O tym czym jest hentai, z czym się go je i czego można się po nim spodziewać, nikogo tutaj uświadamiać zapewne nie muszę. „Na zawsze razem” jest typowym przedstawicielem swego gatunku, będąc dość spokojną i grzeczną (nawet porównując do innych mang Akumy) kompilacją pornograficznych historyjek. Przez długi czas wręcz można było uznać, że jest nie tylko stereotypowa, ale i w pewnym sensie nudna. Ot historyjki bez żadnej fabuły, gdzie bohaterki i bohaterowie od razu przechodzą do rzeczy bez żadnych udziwnień, fetyszy, kontrowersji itp. Przelatuje się przez kolejne rozdziały ekspresowo bez większych emocji – no ok może historia o wampirach wyróżniała się na tym tle nieco – bo poszczególne rozdziały nieco się ze sobą zlewały. I gdy byłem przekonany, że w tym tytule nie spotka mnie już nic ciekawego, nic mnie nie zaskoczy, a w głowie już układałem sobie najbardziej krytyczną – z dotychczasowych – recenzję mangi od Akumy, pojawiała się „TA” historia. Rozdział, który wszystko zmienił. Rozdział, który sprawił, że się uśmiałem, a i moja ocena nie jest już taka krytyczna. Niejako na przysłowiowym białym koniu wjechała historyjka na motywie „Alicji w Krainie Czarów”. Tak, „Eros in Wonderland” to pornowersja popularnej powieści, jak widać eksploatowana nie tylko w grach paragrafowych, ale i w mangach z gatunku hentai. I przyznam szczerze, że poziom surrealizmu i absurdu, jaki został osiągnięty, trzeba podziwiać. Przyznam szczerze, że jeśli miałbym podać jeden powód, dla którego warto po ten komiks sięgnąć, to byłby właśnie ten krótki rozdział.
Chciałbym też być dobrze zrozumiany. Cała „gorycz”, którą wylałem – jeśli ktoś tak to odebrał – nie oznacza, że jest to tytuł zły. Baaa jestem przekonany, że część z was to właśnie ten wskaże jako najlepszy z dotychczasowego portfolio Akumy. Jest tu bowiem dużo seksu – co oczywiste – brakuje za to rzeczy, które nie każdy lubi, czyli udziwnień czy wspomnianych wyżej kontrowersji. Jakby to dziwnie nie brzmiało, próg wejścia w ten hentai jest chyba najmniejszy z dotychczasowych, więc tytuł ten można spokojnie traktować jako lekką rozrywkę, która nie wzbudzi mieszanych uczuć. Nawet trochę romantycznych wątków znajdziecie. Jeśli więc szukacie głównie takich „normalnych” atrakcji, to tytuł ten zdecydowanie jest dla was, bo fabuły tu jak na lekarstwo (tak, tak, wiem to hentai), seksu dużo, a i różnego rodzaju pozycji p(d)oznacie sporo. Pytanie więc do której grupy należycie i czego oczekujecie, a od odpowiedzi zapewne zależna będzie wasza ocena.
Trzeba napisać i podkreślić, że tytuł jest poprawnie napisany i narysowany, nie jest zły, a same rysunki mogą przykuć uwagę, choć nie brakuje znanego praktycznie z każdego hentaja chaosu i bałaganu. Cieszyć może z kolei różnorodność bohaterek, spory realizm kadrów, a także fakt jak dużo kolorowych stron zawarto w tym zbiorze. Miłym akcentem jest też krótkie podsumowanie każdego z rozdziałów w wykonaniu autora i posłowie kierowane do czytelników.
Cóż, jaki jest hentai, każdy widzi. Wydawnictwo Akuma ma w swoim dorobku już na pewno ciekawsze historie, które były dużo mocniejsze i bardziej kontrowersyjne co paradoksalnie może być ogromną zaletą „Na zawsze razem”. Tutaj znajdziecie sielankę, klasykę i normę, którą w pewnym momencie przełamie jedynie wspomniana już i chwalona „Alicja”. Jestem przekonany, że to, co przedstawiane jest tutaj jak wada, wśród wielu z was wywoła chęć zakupu i zapoznania się i absolutnie wam tego nie odradzę. Jest to bowiem tytuł bardzo poprawny, dobrze narysowany i bezpieczny, a co za tym idzie i na pewno warty poznania, jeśli oczywiście kategoria hentai nie jest wam obca – a może wręcz właśnie wtedy należałoby polecić ten tytuł najmocniej? Miłej lektury!
Na zawsze razem
Autor: Yo Hinasaki
Wydawnictwo: Akuma
Liczba stron: 195
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz