wtorek, 10 lutego 2015

(Recenzja) Łukasz Mazur - Opowieści Niestworzone #1: Planeta Uciętych Kończyn

Nagrodę publiczności w kategorii najlepszy polski album komiksowy podczas jubileuszowego XXV MFKiG w Łodzi odebrał Łukasz Mazur za pierwszą część Opowieści Niestworzonych zatytułowaną Planeta Uciętych Kończyn.









I, choć wyróżnienie to wywołało w środowisku czytelników komiksów pewne kontrowersje to właśnie z tego powodu (aby sprawdzić czy polemika na ten temat jest słuszna) warto było się z tym tytułem zapoznać. Na początek, by temat nagrody ostatecznie zamknąć wspomnę, tylko że moim skromnym zdaniem w ubiegłym roku na rynku pojawiły się komiksy lepsze niż praca Mazura i według mnie kto inny nagrodę tę powinien zdobyć, ale nie oznacza to w żadnym wypadku, że "Planeta" Łukasza jest zła.

 


Jest wręcz odwrotnie, bo to naprawdę bardzo przyjemny i przystępny tytuł. Osoba autora była mi do tej pory głównie znana ze współpracy z duetem Piotr Nowacki / Bartosz Sztybor. Pomagał on wymienionej dwójce przy naprawdę wybornym It's Not About That, do którego nałożył kolor i równie dobrym Byle do piątku trzynastego. Do tego drugiego komiksu (w wydaniu zbiorczym) stworzył on okładkę. Czytelnicy komiksowych zinów zapewne będą Mazura kojarzyć także z Bicepsa, w którym to ukazują się jego prace. Osoba autora jak widać nie jest więc osobą anonimową. Planeta Uciętych Kończyn jest jednak do tej pory jego najlepszą komiksową pracą.
 
Co jest takiego wyjątkowego w komiksie, że tak urzekł on uczestników łódzkiego festiwalu? Moim zdaniem niemalże perfekcyjna zabawa konwencją komiksu superbohaterskiego. Dziś, w czasach, w których za sprawą choćby WKKM „trykociarze” przeżywają kolejny szczyt popularności, komiks Łukasza Mazura jest takim sprowadzeniem tych historii "na ziemię". Począwszy od okładki, poprzez kolejne strony komiksu, a kończąc na dodatkach zamieszczonych na końcu zeszytu wszystko, to jest pastiszem komiksowych opowieści o superbohaterach.


Akcja skupia się na bardzo przeciętnym (wydawałoby się) Peterze Parkerze (zbieżność nazwisk całkowicie przypadkowa), który pod postacią Człowieka Rakiety ratuje świat przed kolejnymi niebezpieczeństwami. Sytuacja w jego życiu prywatnym się nieco komplikuje, gdy jego dziewczyna...(imienia nie zdradzę) zachodzi w ciąże. Parker, choć nie chce, aby jego wybranka się o niego martwiła, to z drugiej strony nie może przecież odmówić pomocy Prezydentowi, który prosi go o to, aby ten uratował jego córkę z rąk niebezpiecznych kosmitów. Tak oto zaczyna się przygoda Człowieka Rakiety, który wyrusza wraz ze swoim towarzyszem Brucem Waynem (heh) na niebezpieczną misję. Choć z początku wszystko idzie zgodnie z planem, to jednak szybko sprawy się komplikują, a misja przyjmuje naprawdę nieoczekiwany obrót. Wydobycie córeczki prezydenta z rąk porywaczy nie będzie takie łatwe jak mogłoby się wydawać. Parker nie zamierza się jednak poddawać. Tak, po krótce prezentuje się fabuła Planety Uciętych Kończyn, o której nie można raczej napisać nic więcej, aby nie zepsuć Wam przyjemności czytania.
 
Zresztą scenariusz jest tak naprawdę sprawą nieco drugorzędną, a to ze względu na fakt, że posłużył on głównie do „wypunktowania” zasad rządzących światem trykociarzy. Kilka przykładów? Proszę bardzo. Na okładce widzimy znaczek zatwierdzający komiks przez „Cosmic code” - każdy czytelnik amerykańskich zeszytówek bez problemu odnajdzie odniesienie do niego w rzeczywistości. Idźmy jednak dalej... pierwsza strona komiksu i co tu mamy? Odnośnik w postaci *, a poniżej wyjaśnienie: „historia wcześniej nie publikowana w Polsce”. Znacie to prawda? Znacie na pewno, ja też znam. Im dalej w las, tym podobnych przykładów jest więcej. Wspomniany już wcześniej towarzysz naszego superbohatera, pełniący rolę taką jak w innych historiach pełni Robin dla Batmana czy samo zdobycie supermocy (zamiana w hmm...rakietę) po ugryzieniu przez radioaktywnego przybysza z kosmosu. Co ciekawe choć Amerykanie o tym nie pisali, to Łukasz Mazur postanowił raz na zawsze zakończyć różnego rodzaju domysły bohater zdobył nowe zdolności, ale na TE umiejętności nie miało to żadnego wpływu. Wymieniać takie smaczki można by naprawdę długo, ale lepiej odkrywać je chyba samemu. Mazur odnosi się w swoim komiksie również do kultowych już elementów zeszytówek TM-Semic jak zamieszczone w nich strony klubowe, doskonale je parodiując. to naprawdę mocne elementy tego tytułu.
 


Również sposób prowadzenia fabuły jest jedną wielką zabawą konwencją. Podczas, gdy komiks superbohaterski skupia się przecież głównie na ukazywaniu walk, tak Łukasz Mazur postanowił pokazać, że można rozwiązać to nieco inaczejI tak, dzięki temu przez trzy strony obserwujemy siedzącego przed siedzibą wroga Parkera, a o tym, że w środku toczy się zażarta walka dowiadujemy się tylko i wyłącznie ze strzępków odgłosów, które docierają do jego uszu (a naszych oczu). Zabieg niezwykle ryzykowny, ale w takiej konwencji sprawdzający się wybornie i wywołujący przy tym wręcz salwy śmiechu.
 
Co ciekawe nawet w tak humorystycznym komiksie odnaleźć można i poważne zagadnienia natury wręcz egzystencjalnej. Pytanie na ile powinien zdecydować się bohater, który chce wykonać swoja misję i, gdzie kończy się chęć niesienia pomocy a zaczyna szaleństwo pozostawia on bez odpowiedzi, aby każdy z nas mógł o tym pomyśleć samemu. Cóż, nie tylko Spider-Man'a może przecież męczyć kwestia odpowiedzialności, która podąża wraz z wielką mocą prawda?
 
Do założeń komiksu autor dopasował styl graficzny. Kreskówkowa i zdecydowanie uproszczona kreska przywodzi na myśl produkcje pokazywane na telewizyjnym kanale Cartoon Network. Stylem przypomina ona nieco , którą w swoich komiksach wykorzystuje Piotr Nowacki. To oczywiście komplement i, choć nie znajdziemy tu wielkich graficznych fajerwerków, a do tytułów takich jak Marvels "Planeta" stoi w totalnej opozycji, to jednak patrzy się na niego z przyjemnością.
 


Czy, więc warto sięgnąć po ten komiks? Moim zdanie zdecydowanie tak. Będący pastiszem (parodią?) opowieści o trykociarzach, uwydatnia wszystkie najważniejsze cechy tego stylu i sprawia jednocześnie, że jest to historia momentami wręcz mocno komediowa. Warto podkreślić przy tym również fakt, że przecież w dalszym ciągu jest to zgrabna historia o ratowaniu "dobrych" z rąk "złych", więc nie dość, że pewnie nie raz się podczas lektury uśmiechniecie, to dodatkowo jeszcze wciągnie was sama fabuła. Cały ten komiks to jeden wielki żart w pozytywnym znaczeniu tego słowa i tak należy go traktować. Bardzo przyjemna i dowcipna historia, w której głównym założeniem jest dobra zabawa i wyszukiwanie kolejnych smaczków poukrywanych w poszczególnych elementach zeszytu. A, że jest tego sporo to naprawdę możecie mieć krótką chwilę (komiks czyta się ekspresowo) przyjemności podczas lektury Planety Uciętych Kończyn.

Opowieści Niestworzone #1: Planeta Uciętych Kończyn

Scenariusz: Łukasz Mazur
Rysunek: Łukasz Mazur
Wydawnictwo: ATY
Rok wydania polskiego: 5/2014
Liczba stron: 24
Format: 160x230 mm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: cz.-b.
Wydanie: I
Cena z okładki: 10 zł

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz