Dziś bez wstępów, bo tekst dość długi. Podwójna recenzja tytułów ze świata Dragon Balla. A to nie wszystko, gdyż jeszcze jeden wkrótce się pojawi. A zatem do lektury.
Odrodzony jako Yamcha
Wyobraź sobie taką sytuację. Jesteś totalnym leserem, dziewczyny widujesz tylko na zdjęciach, albo podglądając na ulicy, a twoja jedyna pasja to Dragon Ball. Wyobraź sobie też, że pewnego dnia lecisz na łeb na szyję ze schodów i nagle budzisz się jako „ten” Yamcha. Co prawda nie jako przesadnie mocny, ale jednak wojownik, któremu udało się poderwać najlepszą partię. Ciekawe co? No i właśnie taki jest punkt wyjścia dla historii pobocznej serii „Dragon Ball”, zatytułowanej „Odrodzony jako Yamcha”.
Na początku zdanie wyjaśnienia, że za przeniesienie oryginalnego pomysłu mistrza Akiry Toriyamy odpowiada niejaki dragongarow Lee. Ten pierwszy miał nad projektem pieczę i jest pomysłodawcą tego tytułu. O tym, czym jest ta manga, tzn. na czym skupia się fabuła, wspomniałem już chwilę wcześniej, dodam więc tylko, że po tym, gdy gamoniowaty licealista odkrywa, że został Yamchą, postanawia sprawić, że jego losy potoczą się zupełnie inaczej niż w oryginalnej fabule. Cóż, ma o tyle łatwiej, że zna przecież na pamięć każdy wątek i każdy szczegół tamtej serii. Nic nie stoi więc na przeszkodzie, aby to właśnie były ukochany Bulmy został najsilniejszym wojownikiem na ziemi i pokonał najgorszych przeciwników prawda? No może tak łatwo nie jest i może się nieco zagalopowałem, ale nie zmienia to faktu, że Yamcha staje się kimś zupełnie innym, niż był.
Rzeczona manga to bardzo krótki tomik, którego lektura daje jednak masę frajdy. Autor poukrywał w niej mnóstwo, doprawdy mnóstwo, nawiązań do serii oryginalnej, co dla fanów Smoczych Kul będzie nie lada gratką. Wyszukiwanie tego typu fan servicu jest świetną zabawą, a możliwość spojrzenia na znane nam z przeszłości wydarzenia z zupełnie innej perspektywy jest doprawdy intrygująca. Owszem to nadal jest DB więc to na co możecie liczyć to lekka, dynamiczna, humorystyczna i absolutnie niezobowiązująca lektura, ale chyba właśnie po to zagląda się do świata wykreowanego przez mistrza Toriyamę? Cały ten tomik to jeden dynamiczny żart, dowcipna atmosfera, w której nie brakuje pojedynków i szybkiej akcji. Jednocześnie jednak autorowi udało się upchnąć też pewne twisty, które czytelnika zaskoczą.
I oczywiście jest tak, że manga ta oddziałuje na nasz sentymentalizm, pozwala nam wrócić do znanej i bardzo lubianej historii jednak nie jest to absolutnie jedyna zaleta tej historii. W mojej opinii broni się ona również jako samodzielna manga, a to z racji wykorzystanych w niej pomysłów autora. Już choćby to, że odrodzony Yamcha wie, że nie jest prawdziwy i, że trafił na karty komiksu, prowadzi do wielu komicznych scen. Tego typu rozwiązania sprawiają, że lektura staje się przyjemnością i nawet fakt, że ta manga jest tak krótka, nie zabiera nam radości z czytania. Wpływ na to ma zapewne też sama oprawa graficzna komiksu, w której dragonarow LEE doskonale imituje mistrza. Fani świata DB od początku poczują się tu jak w domu.
„Odrodzony jako Yamcha” to kolejny spinn-off serii, którą wydaje J.P.F., który należy docenić, i którym warto jest się bawić. Dla fanów DB pozycja obowiązkowa.
Odrodzony jako Yamcha
Scenariusz: Akira Toriyama
Rysunek: Dragongarow Lee
Wydawnictwo: JPF - Japonica Polonica Fantastica
4/2019
Oprawa: miękka
Papier: offset
Druk: cz-b
Wydanie: I
Cena z okładki: 18,90 zł
Dragon Ball Super #5
Historia o Yamchy nie jest jedyną opowieścią ze świata Dragon Ball, którą zaserwował nam w ostatnim czasie J.P.F. Na rynku pojawiła się bowiem również już piąta odsłona serii „Super”. Część ważna choćby z tego względu, że przynosi nam zakończenie sagi o Trunksie z przyszłości. Sagi, która rozgrywała się na przestrzeni kilku poprzednich tomów i która niosła ze sobą dużą dawkę pojedynków, śmiertelne zagrożenie dla ludzkości (w sumie norma, jeśli chodzi o świat DB) oraz mieszanie kilku płaszczyzn czasowych. W końcu jednak przyszła pora na zakończenie tej batalii. Zakończenie, które nieco...rozczarowuje. Przez te kilka tomików czytelnik przygotowywany był na epicką rozgrywkę, zmagania na śmierć i życie oraz bezwzględną walkę o przetrwanie. I w porządku trochę tego wszystkiego dostaliśmy, ale sam finisz tej batalii hmm można potraktować jako pewien dowcip, czy mrugnięcie okiem w stronę czytelników. Na pewno jest ono zaskakujące swoją prostotą i takie, które zostaje w pamięci, więc może zamierzony efekt został osiągnięty? Finał sagi warto jednak śledzić, gdyż ma ono też kolosalny wpływ na dalsze losy serii. Jako rzeczone mrugnięcie okiem w stronę czytelnika sprawdza się więc może i dobrze, natomiast zapewne spora grupa fanów liczyła na coś bardziej epickiego niż to, co zaserwował nam Akira Toriyama przy współpracy z Toyotarou.
Finał sagi o Trunksie to jednak nie koniec piątego tomiku serii. Druga jego połowa przynosi nam bowiem zupełnie nową odsłonę i nowe wydarzenia. I po lekturze, aż chciałoby się napisać, że historia zatoczyła koło a Dragon Ball powoli zaczyna zjadać swój ogon. Dlaczego? Ano dlatego, że przed nami kolejny wielki turniej o miano najsilniejszego fightera. Skądś już to znamy prawda? I być może powoli wszystko zaczyna się to robić nieco wtórne, ale z drugiej strony miliony fanów właśnie za pokazywanie niezliczonej ilości walk pokochało Dragon Balla. A jeśli tak to Toriyama kontynuuje to, co robić potrafi najlepiej i daje nam igrzyska w postaci pojedynków śmietanki wojowników. Możemy być też chyba spokojni o to, że w dalszej perspektywie rzeczony turniej przyniesie nam kilka zaskakujących rozwiązań i, że obserwowanie go będzie dużą przyjemnością.
Piąty tomik serii spod znaku „Super” z jednej strony nie wnosi wielkiego powiewu świeżości, ale z drugiej przynosi bardzo ważne dla losów uniwersum rozwiązania, a także chwilami potrafi zaskoczyć. Standardowo też otrzymujemy bez liku walk i niezwykle dynamiczną opowieść okraszoną humorem (niekiedy nieco naiwnym, bo Goku nigdy się nie ogarnie), czyli wszystko to, za co kochamy tę serię.
I już przestając narzekać, mogę stwierdzić, że szczerze mówiąc, ciekaw jestem, w jakim kierunku potoczy się dalsza fabuła i jak rozwinie się turniej wszechświatów, więc z niesłabnącym zainteresowaniem sięgnę po szóstą część „Dragon Ball Super”. Jestem przekonany, że autorzy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.
Dragon Ball Super #5
Scenarzysta:Akira Toriyama
Ilustrator:Toyotarou
Wydawnictwo:JPF - Japonica Polonica Fantastica
Oprawa:miękka
Papier:offset
Druk:cz-b
ISBN-13:9788374717359
Data wydania:27 marzec 2019
Dobrze czyta się takie recenzje. Ciekawy blog.
OdpowiedzUsuń