poniedziałek, 29 czerwca 2015

(Recenzja) Simone Moro - Zew lodu

Co może robić himalaista przebywając w bazie na wysokości ponad 6000 metrów w czasie zimowego wejścia na Nanga Parbat (8126 m. n.p.m.), przy znacząco ujemnej temperaturze? Jeśli myślicie, że siedzieć w namiocie i się rozgrzewać, zbierając jednocześnie siły na przeprowadzenie ataku szczytowego to...się mylicie. Przynajmniej jeśli chodzi o Simone Moro, który do tematu podszedł całkowicie odmiennie. Włoch postanowił, bowiem, że napisze książkę.






Jak pomyślał, tak zrobił, dzięki czemu mamy teraz okazję zapoznać się z jego opowieścią, którą zatytułował Zew Lodu. Postaci Włocha nikomu, kto interesuje się wspinaczką wysokogórską, przedstawiać nie trzeba, gdyż jest to postać powszechnie znana, ceniona i szanowana. Co prawda nawet jemu przypadają w udziale pewne kontrowersje jak choćby pamiętna awantura z Sherpami, podczas jednej z wypraw, ale nie zmienia to faktu, że jest to postać wybitna. O jego sile świadczą nie tylko wejścia na Everest czy zdobycie "Śnieżnej Pantery", ale głównie trzy zimowe wejścia na ośmiotysięczniki, które zdobył jako pierwszy. Były to kolejno Sziszapangma w 2005 roku, Makalu w 2009 i Gaszerbrum II w 2011 roku. Dwie z tych wypraw odbył on z równie znanym jak on sam Denisem Urubko.

I to właśnie trzy zimowe podróże są główną osią napisanej przez niego książki. Jak sam autor wspomina we wstępie, długi czas zastanawiał się co powinno być tematem jego opowieści, aż w końcu stwierdził, że chce podzielić się swoimi historiami o zimowych atakach. Te trzy wyprawy okraszone są jeszcze dodatkowo, krótkimi wpisami z akcji na Nanga Parbat i historią jak w ogóle się zaczęła jego przygoda z górami wysokimi. Cała książka przepełniona jest niesamowitymi emocjami i bezkompromisowością, która cechuje Włocha. Wielokrotnie daje on w niej wyraz temu, że nie przejmuje się krytyką i zawiścią światka wspinaczkowego, która wielokrotnie go dotykała. Włoch odpowiada na zarzuty o przesadnej "medialności" swoich wejść, z każdego ataku Moro wraca z pokaźną dawką fotografii i nakręconych filmików, a dodatkowo jeszcze nadaje on relację "live" ze swoich poczynań. Zresztą jeden z rozdziałów w dużej mierze skupia się na...modemie, z którym himalaista miał problem. Moro jest nieugięty w swoich postanowieniach wbrew wszystkim krytykom. Wytyczył on sobie swój własny cel, do którego dąży z całą stanowczością, nie zapominając jednak o tych, którzy mu pomogli, i którzy go zainspirowali. My możemy się cieszyć, że wielokrotnie wymienia on w tej grupie polskich himalaistów. Simone bardzo ceni sobie polską szkołę i w książce wielokrotnie daje temu wyraz, a nawet zdradza, że niektóre pomysły (jak wyżywienie) są pomysłem Polaków.

Zew Lodu, jest też książką dramatyczną, ale nie może być inaczej jeśli opisuje się wejścia na tak wysokie góry i to jeszcze zimą. Podczas lektury książki nie raz i nie dwa Simone zmrozi krew w żyłach, opisując swoje wyprawy. Praktycznie każda z nich to nie tylko walka ze swoimi słabościami, ale walka z siłami natury i co tu kryć, walka o przetrwanie. Taki bowiem jest himalaizm, a osoby go uprawiające wykazują się pewną dozą egoizmu, o którym pisze zresztą też sam Włoch, wspominając swoje życie rodzinne. Książka Moro, powstała bez udziału ghostwritera i to czuć. Jest ona pełna pasji a przy tym bardzo szczera. Choć nie pozbawiona drobnych wpadek, jak powtórzenia tych samych zdań w różnych miejscach, to nadają one jej dodatkowego realizmu. Recenzowana pozycja nie należy do najdłuższych - 173 strony - a dodatkowo jeszcze wciąga nas bezgranicznie przez co lektura mija w ekspresowym tempie.

To co po niej niej zostaje to ogromny pozytywny kop inspiracji i sił do działania, którą dostajemy od autora. Opisane przez niego sytuacje i podejście samego Moro do życia i wspinaczki, udowadnia, że nie ma rzeczy niemożliwych, dając tym samym każdemu z marzących o wielkiej przygodzie siły do działania. Przyznać trzeba, że jest to cecha ogromnie pożądana i pozytywna.

Warto też zwrócić uwagę na fakt, że Moro nawet na chwilę nie zapomina o tych, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do jego sukcesów. Z ogromną życzliwością i szacunkiem pisze on nie tylko o swoich partnerach wspinaczkowych, ale też o Szerpach, którzy pomagali mu w wyprawach. Włoch nie traktuje ich jako zwykłych wynajętych pracowników, a większość z nich uważa wręcz za członków ekipy. Czytając tę książkę, dziwimy się, że mogło dojść do konfliktu Moro z Szerpami, o których pisały jakiś czas temu media.

Jedna rzecz, która nieco raziła (choć w jakiś sposób jest zrozumiała) to reklama firm, z którymi Włoch współpracuje. Pewne nazwy kilkukrotnie przewijały się przez strony książki, ale ze zobowiązań trzeba się przecież wywiązać.

To jednak naprawdę niewielka skaza na tej udanej pozycji. Dzięki świetnemu i lekkiemu pióru, które posiada Simone możemy poczuć się jakbyśmy uczestniczyli w jego wyprawach. Przeżywamy wraz z nim każdy metr wysokości, który pokonał on w czasie swoich wypraw i chcemy osiągnąć swoje szczyty. Okraszona kilkoma pięknymi zdjęciami będzie ozdobą kolekcji. Mogę z czystym sumieniem polecić tę pozycję.

Na koniec krótkie przesłanie od autora, które warto wziąć sobie do serca:

"Niemożliwe stanowi wyłącznie alibi dla tych, którzy się poddali."

Zew lodu

autor: Simone Moro
data wydania: 20 stycznia 2015
ISBN: 9788326813856
liczba stron: 288




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz