środa, 4 lutego 2015

(Recenzja) Tymon Tymański / Ryszard Dąbrowski - Polskie Gówno

Tuż przed kinową premierą Polskiego Gówna do sklepów (i rąk czytelników) trafił komiksowy album o tym samym tytule. Pozycja dość oryginalna - jeśli chodzi o rynek komiksowy - ale przy tym komiks, który jest bardzo ciężko jednoznacznie ocenić.









Dlaczego tytuł oryginalny? Z tego względu, że przecież nie zdarza się często, iż polski komiks oparty został na scenariuszu filmowym, dodatkowo jeszcze napisanym przez muzyka, o którym pewnie każdy z interesujących się tą „gałęzią” sztuki słyszał. Jeszcze rzadziej zdarza się, że polski film i polskie wydanie komiksu ukazuje się praktycznie w tym samym czasie (pamiętając oczywiście o tym, że pierwotnie tytuł ten ukazywany był w odcinkach w Lampie). Choćby z tego względu jest to pozycja w pewnym sensie wyjątkowa.

Dlaczego, więc tak ciężko ją ocenić? Pierwsza sprawa to sami twórcy, którzy są dość (nieco oczywiście przesadzając) kontrowersyjni. Scenarzystą jest Tymon Tymański – znany i ceniony muzyk, poeta, a nawet aktor, który ma za sobą udział w Kolorowej Niepodległej (blokadzie legalnych obchodów Święta Niepodległości w 2011 roku), podczas której zaśpiewał m.in. Dymać Orła Białego. Występem tym zainteresowała się (po doniesieniu) prokuratura, a sam muzyk na swoim blogu wyraził żal, że został wciągnięty w ideologiczną wojenkę, której jednak uniknąć się nie da jeśli staje się po jednej ze stron barykady. Tymański połączył swoje siły z Ryszardem Dąbrowskim autorem popularnego w lewicowych kręgach Likwidatora (to takie przeciwieństwo prawicowego Jana Hardego). Niestety Dąbrowski ma w swoim portfolio również współpracę zawodową z Jerzym Urbanem, dla którego tworzył rysunki umieszczane w magazynie Nie.

Jakiś czas temu te dwie osoby, wydały na świat komiks Polskie Gówno, ukazujące się najpierw w odcinkach, a dziś jako wydanie zbiorcze, które ma być szyderą z zasad rządzących polskim szołbiznesem, a także światkiem muzycznym czy wręcz rockowym. I sam pomysł wydaje się być bardzo w porządku i intrygujący, ale jego wykonanie pozostawia już co nieco do życzenia.


Zespół Tranzystory to pochodząca z Pruszcza Gdańskiego, grająca niezależny rock grupa muzyczna, której członkowie od początku jej istnienia mają krótko mówiąc pecha. Jak to często bywa wśród "bandów", które nie są pokazywane w mainstreamowych mediach, kolokwialnie rzecz ujmując, muzykom nie przelewa się finansowo. W pewnym momencie grupa się rozpada, wokalista chcąc spłacić zaciągnięte kredyty zatrudnia się jako listonosz i przestaje myśleć o karierze muzyka. Wtedy to w jego życiu pojawia się pracownik skarbówki, który wiedząc o kłopotach finansowych Jerzego, postanawia zostać menadżerem zespołu. Chłopakom obiecuje on złote góry (jak każdy menadżer), a ci skuszeni prezentowanymi przez niego wizjami ruszają w Polskę koncertować. Droga ta jest okazją do ukazania absurdów, ciekawostek i skandali związanych z polskim światkiem muzycznym, gdzie fikcja miesza się z rzeczywistością i tak naprawdę momentami ciężko odróżnić, kiedy autor opowiada wydarzenia autentyczne, a kiedy popuszcza wodze fantazji.

Pomysł sam w sobie jest naprawdę niezły, niestety jednak, jak już wspomniałem kuleje nieco jego wykonanie. Może z racji tego, że scenariusz do komiksu oparto na fragmentach scenariusza filmowego, sprawia on momentami wrażenie niedokończonego. Część z wątków jest według mnie nieco zbędna, część z kolei została potraktowana po macoszemu (np. kwestia wydanej płyty czy powrót Cześka do zespołu). Same żarty również są na różnym poziomie. Znajdziemy tu bardzo udaną (choć tak naprawdę w zbyt małej ilości) szyderę z różnego rodzaju talent show, które poza nielicznymi wyjątkami produkują kolejny wykonawców mało wartościowej pop papki, ale z drugiej strony można było liczyć na coś więcej niż samo ukazanie grup takich jak T-Love, Kombii czy wokalistki Trzody...tj. Dody pod nieznacznie tylko zmienionymi nazwami. W tym wypadku zabrakło pociągnięcia tego tematu, nawiązań do cech charakterystycznych tych postaci (choć Doda wypada tu namocniej heh).

Autorzy mogliby sobie też darować odniesienia do rozgłośni Radia Maryja i to już nie ze względu na to czy wypada czy nie, ale po prostu jest to już pomysł mocno „przejedzony”. Satyra z rozgłośni Tadeusza Rydzyka pojawia się co i rusz przy byle okazji (tak jakby autorzy szukali byle pretekstu, aby przenieść akcję do Torunia) i stała się ona już po prostu nieśmieszna i zbyt oczywista jak każdy zbyt często powtarzany żart. Szkoda też tego, że choć to komiks o szołbiznesie, to jest go w nim tak mało. Zamiast zbędnych scen rozgrywających się w burdelach ze zwierzętami, z których korzysta nasz bohater, lepiej byłoby ukazać jakieś kolejne ciekawostki z muzycznego światka, których Tymon ma na pewno w zanadrzu o wiele, wiele więcej choćby z racji doświadczenia i lat spędzonych na scenie. Komiks ten z wymienionych wyżej względów jest nieco nierówny. Naprawdę wyborne i humorystyczne sceny jak początkowa (w koncercie Tranzystorów uczestniczy jeden widz, który zresztą postanawia się ewakuować ignorując zespół), przeplatane są słabszymi jak wspomniana już wizyta w psim burdelu czy muzyczne i taneczne show menadżera na stacji benzynowej.


Komiks z pewnością zachęca (mimo pierwszych momentami mocno negatywnych opinii zamieszczonych w sieci) do obejrzenia filmu. Bardzo ciekawym może być porównanie obydwu środków wyrazu, tym bardziej, że jak napisano na okładce komiksu, komiks opiera się na pierwotnym scenariuszu filmowym. Podejrzewam, więc, że wersja kinowa będzie różniła się dość znacząco od tej komiksowej, a co za tym idzie może ją w sposób znaczący uzupełnić.

Graficznie jest tak jak...przeważnie w komiksach Dąbrowskiego. Widać w nich satyryczne zacięcie autora, który bardzo zgrabnie potrafi parodiować rysunkiem autentyczne postaci. Już na pierwszy rzut oka na rysunku rozpoznamy Grzegorza Skawińskiego (nawet nie patrząc na kombinerki umieszczone na koszulce) czy Dodę. Mając w pamięci Gwiezdne bezdroża tego autora, myślę też, ze plansze sporo zyskałyby na jakości, gdyby udało się je zaprezentować w kolorze. Rysunki byłyby wtedy o wiele bardziej dynamiczne. Dąbrowski bardzo trafnie przedstawił postać menadżera zespołu. Patrząc na wąsatego i nieco za grubego Cześka od razu na myśl przychodzi skojarzenie z cwaniakiem rodem z imprez w remizie, którego jedynym celem jest kombinowanie jak samemu zarobić najwięcej bez względu na podopiecznych.


PodsumowującPolskie Gówno jest komiksem, który już na wstępie wyróżnia się na krajowym rynku. Jeśli kinowy sukces osiągnie film, podejrzewam, że i więcej osób zdecyduje się sięgnąć po komiks, będący pewnie jego dobrym uzupełnieniem. Czy jako osobne dzieło sprawdzi się tak samo? Cóż, nie jest on z pewnością pozbawiony wad, ale udane momenty są i pewnie nie jeden z czytelników będzie się przy nim bawił dobrze. Ja przeczytałem, na pewno się nie nudziłem, ale czegoś mi jednak w nim zabrakło. Decyzję o zakupie musicie podjąć sami. Oby tylko tytuł ten nie był zapamiętany głównie ze względu na dość kontrowersyjny tytuł. Swoją drogą, to rację ma jeden z bohaterów komiksu, który na końcu wygłasza znamienne słowa: - „Nie widziałeś amerykańskiego gówna. Wszędzie jest jakieś gówno, stary.”

Polskie gówno

Scenariusz: Tymon Tymański
Rysunki: Ryszard Dąbrowski
Data premiery: styczeń 2015
Oprawa: miękka
Format: A4
Papier: offset 100 g
Druk: cz-b
Liczba stron: 48
Cena: 37,20




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz