wtorek, 3 kwietnia 2018

(Recenzja) Klops Kapitana Minety, czyli Piotr Nowacki i ekipa Pokembry w akcji

Złote Kurczaki za nami. Niestety ostatecznie nie pojawiłem się na tym szlamowym wydarzeniu roku, co chciałem sobie w jakiś sobie odbić. Padło na zakup kilku komiksowych tytułów spoza (powiedzmy) mainstreamu. Cóż, jak to mówią – jak nie przyjdziesz na Złote Kurczaki, to Złote Kurczaki przyjdą do Ciebie. Dziś słów kilka o pierwszych dwóch tytułach, czyli najnowsze produkcje spod znaku Pokembry i Piotra Nowackiego.






W pierwszym numerze zina „Klops” Nowacki wspominał, że przyszłość tego tytułu zależy od przyjęcia wśród czytelników debiutującego na rynku tytułu. To musiało być naprawdę pozytywne, gdyż obecnie dostępny jest (a w zasadzie to już się nakład kończy) drugi numer. Pierwsza część była w mojej opinii świetna i mocno pachnąca dawnymi latami. Druga odsłona to kontynuacja, ale z wyraźnymi i łatwo dostrzegalnymi zmianami. Dużo wyjaśnia już sama okładka, na której Jaszczur umieścił, znane jeszcze z magnetofonowych kaset m.in. z rapem graficzne ostrzeżenie o niecenzuralnych tekstach. I rzeczywiście w środku takowych nie brakuje. Zresztą cały klimat tego zina stał się nieco mocniejszy, a bardzo lekkie cartoonowe rysunki Piotrka mocno kontrastujące z dorosłą treścią. To z pewnością nie jest zin dla najmłodszych czytelników. Dla tych starszych, a i owszem i ci po raz kolejny będą bawili się przy nim bardzo krótko, a przy tym bardzo treściwie. „Klops” to taka lektura na przerwę między połówkami meczu czy reklamami przerywanymi filmem. I dobrze, bo przecież nie każdy komiks musi trwać wieki prawda? Tym bardziej, jeśli jego zawartość jest tak solidna.



Zaczynamy standardowo od słowa wstępu, napisanego przez autora co zawsze doceniam i lubię w tego typu produkcjach. W zasadzie szkoda, że w innych „normalnych” komiksach brakuje kilku zdań od autora o danej produkcji o tym, jak ona powstawała itp. Po tym wprowadzeniu Nowacki atakuje z grubej rury, chyba najmocniejszym punktem „Klopsa”, czyli swoją wersją „Piotrusia Pana”. Przeniesiona na polski grunt i opierająca się na wulgarnych żartach, czyli coś, co faceci z poczuciem humoru lubią najbardziej hehe. Naprawdę zajebista opowieść o niespełnionej miłości. Dalsza część zina wypełniona jest lekkim humorem - czasami absurdalnym, niekiedy prostym, ale dowcipu w stylu Pokembry naprawdę nie brakuje. Pojawia się też m.in. pewien Kim, którego każdy zna. W dwójce nie zabrakło miejsca na znane z poprzedniej części rubryki jak choćby „Nostalgia”. I tak nam przy tych humorystycznych historiach płynie czas, aż dochodzimy do wielkiego finału, zdecydowanie na miarę początku zina. Dwie dwukadrowe historie o Kucie Ślunzoku, przy których można parsknąć śmiechem. Ok, nie jest to humor przesadnie skomplikowany czy wytworny, ale pieprzyć to, ważne, że wywołuje u człowieka śmiech.



Taki to właśnie jest drugi numer „Klopsa”. Sporo mocniejszy od jedynki, na pewno dużo mniej grzeczny, ale w dalszym ciągu niezwykle dowcipny i bawiący. Nowacki pokazuje w nim też, że ma zmysł obserwacji i spojrzenie na otaczający świat, potrafi przefiltrować na swój sposób, czego efektem są tak komiczne elementy, jak rysunek przedstawiający typowego "mfkigowego" łowcę autografów. Na koniec jeszcze słowo o niezwykle oryginalnym elemencie, czyli pokazaniu pierwszych prac Piotrka. Jeden z komiksów powstał w 1985 roku, czyli na początku jego drogi komiksowej. Teraz Nowacki zaprezentował tę swoją pracę w „Klopsie”. Mało tego pokazał nam dwie wersje tej historii: oryginalną i zremasterowaną, czyli narysowaną całkowicie od nowa. Według mnie fajny patent. Czekam na więcej zarówno tego typu prac, jak i w ogóle trzeciego „Klopsa”.

Klops 2 

Format:150x210 mm
Liczba stron:24
Oprawa:miękka
Papier:offsetowy
Druk:cz.-b.
Data wydania:15 marzec 2018

Drugi z tytułów to finałowy odcinek Kapitana Minety, wydany przez Pokembry. Kilka lat temu na rynku ukazało się wydanie zbiorcze tzw. „Omnipuss”, teraz dla tych, którym mało, Bysztor, Jaszczur, Łazur i odpowiadający za kolory Wujcio Andrzej wydali epizod „Kapitan Mineta versus Pomściciele”. EDIT: to jak słusznie zwrócił mi uwagę Łazur crossover świata Minety z ekipą stworzoną przez Bazgrolle. I uwaga, jeśli „Klops” był dla nieco starszego czytelnika, tak „Mineta” jest dla czytelnika niezwykle specyficznego. Takiego, którym nie przeszkadza historia o wielkim...penisie heh. Nie będę wam zdradzał szczegółów tej bardzo krótkiej historyjki, toczącej się we Wrocławiu, ale ostrzegam, że jest hardkorowo i nie każdy to (tfu, tfu) przełknie. W epizodzie tym jest naprawdę dużo różnego rodzaju elementów...od penisów, chętnych panienek, niekonwencjonalnych bohaterów, poprzez odniesienia do rzeczywistości i pewnej szydery z trykociarzy. Tego wszystkiego jest sporo, więc wielbiciele Minet(y) będą zachwyceni. Na pewno nie jest to jednak historia dla wszystkich z uwagi na swoją specyfikę i totalną bezkompromisowość. Nie da się ukryć, że Bysztor przyatakował tu z grubej rury, nie dbając o żadną poprawność czy to polityczną, czy jakąkolwiek inną.



Graficznie jest dobrze, tym bardziej że Nowacki otrzymał do dyspozycji dużo więcej miejsca ze względu na powiększony format tego komiksu. Kreskówkowi bohaterowie są różnorodni, tworząc polską wersję „awendżersów” (hłe hłe hłe), a jak mocno wodze fantazji popuścił Jaszczur widać na przykładzie superłotra, który jest jak żywcem wyjęty z III Rzeszy. Całość została niezwykle oryginalnie doprawiona kolorami, co tylko podkreśla niezwykłą specyfikę i charakter tego krótkiego komiksu. Z naturalizmem nie ma to nic wspólnego, a cała wizja jest jak niezły trip. Trip barwny, wykręcony na wszystkie strony i nakazujący zadać sobie pytanie – o co tu właściwie chodzi?!. Cóż, jeśli wierzyć autorom to była to już ostatnia historyjka o Kapitanie Minecie. Jeśli tak będzie w rzeczywistości, to jest to pożegnanie godne tego bohatera.

Samo wydanie jest również dość pomysłowe. O powiększonym formacie i mocno nietypowym sposobie kolorowania już wspomniałem, natomiast to nie wszystko. Autorzy zadbali o takie szczegóły jak wolne miejsce na rysograf czy okładkę tworząca widok z okna. Bez wątpienia ciekawe patenty. Na koniec szybkie pytanie co do okładki stworzonej przez Łazura. Nie przypomina ona wam czegoś?



To tyle, jeśli chodzi o dwie najnowsze produkcje Piotrka Nowackiego i jego kolegów. Nowacki utwierdza swoją mocno pozycję w polskim komiksowie. Pozycję autora, który równie dobrze odnajduje się w tematyce dziecięcej co mocno wykręconej, dorosłej i dla specyficznego grona odbiorców. Czekam na kolejne produkcje.

Kapitan Mineta versus Pomściciele

Scenariusz: Bysztor
Rysunki: Jaszczur
Okładka: Łazur
Wydanie: I
Data wydania: Marzec 2018
Seria: Kapitan Mineta
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Format: 148 x 210 mm
Stron: 16
Wydawnictwo: Pokembry


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz