piątek, 30 sierpnia 2019

(Recenzja) Zvyrke - IDK - Roadkill

Wybrałem się ostatnimi czasy na „polówkę”, wiecie, takie kino w plenerze w łódzkim parku. Wyświetlany był tam film „Głosy”, w którym główną rolę zagrał ten aktor, który był już kiedyś Zieloną Latarnią czy Deadpoolem. Film opowiadał o gościu, który gadał ze zwierzętami, mordował ludzi i w ogóle był chory psychicznie. Polecam waszej uwadze ten obraz tak przy okazji, bo myślę, że warto go obejrzeć. Dlaczego jednak o tym piszę właśnie teraz? Ano dlatego, że to była druga tego konkretnego dnia sytuacja, w której sam do siebie w duchu powiedziałem WTF?! Pierwsza z nich miała natomiast miejsce kilka godzin wcześniej. Tak samo zareagowałem po tym, gdy zamknąłem po skończeniu lektury najnowszą produkcję niejakiej Zvyrke. I tu dopiero przechodzimy do sedna tego tekstu.


Zvyrke to młoda polska autorka komiksów, która z jednej strony działa od dłuższego czasu poza komiksowym mainstreamem, wydając własnym sumptem swoje produkcje (m.in. „Roadkill”), ale z drugiej też dość śmiało do niego pukając, poprzez cykliczne publikacje własnej wersji „Dnia Świra” w świetnym „Akcie”. Ostatnio wydała ona nową rzecz i wydała o tyle nietypowo, że w żadnym miejscu nie zamieszcza ona tytułu tego komiksu ani jego opisu, więc sięgając po niego ot tak, jest to dla nas po prostu niespodzianka. I tylko po występujących postaciach można stwierdzić, że jest to kontynuacja wspomnianego już wcześniej „Roadkilla”. Od razu jednak wyjaśnię, że nawet jeśli nie czytaliście części pierwszej – nadróbcie tę wpadkę – to możecie śmiało sięgać po ten komiks.

No dobra, ale czym było w ogóle spowodowane to kolokwialne WTF? Tym, że Zvyrke stworzyła komiks niemalże schizofreniczny, który równie dobrze mógłby być jakimś koszmarem tudzież narkotyczną wizją (pamiętajcie – nie sięgajcie nigdy po dragi!). Oto jakiś młodzieniec budzi się w pewnym szpitalu, gdzie okazuje się, że stracił rozum, ba, stał się niemalże zombie. Dodatkowo jeszcze pała on gorącym uczuciem do swojej oprawczyni (wybawicielki?). Stworzeń jego pokroju jest zresztą w tym komiksie więcej, ale co one robią, nie będę zdradzał, żeby nie psuć wam zabawy.

Serio, nie wiem jak określić recenzowaną publikację. Może jako mocno specyficzne postapo z elementami horroru, nonsensu i humoru? Myślę, że to będzie najlepsze określenie, ale jak ktoś znajdzie inne, to zapewne też się nie pomyli. I naprawdę nie mam pojęcia, co autorka miała na myśli, tworząc tę historię. Podejrzewam, że są w niej poukrywane drugie, trzecie i kolejne dna, ale ja ich nie odkryłem. Wiecie jednak co? Jest mi to obojętne, gdyż to jest dla mnie komiks, który się po prostu dobrze czyta i, który przy tym bawi. Nie mam więc zamiaru rozwodzić się nad aspektami psychologicznymi czy innymi. Kontynuacja „Roadkilla” to niezła sieczka dla mózgu, która dobrze sprawdza się również jako oddzielna historia.



W komiksie jest doprawdy sporo akcji, mnóstwo walk, jakieś dziwne stwory wykreowane na skutek badań itp. Przy okazji jest też spora dawka gore, ale w takim nastoletnim wydaniu, które nie straszy, a bardziej wprowadza w dobry humor. Zvyrke serwuje też ciekawe postaci i ich historie, które sukcesywnie odkrywa, a motywacje i genezę poszczególnych bohaterów poznajemy aż do samego końca tej części historii. Tak, będzie kontynuacja to raczej pewne...

I choć pozornie jest to komiks dość prosty, to jednak przy tym jest to publikacja w pełni rozrywkowa, co oznacza tylko jedno. Ma bawić i bawi. Jest też przemyślany więc, mimo że absurdalnych scen tu nie brakuje, to ten absurd należy wziąć w cudzysłów, bo takie jest założenie autorki i w tym założeniu wszystkie te sceny podane w oparach absurdu bardzo smakują. Taka jest właśnie Zvyrke i jej twórczość. Jej komiksy są niezwykle specyficzne, ale przez to też zapadają w pamięć. Jednocześnie pewnie nie są przeznaczone dla każdego.

Zvyrke jest też autorką, która ma bardzo charakterystyczny styl rysowania. Mangowe-emo tak mógłbym go określić. Ostre i wyraziste rysunki wpadają w oko a, że jednocześnie są one po prostu przyciągające wzrok, to poza samą akcją i warstwa graficzna wypada naprawdę w porządku. Ma dziewczyna swój styl i to należy jej oddać. Co ciekawe Zvyrke nie obawia się dodać trochę pikanterii i podtekstów, tworząc swoisty fan service.

Słowem podsumowania. Komiks ten naprawdę może wywołać w człowieku uczucie „ale o co chodzi?!”. Historia sieka w głowę, ale jednocześnie bawi nagromadzeniem akcji. Bardzo krótka lektura jest jednocześnie niezwykle intensywna. Przeczytajcie i sami sprawdźcie, co jest w nim grane.

Ps. Do mojego egzemplarza były dodane pomysłowe i fantastyczne dodatki, które docenia się szczególnie już po lekturze komiksu. Długopis jest naprawdę „kozacki”.

IDK

Scenariusz: Zvyrke
Rysunek: Zvyrke
Wydawnictwo: Niezależne
Data wydania: 08.2019 r.
Liczba stron: 50
Format: 150x210 mm
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: cz.-b.
Wydanie: I
Cena: 15 zł
Tekst opublikowano na portalu paradoks.net.pl


3 komentarze:

  1. Świetnie napisany wpis. Bardzo przyjemnie się to czytało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie będę musiał się z nim zapoznać ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń