Tekst pojawił się na stronie internetowej magazynu, natomiast ja gorąco namawiam do zakupu czasopisma. Na stronie tekst ten jest dłuższy, ale nie chcę psuć Wam zabawy i możliwości zapoznania się z nim w wersji papierowej ;)
Wczesna wiosna była szara, bura i absolutnie nie zachęcała do jakichkolwiek bliskich wypraw. Snując się po Facebooku i stronach z tanimi lotami, człowiek szukał jakiegoś celu w życiu. I wtedy właśnie nadeszła wiadomość od Piotrka: – Przyjęli mnie na zawody w Japonii. Jedziemy?Zawody okazały się biegiem na ultradystansie 160 kilometrów dookoła świętej góry Fuji. A Piotrek to nie kto inny, jak Piotr Hercog, nasz czołowy biegacz górski, który szukając ambitnych celów, znalazł cykl Ultra Tour World Tour, a w jego ramach właśnie zawody w Japonii – Ultra Trail Mt. Fuji. Decyzja została podjęta właściwie w jednej chwili. W Japonii nas jeszcze nie było. Fuji brzmiało magicznie przyciągająco; kwestia rywalizacji sportowej mocno mobilizowała Piotrka, ja z kolei tradycyjnie miałem zajmować się suportem, czyli wsparciem zawodnika na trasie.Wygląd lotniska w Tokio w niczym nie odbiegał od wyglądu innych lotnisk na świecie. Zderzenie z japońską rzeczywistością przeżyliśmy, gdy wysiedliśmy na stacji metra Shinjuku, na którą zawiózł nas pociąg z lotniska. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że jest to największa stacja podziemnej kolejki, na której codziennie wsiada i wysiada pół miliona pasażerów! Krzyżuje się tam niezliczona ilość linii metra, kolei, tramwajów i nie wiadomo jeszcze czego. Miliony podobnych do siebie Japończyków i Japonek biegną skądś dokądś. Wydawało się nam, że nie mamy najmniejszych szans na odnalezienie pociągu, który miał nas zawieźć pod Fuji. Krążyliśmy jak widma po tej stacji, przepychając się w tłumie, chodząc od kasy do informacji i od informacji do kasy, żeby najpierw się dowiedzieć, jak dojechać, potem jak kupić bilet, na końcu wreszcie – jak trafić na peron. Wszyscy byli oczywiście bardzo mili, kiwali głowami, uśmiechali się, ale zanim zrozumieliśmy, co do nas mówią, używając lokalnych nazw pociągów – chwilę to trwało.W końcu się udało. Do stacji FujiSan dojechaliśmy ostatnim możliwym pociągiem. Teraz tylko znaleźć nocleg i gotowe…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz