„Związane dusze. Pan absolutny” to komiks nieco nietypowy i taki, o którym nie było może zbyt głośno przed wydaniem. Nie zmienia to jednak faktu, że powinien mieć grono swoich odbiorców, którzy ucieszyli się z jego pojawienia się na rynku.
Grupą tą są z pewnością ci czytelnicy, którzy mieli okazję przeczytać powieść Krystiana Lewandowskiego zatytułowaną „Związane dusze”. „Pan absolutny” jest bowiem niejako mostem łączącym wydarzenia z tej książki z kolejną jego powieścią - „Lordowie upadli”. Pisarz postanowił wzbogacić wykreowany przez siebie świat o historię komiksową. Jak sam zauważa, akcja w tym komiksie toczy się nieco poza głównymi wątkami, dzięki czemu nawet ci, którzy nie czytali powieści bez trudu się w niej powinni odnaleźć. Tak po części jest, ale nie w stu procentach. Owszem, komiks tworzy w miarę zamkniętą całość (natomiast furtka do kolejnych odsłon pozostała otwarta), jego sens można wyłapać, natomiast mimo wszystko brakuje nieco większej ilości informacji, np. o bohaterach. Autor nie zdradza zbyt wiele wiadomości o nich (zapewne mając na uwadze to, że książka powiedziała odpowiednio dużo), przez co są oni nam nieco odlegli. Mało też wiemy o wykreowanym świecie. Choćby z tych dwóch powodów komiks ten docenią najbardziej fani pisarskiej twórczości autora.
Specyfiką tego tytułu może być też to, że Krystian Lewandowski jest tylko autorem scenariusza. Za rysunki odpowiada ktoś zupełnie inny. Kto? Ano właśnie... postać rysownika jest już dość dobrze znana, ma on na swoim koncie już kilka pozycji, ale jeśli ktoś sięgnie po zeszyt trochę przypadkowo, nie dowie się kim on jest. Niestety. Z nieznanych mi powodów w zeszycie zabrakło strony ze stopką informacją, a więc kto odpowiada za rysunki, scenariusz itp. Wygląda to tak, jakby za całość odpowiadał Krystian Lewandowski co nie do końca jest zgodne z prawdą, gdyż komiks rysował Tomasz Kleszcz, znany m.in. z komiksu „Umarłem na Gibraltarze”. Mało tego, tzw. inkerem był jeszcze ktoś inny, a mianowicie Łukasz Rydzewski. Tak przynajmniej wynika ze strony wspieram.to, za pomocą której autor zbierał środki na wydanie tego komiksu. Crowfundingowa zbiórka się powiodła i wszyscy wspierający otrzymali swój egzemplarz.
Ok, ale o czym więc jest ten komiks? Jest to historia utrzymana w klimacie fantasy o grupie swoistych łowców nagród, którzy przemierzają świat, eliminując wrogie jednostki i wykonując powierzone im zadania. Grupę wyróżnia to, że są w niej przedstawiciele kilku gatunków, jak choćby wilkołak, krasnolud czy chimera. Na naszą ekipę polują z kolei tzw. inkwizytorzy. Całość wzbogacają różnego rodzaju bogowie i większa afera, która toczy się obok wspomnianego wcześniej wątku. Przyznam szczerze, że podczas lektury czułem się nieco zagubiony. Fabuła była dla mnie dość zawiła, mieszające się wątki tworzyły delikatny chaos, a wszystko to podejrzewam było spowodowane właśnie brakiem znajomości powieści. Autorowi mimo starań ciężko było chyba przenieść na plansze komiksu wszystkie elementy, na których rozbudowę miał dużo więcej czasu w książce. Oddać mu trzeba, że w historii dość dużo się dzieje, jest tu sporo pojedynków, używania czarów i podobnych elementów, może mało oryginalnych, ale takich, bez których nie może obejść się historia fantasy. Brak głębszych wiadomości o samych bohaterach, o tym kim są i czemu polują na nich Inkwizytorzy i jeszcze kilka innych pytań oraz wątpliwości sprawiły jednak, że ciężko mi było zaangażować się w tę historię w pełni. Czegoś mi w niej zabrakło i mam przypuszczenia graniczące z pewnością, że tym „czymś” była nieznajomość powieści. To z jednej strony pokazuje, że nie jest to do końca komiks dla wszystkich, natomiast z drugiej pokazuje, że ci, którym książka przypadła do gustu powinni się odnaleźć też w komiksie.
Może więc rysunek jest tym elementem, który może do niego przyciągnąć? Tomek Kleszcz rozwinął na przestrzeni lat znacząco swój warsztat rysunkowy. Jego kreska stała się bardziej dojrzała, dokładna i co tu dużo mówić - ładniejsza, czego efektem były niedawno wydane „Bajki Ezopa”. W „Związanych duszach” klimat jest całkowicie inny, komiks utrzymany jest w bardzo mrocznym klimacie, plansze są czarno – białe, więc i ilustracje siłą rzeczy się różni. W mojej opinii tytuł ten jest jednak przy tym nieco nierówny. Obok plansz naprawdę ładnych, dopracowanych, dynamicznych są też takie, które nie do końca cieszą oko. Te są wówczas bardzo uproszczone, twarze ukazane na nich są nieco krzywe, a same plansze trochę nieczytelne. Przez to ten komiks to trochę taka huśtawka tudzież rollercoaster. Raz jest lepiej, raz gorzej. Wydaje mi się, że „Kleszcz” lepiej jednak odnajduje się w innych historiach. Szczególnie uważni dostrzegą w kilku miejscach jeszcze ślady po szkicu, które nie zostały w pełni usunięte (?). Ogromnym plusem jest natomiast to, że plansze pozbawione są pełnej palety barw. Patrząc na bonusowe strony z ilustracjami bohaterów przychodzi na myśl, że dobrze się stało, iż pozycję tę wydano w czerni i bieli. Klimat na pewno na tym zyskał.
Z jednoznaczną oceną tego komiksu mam więc pewien problem. Z jednej strony dostrzegam w nim pewien potencjał, gdyż akcji jest tu pod dostatkiem, postaci i sama historia mają zadatki na ciekawą opowieść, natomiast z drugiej bohaterowie ci są za bardzo anonimowi, pomysł nie należy do zbyt oryginalnych i w pełni docenią go głównie fani powieści. Powinni być usatysfakcjonowani tą opowieścią. Reszta? Cóż, decyzję pozostawiam czytelnikom, aczkolwiek fakt udanej zbiórki finansowej o czymś pozytywnym : świadczy. Ciekawe czy autor zdecyduje się na kontynuowanie tej serii. Na okładce komiks został oznaczony jako pierwszy tom, więc istnieje zapewne plan na kolejne. Jak wyjdzie w praktyce, przekonamy się pewnie niebawem.
Związane dusze: Pan absolutny
format: B5
druk cz-b + kolorowa wkładka
stron: 56
scenariusz: Krystian Lewandowski
szkic: Tomasz Kleszcz
tusz: Tomasz Kleszcz, Łukasz Rydzewski
tekst opublikowano pierwotnie na portalu paradoks.net.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz