poniedziałek, 17 lutego 2014

(Recenzja) Pet Shop of Horrors #3

Przykładowe plansze z trzeciej części mangi Pet Shop of Horrors zapowiadały krwawe i ostre sceny, które mieliśmy przyjemność oglądać w premierowej odsłonie. Ostatecznie okazało się, że nie jest tak brutalnie jak sobie wyobrażałem, ale klimat jest i to mocny.









Po tym jak akcja w dwójce nieco zwolniła, w części najnowszej znów wszystko zmierza w dobrym kierunku. Tradycyjnie już kolejne rozdziały oznaczone są wyrazami zaczynającymi się na literę „d”. Początek jest niepozorny i Diamond jest według mnie najsłabszym rozdziałem w tej części. Nawet jednak tutaj mamy sceny, które za pomocą naszej (wybujałej?) wyobraźni robią wrażenie. Im dalej w las tym jednak i mocniej i lepiej. Akino Matsuri nie boi się wykorzystywać w swojej mandze naprawdę nietypowych pomysłów, aby w jakiś sposób czytelnika przestraszyć i nim wstrząsnąć. Jak się okazuje, aby tego dokonać nie potrzeba przelewać hektolitrów krwi. Wystarczy umiejętnie poprowadzona akcja i oddziaływanie na ludzką wyobraźnie. Pozornie niewiarygodne zagadnienia nagle stają się być realne. W taki właśnie sposób zbudowana jest druga historia o dziewczynce, która będąc niedocenioną zabiera ze sławnego już sklepu Hrabiego D, małą bezdomną dziewczynkę, tylko po to aby uciszyć swoją zazdrość, a przy tym zaspokoić swoją pragnienie władzy nad słabszym. Jak się to dla niej skończy – a nie będzie to na pewno miłe – zobaczycie czytając rozdział Desire.


Dessert to z kolei rozdział, który wstrząsa swoim obrzydzeniem. Nie od dziś wiadomo, że kuchnia azjatycka nie należy do powszechnych, a spożywanie owadów czy innych (dla nas Europejczyków) niejadalnych zwierząt jest tam dopuszczalne, a wręcz w dobrym tonie. Na podstawie tych różnic kulturowych Matsuri zbudowała tę opowieść i choć na końcu tomu wyjaśnia, że jedzenie płodów, o których mowa jest w rozdziale to tylko wymysł autorki to jednak robi to spore wrażenie. Żeby jeszcze mocniej przekazać rozbudzić waszą ciekawość dodam, że mamy tu do czynienia z kanibalem... Rozdział ten charakteryzuje się jeszcze jedną rzeczą, która przy okazji jest jej największą wadą. W rozdziale wprowadzone zostają elementy Shonen-ai, które mnie osobiście mocno drażnią i dalekim łukiem omijam tego typu tytuły. Szkoda, bo bardzo fajny scenariusz traci sporo poprzez skupienie się na tym zagadnieniu. Zresztą nie tylko chyba ja tak reaguję, wystarczy spojrzeć na zachowanie Leona Orcota na jednym z kadrów ;)

Ostatnią opowieścią jest Devil, wyróżniający się zdecydowanie na tle pozostałych tematyką. Autorka sięga tutaj do czasów II WŚ i eksterminacji ludności żydowskiej. W tej mandze już chyba nic mnie nie zdziwi, ale to właśnie jedna z największych jej zalet. Pomimo tego, że kolejne historie opierają się przecież na podobnym schemacie to są jednak od siebie tak różne, że po przeczytaniu tych trzech tomów ciężko jest mówić o znużeniu. Wracając jednak do ostatniego rozdziału, to jest on zaskakujący i wzmacniający apetyt na kolejne części. Pierwszy raz Hrabia nie sprzedaje żywego zwierzęcia, a zwykłego...misia. I jednak w tym wypadku niepozorny podarek staje się pretekstem do budowy napięcia i niepokoju. Podczas lektury rzucił mi się w oczy jedna neiścisłość, a mianowicie autor (tłumacz?) stawia znak równości między nacjonalistami a neonazistami co jest oczywistym błędem z racji tego, że są to dwa nieco odmienne pojęcia. Wystarczy napisać, że przecież znana czytelnikom mang i miłośników Kraju Kwitnącej Wiśni postać Shimizu Abe (premiera Japonii) uznaje się za postać o nacjonalistycznych poglądach, ale nikomu nie przyjdzie do głowy, aby porównać go z neonazistami.


O kresce autorki wspominałem już przy okazji recenzji poprzednich dwóch tomów. Kobieca i delikatna, w której mężczyźni przypominają nieco płeć słabszą. Jeśli mam być szczery to nie jest to dla mnie ideał, jestem fanem nieco innego sposobu rysunku. Matsuri odnajduje się jednak również w nieco bardziej mrocznych kadrach (jeden z nich przypomina scenę z uwięzionym Hanibalem Lecterem w Milczeniu Owiec). Autorka dba również o to, aby wyjaśnić czytelnikom skąd w ogóle pomysły na tak oryginalne zwierzęta, które ukazuje w komiksie. Służą do tego ostatnie strony, gdzie opisuje poszczególne rodzaje i trzeba przyznać, że jest to dość wiarygodne.

W kwestii technicznej trzecia część mangi nieco w porównaniu do poprzednich odsłon schudła. Stron jest wyraźnie mniej, co nieco dziwi, gdyż w tym samym czasie w innej mandze tego samego wydawnictwa liczba ta zdecydowanie wzrosła. Poza tym otrzymujemy to do czego Taiga nas przyzwyczaiła, czyli okładka z obwolutą i zapowiedzi innych tytułów na końcu każdego tomu.

Podsumowując – po spokojniejszej drugiej części, w trójce znów otrzymujemy kawał naprawdę udanej i mrocznej rozrywki. Poszczególne rozdziały robią wrażenie, dzięki wykorzystaniu coraz to nowszych zabiegów. Obrzydzenie, strach, tajemnica, czasami prawdopodobna rzeczywistość...wszystko to miesza się ze sobą, dając nam mieszankę oddziałująca na nasze wszelkie zmysły. Jest co czytać i jeszcze jakiś czas po lekturze będą wam pewne elementy siedziały w głowie.

Pet Shop of Horrors #3

Scenariusz: Matsuri Akino
Rysunek: Matsuri Akino
Wydawnictwo: Taiga
Wydanie I: 2/2014
Liczba stron: 218
Format: 130x180 mm
Oprawa: miękka w obwolucie
Papier: offsetowy
Druk: cz.-b.
ISBN-13: 9788364204074
Cena z okładki: 19,99 zł



8 komentarzy:

  1. Tomik z jak dotąd najładniejszą okładką (i przezabawnym rysunkiem z tyłu tomiku;)).

    Fabularnie jest zdecydowanie lepszy od "dwójki" i depcze po piętach "jedynce". Zgadzam się, że pierwszy rozdział jest najsłabszy w całym tomiku... Aczkolwiek zakończenie było naprawdę zaskakujące.

    Drugie opowiadanie było już bardzo dobre. To taka trochę przestroga dla niegrzecznych dzieci, ale poprowadzona bardzo sprawnie i czytało się ją naprawdę przyjemnie (nawet pomimo tego, że domyśliłam się zakończenia - kim jest Daisy). Uważam, że dziewczynce należała się nauczka za okrutne traktowanie psa:/.

    Trzecia historia jest w moim odczuciu raczej średnia. Skojarzyła mi się z opowiadaniem Mastertona - "Sekretna Księga Shih Tan" ale jemu motyw kanibalizmu wyszedł o niebo lepiej niż autorce mangi. Co do tych paru "yaoizujących" kadrów to nie przeszkadzały mi one. Generalnie nie lubię tego gatunku ale nie przeszkadza mi, jeśli takie motywy są (lekkim) dodatkiem w mandze innego gatunku:).

    Ostatnie opowiadanie jest zdecydowanie najmocniejszym punktem tomiku. Ja wiem, że tematy religii, wojny i polityki to dość grząski grunt ale autorce udało się je bardzo zgrabnie połączyć z nadnaturalnymi wydarzeniami. No i na końcu udało się jej mnie zaskoczyć.

    Za błąd uważam polski tytuł rozdziału drugiego. "Desire" w tym przypadku nie oznacza "pożądania" lecz "pragnienie" (np. Daisy pragnęła bronić Maggie).

    Ciekawostką jest też to, że zmieniono tłumaczkę. Trzeci tomik przełożyła Magdalena Rokita (a nie, jak do tej pory, Agnieszka Budzich).

    PS. Detektyw Orcot coraz bardziej mnie wkurza. Nie lubię takich karykatur policjantów:/.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj ponownie ;)

      Słuszna uwaga z tym tytułem. Sam zwróciłem uwagę, że coś jest nie tak, ale...zapomniałem o tym napisać heh:)

      Kwestii tłumaczenie przyznam szczerze nie zauważyłem, że się zmieniła osoba. Plus dla Ciebie, że jesteś czujna :)

      Detektyw jest irytujący, ale myślę też, że dla młodszych czytelników może być nawet zabawny więc nie przekreślałbym go.

      Usuń
  2. No to niestety, ale to jest tylko Twoje zdanie, bo ja - jako zdeklarowana yaoistka (XD) - byłam zachwycona rozdziałem "Dessert"... I nawet te obrzydliwe wątki w ogóle mnie nie ruszyły (nie zauważylam ich? XD), bo skupiłam się tylko na "uwielbieniu" jakie widac było w oczach Hrabiego, haha. Choć tak naprawdę obu nie o to chodziło, przecież to były tylko podstępy z ich strony (żeby nie spojlerować niepotrzebnie), więc nie rozumiem po co to oburzenie... Zdecydowanie mój najulubieńszy rozdział do tej pory <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @ - Aria Pewnie, że jest to zdanie każdego z osobna. Natomiast nikt nie pisał o obrzydzeniu ;)

      Tak swoją droga to właśnie dziś zauważyłem w Empiku nową mangę w Twoim klimacie --> Acid Town. Możesz zerknąć może Ci się spodoba. Ja trzymam się z daleka.

      Pozdrawiam i dzięki za komentarz.

      Usuń
    2. Jarosław, a można wiedzieć co takiego jest w tej mandze "Acid Town", że "trzymasz się z daleka"? Nie bardzo można znaleźć o niej informacje, a trochę zdziwiło mnie takie skreślanie tytułu bez przeczytania.

      Usuń
    3. Typowy Shonen-ai tudzież "love boys", czyli tytuł zdecydowanie nie dla mnie. Informacji jest kilka na stronie wydawnictwa.

      Usuń
  3. O, moja ulubiona manga :3 Trzeci tom nadaje klimat całej historii, a historyjki w kolejnych tomach będą opierały się właśnie na takim schemacie: horror wynikający z tego, że potworne wydarzenia były prawdziwe (do drugiej wojny światowej autorka z lubością wraca), a ludzie są bardziej straszni od magicznych stworzeń. No i dzender, który stanowi integralny element fabuły, i odgrywa ważną rolę pod koniec pierwszego sezonu.
    Co do "Acid Town", to jest to shonen-ai bardzo nietypowe. Przede wszystkim jest to psychologiczna obyczajówka z elementami cyberpunku, natomiast wątki miłosne pojawiają się dopiero późno w fabule - w pierwszym tomie w ogóle ich nie ma, i gdyby nie to, że wydawnictwo reklamuje mangę jako shonen-ai, można by ją było zaklasyfikować jako seinen XD
    Dzięki za recenzje i pozdrawiam,
    Soniasonia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Soniasonia zdradziłaś nam nieco faktów z dalszych części mangi :) powiem szczerze, że jeśli rzeczywiście jest tak jak piszesz to nie będzie to zmiana na lepsze. Już w Było ich jedenaścioro irytowały mnie kwestie gender i wolałbym ich unikać, ale trudno. Mam nadzieję, że jakoś to będzie heh
      Zaintrygowałaś mnie natomiast tym co napisałaś o Acid Town. Zarys fabuły mnie zaciekawił, ale odpuściłem jak dowiedziałem się o tej kwestii love boys. Teraz Ty piszesz, że jest tego mało hmm... może warto się samemu przekonać.
      Dzięki za komentarz i pozdrawiam.

      Usuń