Składająca się z pięciu odsłon seria „Green Blood” właśnie się zakończyła i jest to powód do smutku przynajmniej z dwóch powodów. Jakie to powody? O tym kilka słów poniżej.
Po pierwsze Wydawnictwo J.P.F. wprowadziło na rynek tytuł doprawdy wyborny, którego lektura sprawia satysfakcję o czym kilkukrotnie już pisałem na „Półce”. Po drugie ostatnia część, czyli samo zakończenie tej historii chyba nieco rozczarowuje. Być może nakręcony poprzednimi odsłonami serii miałem zbyt wygórowane oczekiwania, ale czuje po finale pewien niedosyt. Owszem, jest tu dużo akcji, chyba jeszcze więcej niż w poprzedniej części, przemocy również nie brakuje natomiast jak dla mnie jest tego wszystkiego za duży natłok. Odnoszę wrażenie, że nagromadzeniem pojedynków, strzelanin i walk Masasumi Kakizaki chciał w pewien sposób zakryć brak pomysłu na rozstrzygnięcie swojej opowieści.
Ostatnia, piąta odsłona komiksu to rozstrzygnięcie walki „białych twarzy” z Indianami, a także finałowa konfrontacja braci Burns z własnym ojcem do czego historia ta zmierzała od samego początku. Trup w tej części ściele się gęsto, dzieje się od groma, aż w pewnym momencie można się nieco w tym wszystkim pogubić. Zamiast prowadzić spokojną narrację, prowadzącą do ostatecznego rozstrzygnięcia, mangaka zapragnął ukazać jeszcze więcej, jeszcze krwawiej i jeszcze brutalniej co chyba trochę przekroczyło granice, czego efektem jest pomysł z porwaniem statku i wzięciem za zakładników...całego miasta. Trochę nieracjonalne sceny, a przy tym momentami nieco przewidywalne, doskonale ukazują jak prowadzone jest zakończenie tej mangi. Zabrakło tu nieco więcej emocji, których było przecież tak dużo w poprzednich częściach.
Marudzę, narzekam i krytykuję więc co ja chciałbym w niej zobaczyć? Przede wszystkim mniej przewidywalności, skupienia się bardziej na relacjach ojca z synami, która doprowadziła do całej vendetty i nawiązania do wątków z poprzednich odsłon. O części bohaterów nie wiemy, bowiem absolutnie nic, tzn. nie mamy pojęcia jak zakończyła się ich historia. Fajnie byłoby, gdyby zamiast wprowadzania nowych wątków, Kakizaki nieco zwolnił i w sposób bardziej przemyślany spuentował całą serie. Plusem jest natomiast fakt, że finał nie jest do końca klasycznym happy-endem co zawsze należy docenić.
Żeby być dobrze zrozumianym, nadal uważam, że „Green Blood” to tytuł, który fani mangi absolutnie powinni znać, bo jest to rzecz świetna. Bardzo dużo akcji, ciekawi bohaterowie, spora dawka przemocy i genialne rysunki powodują, że czytanie tej serii to czysta przyjemność. Zakończenie rzuca co prawda niewielki cień na całość, ale absolutnie w żaden sposób nie powinien przekreślać tego co mangaka zrobił do tej pory. Zresztą nie zdziwiłbym się, gdyby zakończenie tej serii przypadło do gustu wielu z was. Ja może po prostu inaczej je sobie wyobrażałem, liczyłem na coś nieco innego stąd też moja dość krytyczna opinia o ostatniej części. Tak czy inaczej bardzo polecam ten tytuł starszym czytelnikom komiksów.
Green Blood #5
Scenariusz: Kakizaki Masasumi
Rysunek: Kakizaki Masasumi
Wydawnictwo: JPF - Japonica Polonica Fantastica
Wydanie I: 9/2016
Format: A5
Oprawa: miękka w obwolucie
Papier: offset
Druk: cz.-b.
Cena z okładki: 25,20 zł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz