sobota, 28 lutego 2015

(NIErecenzja) Pet Shop of Horrors na półmetku

Za nami półmetek serii Pet Shop of Horrors, która ukazuje się w naszym kraju nakładem Wydawnictwa Taiga. Całkiem niedawno na rynku zadebiutowała piąta część serialu o sklepie z naprawdę dziwnymi zwierzętami, który prowadzi Hrabia D. To chyba najlepszy czas, aby dokonać pierwszego podsumowania.







PSoH to dzieło urodzonej w Tokio Matsuri Akino, specjalizującej się w komiksach z pogranicza fantasy i horroru z dużą dozą shojo. Licząca sobie 10 tomów seria publikowana była w Japonii w latach 1995 – 1998 i, co ciekawe doczekała się również animowanej ekranizacji. Od 2005 roku czytelnicy w Kraju Kwitnącej Wiśni mogli zaczytywać się w kontynuacji tej serii. Do dnia dzisiejszego wydanych zostało osiem albumów.

Scenariusz "oryginalnej" mangi jest skonstruowany w ten sposób, że każdy kolejny tom jest oddzielnym albumem, który czytać można bez znajomości poprzedniego. W każdym tomie znajdziemy cztery luźne epizody (ciekawostka – po angielsku tytuł każdego z nich to słowo na literę „d”), które łączy w całość dwójka bohaterów. Wspomniany już wcześniej Hrabia D oraz ciapowaty detektyw Leon. Ten pierwszy prowadzi sklep ze zwierzętami w Chinatown, a ten drugi "zagiął na niego parol", chcąc go aresztować, będąc pewnym, że jest on odpowiedzialny za szereg dziwnych zdarzeń i śmierci, które dzieją się zawsze tam, gdzie pojawia się chiński Hrabia. Reszta postaci występująca w mandze to tak naprawdę osoby, które pojawiają się tylko i wyłącznie w jednej części, po czym całkowicie znikają. 



Sklep prowadzony przez naszego bohatera nie jest zwykłym sklepem, a zwierzęta, które oferuje zainteresowanym kupcom nie należą do przeciętnych. Hrabia tak naprawdę sprzedaje sposoby na zrealizowanie ludzkich pragnień (zaklęte w ciała zwierząt i roślin), a że te nie zawsze są szlachetne, przynosząc wiele przygód, tak i w mandze dzieje się wiele. I tak np. w drugiej części obserwujemy przygody ogromnej i bardzo krwiożerczej ryby, która  rozczłonkowuje ciało swojej ofiary, a w trzeciej poznajemy dziewczynkę – psa, której radość i szczęście przemienia się w chorą zazdrość. W ostateczności prowadzi ona do tragedii. Takie właśnie są „produkty” sprzedawane w sklepie Hrabiego. To co na pierwszy rzut oka wydaje się całkiem normalne, szybko okazuje się być czymś całkowicie odmiennym od początkowego wrażenia.

Na pojedynczych epizodach, opiera się cała fabuła serii. Co prawda mamy tu wspomniany wcześniej wątek poszukiwania haka na Hrabiego przez dzielnego stróża prawa, a w najnowszej części wprowadzona została postać młodego członka rodziny Leona, ale nie wydaje się to mieć większego wpływu na całość historii. W ogóle bohaterowie, sami w sobie, nie skupiają na czytelnikach całej uwagi. Niewiele tak naprawdę o nich wiemy. Myślę, że jest to celowy zabieg autorki, która chce skierować uwagę czytelników na zupełnie inne tory. To ci pozornie epizodyczni bohaterowie, ich pragnienia i żądze są tym, na co należy zwrócić swoją uwagę. Reszta jest tylko, choć ważnym to jednak tylko dodatkiem.



To co można bez wątpienia stwierdzić po tych pięciu tomach, to fakt, że na ich przestrzeni znacząco zmieniał się klimat historii. Początkowe dwa tomy to był doprawdy wyborny horror z mocno tajemniczymi elementami. Niektóre epizody mogły szokować jeśli nie brutalnością to przynajmniej rozwiązaniami scenariuszowymi i ich bezkompromisowością. Czytelnicy mogli dostrzec w nich naprawdę wiele krwawych i mrocznych scen, które autorka nie bojąc się ukazania śmierci, rysowała w bardzo wymowny sposób. Do dziś przed oczami mam tę, w której od środka rozrywany jest brzuch ciężarnej bohaterki epizodu... Im dalej jednak zmierza seria, tym jej klimat staje się dużo lżejszy, a autorka skupia się na nieco innych elementach. Cały czas jest to tytuł zagadkowy, ale całość nie jest już tak mroczna, a przy tym pojawiają się elementy choćby romansu, czyli takie oczko puszczone w kierunku czytelniczek. Mi osobiście bardziej pasował klimat początkowych epizodów, dlatego z tym większą radością przyjmuję każdy epizod, będący nawiązaniem do pierwszych odsłon mangi. I tak w najnowszej części można chyba za taki uznać epizod zatytułowany: „Dance”, w którym obserwujemy rywalizację dwóch tancerek chcących zostać gwiazdami baletu i walczących o przypodobanie się mężczyźnie. Jedna z nich gotowa jest pójść nawet po trupach (dosłownie), aby okazać się tą lepszą, efektem czego jest krwawy finałowy taniec wykonany na deskach teatru.

Należy podkreślić ogromną różnorodność tematyczną epizodów. Raz są one mniej poważne, innym razem dotykają tematów ważnych. Wystarczy napisać, ze jeden z rozdziałów poświęcony jest pośrednio holokaustowi. Nie brakuje tu również rozważań o ludzkim sumieniu, i niestety często ludzkich odruchach jak zazdrość, czy chciwość, które w bardzo wyrafinowany sposób piętnuje Matsuri. 



Pierwsze co zwróciło (a przy tym i trochę odrzuciło) moją uwagę po zajrzeniu do środka mangi to kreska autorki. Bardzo delikatny, i jeszcze bardziej kobiecy styl prezentowania postaci sprawia, że męscy (przynajmniej w teorii) bohaterowie mają bardzo damski wygląd. Ich wygląd jest przesadnie wychudzony, a ciała wysokie i delikatne. Mnie na początku to mocno kłuło w oczy, ale teraz już się przyzwyczaiłem do faktu, że bohaterowie to typowi idealni „bishoneni”. Autorce oddać natomiast trzeba, że przez wszystkie dotychczasowe tomy trzyma równy poziom rysunku. Nie ma tu wielkich fajerwerków, ale jest za to równa praca, która owocuje całkiem udanym graficznie tytułem. Im więcej w mandze pojawia się przedstawicielek płci pięknej tym mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że mangaczka ma dar efektownego ich ukazywania i to bez względu czy ma przedstawić tajemniczą femme fatale czy młodą, niewinną nastolatkę.

Jak bym więc podsumował pierwsza połowę serii? Pet Shop of Horrors to tytuł intrygujący i naprawdę tajemniczy. Po pierwszych tomach, które były wręcz klasycznym horrorem, następne są już w spokojniejszym klimacie, ale cały czas od czasu do czasu autorka puszcza wodze fantazji i nad Chinatown pojawia się mrok. Te epizody są w moim przekonaniu najlepsze, ale w pozostałych poszczególni czytelnicy powinni znaleźć coś dla siebie. Wraz z kolejnymi odsłonami serii można dać się wciągnąć w świat tajemniczych zwierząt Hrabiego D i w ostatecznym rozrachunku myślę, że warto dać tej serii szansę, gdyż ma szansę trafić w wiele gustów, choć nie każdemu z pewnością do niego przypadnie. Pytanie, które mnie trapi to jak tytuł ten się zakończy i czy Matsuri Akino jest w stanie nas jeszcze czymś zaskoczyć?

 

Aha, tak gwoli przypomnienia: od drugiego tomu serii „Półka” objęła patronat medialny nad tym tytułem.

Pet Shop of Horrors

Rysunek: Akino Matsuri
Scenariusz: Akino Matsuri




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz