wtorek, 9 lutego 2016

(Recenzja) Greg Jenner - Milion lat w jeden dzień. Fascynująca historia życia codziennego od jaskini do globalnej wioski.

Oglądacie taki teleturniej telewizyjny „1 z 10”? Jeśli nie to powiem wam, że warto. Świetny prowadzący, inteligentna rozrywka bez zbędnych udziwnień – jeden z nielicznych programów, które warto oglądać w TV. W przeciwieństwie do tych wszystkich tańców i śpiewów na lodzie, którymi zasypują nas poszczególne stacje telewizyjne.








Czemu o tym wspominam? Ano dlatego, że równie ciekawą i wciągającą rozrywkę zaproponował nam w swojej książce zatytułowanej „Milion lat w jeden dzień. Fascynująca historia życia codziennego od jaskini do globalnej wioski” (czemu ten tytuł musi być taki długi?) Greg Jenner. Wydana nakładem PWN pozycja, to doprawdy udana wycieczka przez kolejne etapy rozwoju ludzkości, podczas której możemy obserwować jak zmieniał się świat, a zarazem jak jest on bliski temu co znamy z naszego życia. Wiem, że to trochę paradoks, ale Jenner prowadzi nas przez poszczególne okresy w taki sposób, że na samym jej końcu paradoks staje się oczywistością.

Autor książki miał na nią bardzo prosty pomysł. Każdy z nas zapewne lubi różnego rodzaju ciekawostki czy anegdoty, ale czy ktoś się zastanawia kładąc do łóżka skąd się ono w ogóle wzięło czy korzystając z toalety myśli o tym kto, jako pierwszy miał sposobność skorzystać z tego przybytku? Pewnie niewielkie grono osób poświęca na to swój czas, natomiast jeśli już komuś takowe zapytanie do głowy wpadnie, to szybko okaże się, że takich wątpliwości są setki, a ich wyjaśnienie to nie lada zagwozdka i ciekawostka. I właśnie rozwiązaniem tego typu problemów zajął się Greg Jenner, który jednak nie poszedł na łatwiznę i nie podał odpowiedzi w formie pojedynczych faktów (czego tak naprawdę się spodziewałem), ale stworzył bardzo niecodzienną formę podróży w czasie. Tak, kompozycja tej książki z pewnością wyróżnia ją na naszym rynku i bez trudu można odczuć, że autor od początku miał na nią pomysł, czego można mu pozazdrościć.

Co jest jednak w niej takiego nietypowego? Np. forma jej konstrukcji tzn. rozbicie na rozdziały, które odpowiadają naszemu standardowemu dniu, w którym nie idziemy do pracy. Jak to wygląda w praktyce? Nie dostaniecie tu oczywistości w postaci zwyczajnych rozdziałów, gdyż książka podzielona jest na odpowiednie pory dnia i czynności, które najczęściej się wówczas wykonuje. Przykład? Proszę bardzo. Rozdział pierwszy: 9:30 - Pora wstać, rozdział piąty - 11:15 Spacer z psem itd. Przyznacie, że oryginalne podejście do tematu? Taka konstrukcja zdecydowanie wzbogaca tę pozycje i nadaje jej lekkości i oryginalności. Tę lekkość można zresztą odnaleźć w samym tekście, który w bardzo przystępny sposób odpowiada na zadawane przez autora pytania. Nie zanudza on nas, i nie wprowadza jednocześnie chaosu, niepotrzebnymi datami czy nazwiskami, koncentrując się na tym co w danej chwili najważniejsze. Widać też, że autor ma nie lada wyobraźnię, bo dobór tematów jest doprawdy momentami zaskakujący, że choćby przypomnę tę toaletę, mycie zębów, nastawianie budzika czy dobór wieczorowego stroju. Pod tymi wszystkimi zagadnieniami kryją się dziesiątki pytań: skąd? po co? dlaczego? gdzie po raz pierwszy? i Jenner na wszystkie z nich zdaje się mieć odpowiedź, a co ważne tam, gdzie sytuacja nie jest jasna czy pewna, zaznacza to wyraźnie w tekście.

Sam język, z którego korzysta Jenner jest luźny co jest jednocześnie moim największym zarzutem w stosunku do tej pozycji. Z jednej strony dobrze, że w sumie luźną tematykę autor opisuje bez nadęcia, natomiast momentami, szczególnie w pierwszych rozdziałach, mam wrażenie, że styl jego pisma jest za bardzo „blogerowy” tudzież „twitterowy”. Bardzo często wykorzystuje on zwroty, które nieczęsto spotyka się w tego typu publikacjach. Chcecie przykładów? Oto one:

„Oczom ukazuje się najpotężniejszy człowiek w Europie, który właśnie...kręci batona.”

„de Vendome podobno jadał posiłki, siedząc na klopie.”

Tego typu zwrotów jest dużo więcej i choć teraz mogą wydawać się komiczne (i de facto taki komizm wprowadzają) to nie wiem czy autor z nimi nieco nie przesadził. Daje się jednak zauważyć, że im brniemy w dalsze części książki tym i styl staje się bardzie ustatkowany, więc nie jest to problem, który powodowałby, że książka jest trudna w lekturze, a wręcz odwrotnie myślę, że dla części czytelników może być to jej duża zaleta.

Zaprezentowana tematyka i styl w jaki Jenner podjął się jej ukazania sprawił, że książka ta nie tylko bawi podczas lektury, ale też w zupełnie nienachalny sposób uczy łącząc przyjemne z pożytecznym. Stąd też we wstępie pojawiło się porównanie do telewizyjnego teleturnieju. Obydwie te pozycje są bardzo wartościowe właśnie ze względu na to, że są bardzo pożyteczne bez względu na wiek odbiorcy, a ich prowadzący na tyle charakterystyczni, że bez trudu ich polubimy i zapamiętamy.

Recenzowana książka jest też pozycją specyficzną ze względu na to, że nie ma tu bohaterów, dialogów czy fabuły więc fani powieści muszą poszukiwać w niej czegoś zupełnie innego, ale nawet dla nich będzie to myślę miła odskocznia od tego do czego zaglądają na co dzień.

„Milion lat w jeden dzień” to niemalże 400 stron wypełnionych ciekawostkami z codziennego życia, a autor udowadnia, że pomimo upływu lat, niewiele się zmieniło w codzienności człowieka. Po jej lekturze ciężko nie jest przyznać mu racji. Jeśli więc interesują Was ciekawostki i lubicie poszukiwać odpowiedzi na najbardziej absurdalne pytania, wyruszcie w tę podróż, a na pewno nie będziecie zawiedzeni. Greg Jenner udowadnia, że w ciągu jednego wolnego dnia, można odwiedzić miejsca od czasów p.n.e., aż po dzień dzisiejszy.

                                                                                                            @Jaroslaw_D

Milion lat w jeden dzień. Fascynująca historia życia codziennego od jaskini do globalnej wioski.

Autor: Greg Jenner
Tłumacz: Julita Mastalerz
Wydawca: Wydawnictwo Naukowe PWN
Typ oprawy: miękka ze skrzydełkami
Data premiery: 21.01.2016
Liczba stron: 392
Cena: 44,90 


2 komentarze:

  1. Co do języka, widać, że Jenner zainspirowany był serią książeczek "Straszne Historie". Wielu obecnych 20, 30-latków uczyło się historii na tej serii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej,

      Wiesz, że mnie gdzieś ominęło to? Chyba, że już jestem po prostu za stary heh

      Usuń