W całej swojej fascynacji i uwielbieniu dla Japonii, czasami warto spojrzeć na ten kraj dużo bardziej krytycznym okiem. Jego historia jest doprawdy bardzo bogata w wydarzenia, z których nie wszystkie niestety zapisały się złotymi zgłoskami. Do tych, o których Japończycy chcieliby zapomnieć (zapomnieli?) należy udział po stronie agresorów w II Wojnie Światowej. I choć ostatecznie zostali oni pokonani, przy pomocy środków niezwykle brutalnych, to jednak sami Japończycy też mają na sumieniu wiele ludzkich istnień.
Takim najjaskrawszym przykładem potwierdzenie tej tezy jest chyba masakra przeprowadzona przez żołnierzy na ludności Nankinu na przełomie lat 1937/1938. O ludobójstwie, które wówczas dokonało się na miejscowej ludności książkę napisała Iris Chang, tytułując ją "Rzeź Nankinu". Sama autorka jest postacią owianą pewną tajemnicą, gdyż kilka lat po wydaniu książki, załamała się ona psychicznie i popełniła samobójstwo. Mąż Chang przyznaje, że dzieło, któremu poświęciła tak dużo czasu i sił, miało przynajmniej pośredni wpływ na to co stało się z nią w kolejnych latach życia. Chang bała się, że prawicowi ekstremiści japońscy będą chcieli ją zamordować, za to, że upubliczniła ona fakty z Nankinu. Do tego doszła później jeszcze obawa, że zamieszany w spisek jest też prezydent USA. To, plus kilka innych czynników spowodowało załamanie się autorki, które w konsekwencji doprowadziło do jej śmierci.
"Rzeź Nankinu" opisuje losy zarówno chińskich żołnierzy jak i ludności cywilnej, a także tych spośród zagranicznych obserwatorów, którzy postanowili bronić ich przed mordami i gwałtami w czasie pobytu w ówczesnej stolicy kraju przez żołnierzy Armii Cesarskiej. Autorka w recenzowanej pozycji prezentuje też genezę ludobójstwa oraz ukazuje jak do sprawy podeszły inne mocarstwa, którym zależało aby wyciszyć sprawę. Ponadto "Rzeź Nankinu" to prawie 300 stronicowy obraz masakry jakiej dopuścili się Japończycy na niewinnych ludziach. Obraz trzeba przyznać wstrząsający. Choć już wiele w swoim życiu przeczytałem książek na temat eksterminacji prowadzonej przez nazistów i wydawało mi się, że nic już nie jest mnie w stanie zaskoczyć, tak groza bijąca z tej książki jest nieprawdopodobna. Zamieszczone opisy sposobów tortur i mordów przyprawiają o ciarki na całym ciele, a momentami wręcz przekraczają ludzkie wyobrażenie o bestialstwie, do jakiego zdolny jest człowiek.
Chang niezwykle emocjonalnie i z zaangażowaniem opisuje wydarzenia z Nankinu, a z każdej kolejnej strony wypływają ogromne emocje. Swoje "robią też" dodane do książki zdjęcia. Te są w dużej mierze drastyczne i oddziałują na wyobraźnie człowieka, co ewidentnie sprawia, że nie jest to lektura miła i przyjemna, a przede wszystkim wstrząsająca i przeznaczona dla starszych czytelników. Autorka poza opisaniem faktów, które miały miejsce, w pewien sposób tworzy "drugi gwałt Nankiński", jakim miało być przemilczenie wydarzeń z Chin na arenie międzynarodowej i brak przeprosin i zadośćuczynienia stratom przez Japonię.
I w tym miejscu zaczynają się pewne schody jeśli chodzi o tę książkę. Jak już wspomniałem Chang pisze w sposób bardzo emocjonalny, ale niestety nie można oprzeć się wrażeniu, że jest to przy tym sposób niesamowicie nieobiektywny. Każda karta książki to oskarżenia kierowane w stronę Japonii, i choć w dużej mierze słuszne, to jednak niekiedy poparte za dużym ładunkiem nienawiści (?) do sąsiada. Jak na książkę historyczną uważam, że prywatna opinia Chang o opisywanych wydarzeniach przeważyła nad ukazywaniem prawdy historycznej.
Na poparcie tezy można podać dwa przykłady zaczerpnięte z książki. Pierwszy z nich to praktycznie całkowite przemilczenie tego co działo się, gdy Armia Japońska wycofywała się z Nankinu. Autorka w zaledwie jednym zdaniu piszę o tym, że zdarzyło się zaledwie kilka przypadków zemsty mieszkańców na żołnierzach, tak jakby chciała ona coś ukryć przed czytelnikami. Druga sprawa to... a może najpierw cytat:
"Rzeź Nankinu" opisuje losy zarówno chińskich żołnierzy jak i ludności cywilnej, a także tych spośród zagranicznych obserwatorów, którzy postanowili bronić ich przed mordami i gwałtami w czasie pobytu w ówczesnej stolicy kraju przez żołnierzy Armii Cesarskiej. Autorka w recenzowanej pozycji prezentuje też genezę ludobójstwa oraz ukazuje jak do sprawy podeszły inne mocarstwa, którym zależało aby wyciszyć sprawę. Ponadto "Rzeź Nankinu" to prawie 300 stronicowy obraz masakry jakiej dopuścili się Japończycy na niewinnych ludziach. Obraz trzeba przyznać wstrząsający. Choć już wiele w swoim życiu przeczytałem książek na temat eksterminacji prowadzonej przez nazistów i wydawało mi się, że nic już nie jest mnie w stanie zaskoczyć, tak groza bijąca z tej książki jest nieprawdopodobna. Zamieszczone opisy sposobów tortur i mordów przyprawiają o ciarki na całym ciele, a momentami wręcz przekraczają ludzkie wyobrażenie o bestialstwie, do jakiego zdolny jest człowiek.
Chang niezwykle emocjonalnie i z zaangażowaniem opisuje wydarzenia z Nankinu, a z każdej kolejnej strony wypływają ogromne emocje. Swoje "robią też" dodane do książki zdjęcia. Te są w dużej mierze drastyczne i oddziałują na wyobraźnie człowieka, co ewidentnie sprawia, że nie jest to lektura miła i przyjemna, a przede wszystkim wstrząsająca i przeznaczona dla starszych czytelników. Autorka poza opisaniem faktów, które miały miejsce, w pewien sposób tworzy "drugi gwałt Nankiński", jakim miało być przemilczenie wydarzeń z Chin na arenie międzynarodowej i brak przeprosin i zadośćuczynienia stratom przez Japonię.
I w tym miejscu zaczynają się pewne schody jeśli chodzi o tę książkę. Jak już wspomniałem Chang pisze w sposób bardzo emocjonalny, ale niestety nie można oprzeć się wrażeniu, że jest to przy tym sposób niesamowicie nieobiektywny. Każda karta książki to oskarżenia kierowane w stronę Japonii, i choć w dużej mierze słuszne, to jednak niekiedy poparte za dużym ładunkiem nienawiści (?) do sąsiada. Jak na książkę historyczną uważam, że prywatna opinia Chang o opisywanych wydarzeniach przeważyła nad ukazywaniem prawdy historycznej.
Na poparcie tezy można podać dwa przykłady zaczerpnięte z książki. Pierwszy z nich to praktycznie całkowite przemilczenie tego co działo się, gdy Armia Japońska wycofywała się z Nankinu. Autorka w zaledwie jednym zdaniu piszę o tym, że zdarzyło się zaledwie kilka przypadków zemsty mieszkańców na żołnierzach, tak jakby chciała ona coś ukryć przed czytelnikami. Druga sprawa to... a może najpierw cytat:
"Okuno[...]odwiedził Świątynię Yasukuni w Tokio (gdzie wyniesieni na ołtarze i czczeni są japońscy zbrodniarze wojenni klasy A) i ujawnił swój stosunek do II WŚ."
Już w tym jednym zdaniu można dopatrzyć się pewnej manipulacji, lub przynajmniej mijania się z prawdą. Nie da się ukryć faktu, że Yasukuni to miejsce, poświęcone również ludziom uznanym za zbrodniarzy, ale jest też ono przeznaczone zmarłym szeregowym żołnierzom, którzy walczyli w Armii Cesarskiej. Tego jednak z książki Chang się nie dowiemy. Autorka pozostawia czytelnika z informacją, że w Japonii znajduje się miejsce do wychwalania zbrodniarzy wojennych i nic więcej...
Po lekturze książki mam też wrażenie, że autorka chcąc w pewnym sensie ukazać skalę japońskiego terroru, umniejsza zbrodnie dokonane przez nazistów. Przynajmniej dwukrotnie jest w książce mowa o tym, że "Gwałt Nankiński" nie miał sobie podobnych w historii i nie może się równać nawet z tym co robili Niemcy w czasie wojny. Znając historię, ciężko się z tym stwierdzeniem jednak zgodzić. Inną z kontrowersji w tej książce jest liczba ofiar, którymi operuje autorka. Rozbieżności są tu naprawdę ogromne. Chang wskazuje na liczbę ok 260tys, podczas gdy inni historycy operują cyframi zdecydowanie niższymi.
"Rzeź Nankinu" jest książką mocną i na pewno potrzebną. Korzystająca z wielu źródeł autorka, dała czytelnikowi możliwość poznania niewygodnych faktów i tego jak wówczas, ale i długo po wojnie, do sprawy podchodzili sprawcy. Napisana w bardzo przystępny sposób książka, mimo bardzo trudnej tematyki jest lekturą, w którą zagłębiamy się w pełni i, która nie daje nam przejść obok siebie obojętnie. Jest to też pozycja ważna i godna polecenia, ale niestety nie bez wad. Zbyt mocno wyrażane przez autorkę emocję, wpływają na jej odbiór, sprawiając wrażenie, że niekiedy zabrakło jej profesjonalizmu. Czuć, że nie darzy ona Japonii przesadnym uczuciem, a w takiej sytuacji czytelnik zastanawia się od razu na ile to co Chang opisała jest prawdą, a na ile oskarżeniem czy wręcz propagandą? Mimo tego, zachęcam do zapoznania się z tą lekturą wszystkich miłośników Kraju Kwitnącej Wiśni. Gwarantuje wam, że da ona dużo do myślenia i pozwoli spojrzeć bardziej krytycznym okiem na Nippon.
Rzeź Nankinu
autor: Iris Chang
tłumaczenie: Godlewski Konrad
tytuł oryginału: The Rape of Nanking
data wydania: 2013
ISBN: 9788363387631
liczba stron: 315
tytuł oryginału: The Rape of Nanking
data wydania: 2013
ISBN: 9788363387631
liczba stron: 315
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz