owszem można narzekać, że powtarzają się wciąż te same nazwiska, że część tekstów czy komiksów, już wcześniej była gdzieś publikowana, co jest niewątpliwie pewną wadą magazynu, ale jak wszędzie jest też druga strona medalu. W tym przypadku jest po pierwsze to, że pojawiające się nazwiska są znaczące na komiksowej giełdzie i, że ich baza się stale rozwija, a wtórne teksty powoli się kończą, więc szybko nadejdą całkowicie i tylko nowe, a po drugie, nawet jeśli mamy do czynienia z komiksem, który już gdzieś był opublikowany to często i tak jest on zmieniony, poprawiony. Najlepszym dowodem na to jest komiks „Marionetki” autorstwa Krzysztofa Wyrzykowskiego, który był już publikowany choćby w 2011 roku w „Antologii” Strefy Komiksów, ale to w „Komiks i My” po raz pierwszy zyskał kolor. A, że odpowiada za niego Wyrzykowski, to fani IPN-owskich produkcji wiedzą co to oznacza. „Marionetki” są zresztą chyba najmocniejszym punktem tego numeru ze świetnymi kolorami, bardzo dobrymi rysunkami i inspirowaną biblijnymi wydarzeniami historią s-f. Przyciągający kadr, zamieszczony na okładce pisma dopełnia dodatkowo tego, czym jest historia Wyrzykowskiego.

To jednak nie są jedyne mocne punkty numeru. W środku znajdziemy bowiem finał filozoficznej „Stacji kontroli dusz”, czy też świetnie narysowany (trochę w takim „Szninkielowym” stylu) i inspirowany celtyckimi mitami (a także nawiązujący do pewnego znanego komiksowego bohatera) „Flain” Jerzego Ozgi. Zadowoleni powinni być też fani komiksu „Metacom”, gdyż w trzecim numerze trafią oni na inną produkcję autora tamtej publikacji Jacka Widora. Komiks o tyle nietypowy, że będący spojrzeniem autora na twórczość Tadeusza Boya Żeleńskiego. Jego „Krakowski jubileusz” jest bowiem interpretacją wiersza wybitnego polskiego twórcy. Całości obrazu dopełnia duet Wyrzykowski/Zajączkowski, którzy kończą jednostronicowym „szortem” trzeci numer magazynu. I choć nie ma sensu recenzować każdego komiksu umieszczonego w magazynie z osobna, to już pobieżna lektura daje obraz tego, co jest zaletą pisma. Duża różnorodność zarówno graficznie, jak i scenariuszowo (i to pomimo powtarzających się nazwisk) powinna być tym, co zachęci do sięgnięcia po magazyn. Jest tu sporo s-f, ale jest też trochę humoru, wiersza, świata fantasy, ale też komiksu - idąc za słowami Weigta - chrześcijańskiego. Całość daje naprawdę ciekawy i moim zdaniem godny poznania efekt.

Tak krytykowane przez internautów teksty publicystyczne również stoją na wysokim poziomie i zaskakują swoją różnorodnością. Nie, nie przeczytacie tu o problemach z imigrantami i nie, nie ma tu miejsca na natrętne nawracanie (jest za to bardzo pozytywny przekaz m.in. w komiksie Weigta), ale za to z bliska spojrzycie na twórczość Huberta Czajkowskiego („Lux in Tenebris”) i dowiecie się u źródła, jak nawiązana została współpraca tego rysownika z Zajączkowskim. Swoją stronę dostaną też miłośnicy twórczości Bogusława Polcha za sprawą recenzji wydania zbiorczego „Ekspedycji” i „Funky Kovala” Tekst ten obfituje w wiele ciekawostek, które powinny zainteresować tych, którzy łaskawym okiem spoglądają na nieco starszy, aczkolwiek kultowy komiks polski.



Na sam koniec, paradoksalnie, zostawiłem sobie wstęp do trzeciego numeru napisany przez redaktora naczelnego pisma. Tekst traktujący o dużym gronie czytelników komiksów, którzy z ogromnym pietyzmem i zaangażowaniem dbają o swoje komiksowe zbiory. Zobrazowany sytuacjami mającymi miejsce podczas ostatniego MFKiG wstępniak Zajączkowskiego w pełni oddał pasję tych osób. Jednocześnie Naczelny pokazał w nim niewielki fragment swoich cennych zbiorów. Dość oryginalny pomysł na słowo do czytelników napisane z pasją i niezwykle intrygującą napisanym tekstem, jak i zamieszczonymi obrazami.

Jak więc łatwo można dostrzec po tym krótkim tekście, „Komiks i My” to nie „prawicowa czy rasistowska propaganda” jak chcieliby to widzieć niektórzy, a naprawdę kawał udanego czasopisma komiksowego. Czas więc odrzucić opinie wyrażane w Internecie i samemu przekonać się, jaki jest to magazyn. Część z was po lekturze uzna, że to jednak jest pismo niewarte kupowania, ale druga część pewnie będzie chciała przy nim zostać na dłużej. Tak czy inaczej, sami wyrobicie sobie o nim zdanie, zamiast kierować się epitetami zamieszczanymi w internetowych dyskusjach. W mojej opinii pomysł na magazyn jest dobry, liczę na jego dalszy rozwój (i pojawienie się kolejnych nazwisk). Zamiast skupiać się na drobnostkach, proponuje docenić ciekawe rozwiązania jak choćby genialny pomysł na krótki (szkoda, że teksty te nie są dłuższe i bardziej wyczerpujące) wstęp przed każdym komiksem.

Komiks i My nr 3

Okładka: Krzysztof Wyrzykowski
Scenariusz: Piotr Promiński, Jerzy Ozga, Grzegorz Weigt, Mieczysław Skalimowski, Jacek Widor, Krzysztof Wyrzykowski, Sławomir Zajączkowski
Rysunki: Piotr Promiński, Jerzy Ozga, Grzegorz Weigt, Mieczysław Skalimowski, Jacek Widor, Krzysztof Wyrzykowski
Publicystyka:  Paweł Chmielewski, Grzegorz Weigt, Sławomir Zajączkowski
Wydawnictwo: Komiks i my
Wydanie: I
Data wydania: 13 marca 2017
Seria: Komiks i my
Redaktor naczelny: Sławomir Zajączkowski
Druk: kolor, czarno-biały, offset
Oprawa: miękka
Format: 205x275 mm
Stron: 64
ISBN: 2450-8527
Cena: 19 zł
Tekst opublikowano pierwotnie na portalu paradoks.net.pl

1 komentarz: