czwartek, 11 grudnia 2014

(Recenzja) Anyo Nekono / Quinrose - Czerwona Nić Przeznaczenia. Legenda o ośmiu Psach Satomi

Wydawnictwo Taiga zafundowało swoim odbiorcom kolejną, trzecią już, jednotomową mangę. Podobnie jak w wypadku Egzorcyzmów Marii tak i w Czerwonej Nici Przeznaczenia fabuła oparta została na grze komputerowej. Sprawia to, że tytuł ten narażony jest na bardzo podobne zagrożenia jak w wypadku tamtej mangi.








Przede wszystkim bardzo ciężko jest oddać w krótkiej mandze napięcie, które w grze budowane jest stopniowo przez całe godziny rozgrywki. W komiksie musi się to dziać zdecydowanie szybciej, a i miejsca na zaprezentowanie bohaterów nie ma tak wiele. Poza tym, odważę się postawić tezę, iż gry opierają się jednak na czymś innym niż ciekawie rozpisany scenariusz, w związku z czym nie zawsze sprawdza się on w starciu z komiksową rzeczywistością.





Według mnie jednak, najnowszy tytuł wydawnictwa jest dużo lepszy od poprzedniego. Nie jest to oczywiście historia bardzo skomplikowana, rozbudowana czy oryginalna. Tytuł ten jednak podczas czytania może sprawić krótką przyjemność, szczególnie jeśli ktoś na co dzień obcuje z japońskim komiksem i zaczytuje się w tytułach będących „mniej na serio”. Tak oto, bowiem mamy opowieść o Shinano, która po śmierci swojego ojca otrzymuje miecz. Nie jest to zwykła katana, a Murasamemaru miecz mający magiczne właściwości. Właścicielka broni zostaje dodatkowo naznaczona tajemniczym znamieniem, co pośrednio przyczyni się do kolejnych przygód z jej udziałem. Dość przypadkowo - a może raczej powinienem napisać, że przez wypełniające się przeznaczenie - dołącza ona do grupy wojowników. U ich boku przyjdzie jej mierzyć się z przeciwnikami, a także własnymi uczuciami.

Czerwona Nić Przeznaczenia to manga, która w dużej mierze jest romansem. Ten, rozwija się między Shinano a jednym z wojowników, powoli co jednak nie może dziwić, gdyż ta pierwsza długi czas ukrywa fakt, iż jest kobietą. Tytuł ten jak już wspomniałem nie jest zbyt oryginalny, natomiast oddać mu trzeba, że dużo się w nim dzieje. I choć wątek miłosny momentami przytłacza pozostałe wydarzenia, to nawet ktoś (jak ja), który szuka w komiksach czegoś innego powinien coś dla siebie znaleźć. Dla mnie największym scenariuszowym pozytywem był wątek zemsty, której chcieli dokonać wojownicy nazywający siebie Psami Satomi. Wiązało się to z wieloma pojedynkami i scenami walk, które zostały udanie poprowadzone. Również sam miecz Murasamemaru, który wpływał na decyzję właścicielki, stając się w pewnym momencie jej drogowskazem, uatrakcyjnił ten tytuł.





To co nie do końca zagrało to sami bohaterowie, o których dowiadujemy się bardzo mało lub wręcz nic. Choć grupa liczy sobie ośmiu członków to ważne rolę odgrywają tak naprawdę trzy, góra cztery postacie. Reszta to tak naprawdę zbędny dodatek. Najgorsze jest jednak to, że nawet o tej trójce niewiele wiemy. Jakieś szczątkowe informacje przewijają się na kolejnych stronach, natomiast de facto nie są to wiadomości takie, które sprawiłyby, że los postaci będzie dla nas do końca ważny. To jest właśnie jedno z głównych zagrożeń, przenoszenia gier na komiksowe plansze.

To co natomiast sprawia, że na tę mangę warto zwrócić uwagę to z pewnością dobre rysunki. Kadry są naprawdę bardzo udanie skomponowane i po prostu ładne, czuć w nich ducha takiej „samurajskiej” Japonii. Ciekawy jest również sposób kadrowania. Tam, gdzie toczą się pojedynki plansze są bardzo dynamiczne, wprowadzając wrażenie szybkiego ruchu, gdy akcja zwalnia, a akcenty przenoszone są na dialogi czy miłosne rozważania bohaterów i kadry są bardziej uporządkowane i statyczne. Sprawdza się to bardzo dobrze, gdyż kreuje nastrój danej chwili. Zwracam uwagę również na efektownie narysowane postaci. Mimo ich natłoku, każda jest inna, bez trudu je od siebie odróżnimy, a poza tym przykuwają naszą uwagę. Na planszach znajdziemy też trochę „sd”, które mnie jak zawsze drażni, ale muszę przyjąć z pokorą, gdyż komiks japoński ma to do siebie, że styl taki wykorzystuje dość często.





W kwestii rysunków chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden szczegół, a mianowicie na prezentowanie tytułowej bohaterki. Choć od początku wiemy, że jest do przedstawicielka płci pięknej i, że ukrywa ona swoją prawdziwa tożsamość to dajemy się na to nabrać. Wraz z innymi bohaterami ja uwierzyłem, że jest ona mężczyzną i tak patrzyłem na Shinano. Dopiero gdy sprawa wyszła na jaw, a jej romans się rozwinął również i fizyczność bohaterki uległa zmianie. Z chłopczycy stała się ona piękna młodą kobietą. To świadczy o dobrym warsztacie autora rysunków.

PodsumowującCzerwona Nić Przeznaczenia (swoją drogą oparta na chińskiej legendzie) to kolejny mocno anonimowy (dla przeciętnego polskiego czytelnika mang) tytuł z tego niewielkiego wydawnictwa. Tytuł, który mangowego rynku w Polsce z pewnością nie zbawi, natomiast, taki który może być przyjemną rozrywką dla czytelników. Przy swoich wadach (za duża liczba bohaterów w stosunku do ilości stron czy ich anonimowość) ma również wiele zalet (świetne rysunki czy motyw zemsty i prowadzone pojedynki) co sprawia, że w finalnym rozrachunku jest to tytuł udany. Przed lekturą obawiałem się, że będzie to przewidywalny komiks dla nastoletnich czytelników i czytelniczek i...taki rzeczywiście jest. Ma jednak on w sobie coś, co sprawia, że mi czytało się tę historię przyjemnie. Zapominając o rzeczach takich jak spychologia czy historia bohaterów itp. możemy naprawdę się podczas lektury bawić. Żeńską grupę czytelniczek skłonić może jeszcze do zakupu dodatkowo bodziec...w końcu to przecież romans, a panowie w mandze są tacy przystojni.

Czerwona Nić Przeznaczenia. Legenda o ośmiu Psach Satomi

Scenariusz: Quinrose
Rysunek: Anyo Nekono
Wydawnictwo: Taiga
Wydanie I: 11/2014
Oprawa: miękka
Papier: offset
Druk: cz.-b.
ISBN-13: 9788364204128
Cena z okładki: 22,90 zł




1 komentarz:

  1. Niestety jak na razie żadna jednotomówka Taigi nie trafiła w moje gusta. Jednak Czerwona Nić Przeznaczenia. Legenda o ośmiu Psach Satomi (jeju, jaki długi tytuł ^^) wydaje się być miłym i w miarę ciekawym czytadłem.

    OdpowiedzUsuń