niedziela, 14 grudnia 2014

(Recenzja) Hugo Pratt / Milo Manara - Indiańskie lato

Termin „indiańskie lato” ma swój odpowiednik również w naszym kraju w postaci „babiego lata”. Są to tak naprawdę ostatnie dni ciepła w pełnym słońcu, które zwiastują zbliżającą się jesień, a co za tym idzie, deszcze i ponure chwile. Zanim jednak do tego dojdzie cieszymy się tymi ostatnimi promieniami słońca, korzystając z nich i czerpiąc garściami energię, którą nam dają...







Tak też robi dwójka Indian, u których w młodych żyłach pulsuje gorąca krew. Temperatura jeszcze wzrasta, gdy przed ich oczami pojawia się piękna i ponętną blondwłosa piękność. Dwójka młodzieńców nie potrafi zapanować nad pożądaniem, dopuszczając się na niej gwałtu. Świadkiem tej sceny jest niejaki Abner, który w imię zemsty zabija i skalpuje napastników. Sprawa bardzo szybko wychodzi na jaw, a między (utrzymującymi do tej pory pokojowe stosunki) Indianami i ich białymi sąsiadami dochodzi do konfliktu, który szybko przeradza się w brutalną wojnę. Toczy się ona w scenerii pięknej końcówki lata, które obserwujemy na rysunkach Milo Manary.



To właśnie Milo Manara odpowiada za oprawę albumu „Indiańskie lato”. Włoch, znany głównie z mocno erotyzujących komiksów takich jak: „Klik”, „Borgia” czy „HP i Giuseppe Bergman”, połączył swoje siły z rodakiem Hugo Prattem (twórca m.in. „Corto Maltese”) i wspólnie stworzyli udaną (ale i dość brutalną) komiksową podróż do czasów kolonizacji Ameryki Północnej. Osiedlanie się ludności na terenach zajmowanych dotychczas przez Indian jest chyba jednym z najbardziej wstydliwych epizodów w dziejach Ameryki, natomiast komiks „Indiańskie lato” pozwala spojrzeć  na niego z nieco innej perspektywy. Tutaj główną rolę odgrywają uczucie znane człowiekowi od zarania dziejów, czyli zemsta i pożądanie. Pratt pomija całkowicie wątek samej kolonizacji, skupiając się na innych wydarzeniach.

„Indiańskie lato” to historia bezwstydna, a bardzo często wręcz perwersyjna, której fabułę doskonale podkreślają erotyczne kadry Manary. Żeby być zgodnym z prawdą trzeba dodać, że tych nie ma w komiksie wiele, gdyż autorzy nie mieli zamiaru tworzyć historii stricte erotycznej. Te, które do albumu trafiły, przesiąknięte są wspomnianą już wcześniej perwersją. Nie może być jednak inaczej, skoro Manara obrazuje związki kazirodcze czy seks z wielebnym. Seksualne napięcie daje się wyczuć zresztą zawsze wówczas, gdy ukazana zostaje postać Phillis, która od najmłodszych lat miała styczność z cielesnymi rozkoszami.

Album, stworzony przez dwójkę Włochów, to jednak nie tylko erotyka i seks, to również (a może przede wszystkim) bardzo skomplikowane relacje łączące poszczególne postacie. Często są to więzi, które w normalnych domach nie mogłyby mieć miejsca. Związki te są skomplikowane, a konflikty występują bardzo często również w pozornie zgodnych środowiskach. W tym wszystkim odnaleźć się muszą jeszcze Indianie, którzy jako ludzie dumni, nie mogą pozwolić na to, aby morderstwo ich braci nie zostało pomszczone. Wydaje się rozumieć to również autor scenariusza, który w żadnym momencie nie daje po sobie poznać, że potępia ich za momentami naprawdę krwawą jatkę, którą urządzają. Pratt pozostaje w tej batalii bezstronnym obserwatorem, który przytacza poszczególne fakty. Na uwagę zasługuje również to, w jaki sposób buduje on bohaterów. Zasadniczo odniosłem wrażenie, że żaden z nich, tzn. ani Indianie ani kolonizatorzy, nie wzbudzają jednostronnej niechęci czy sympatii. Są to osoby niejednoznaczne moralnie, które nawet czyny właściwe mieszają z tymi, których dopuścić się nie powinni. Takim jaskrawym przykładem może być scena z początku komiksu, gdy Abner, po wcześniejszym zabiciu dwóch Indian, wykazuje się dużą i pewnie przesadną brutalnością, zdejmując z nich skalpy (oczywiście pamiętając o czasach, w których toczy się akcja), które następnie porzuca na ziemi.



Komiks, mimo tego że jest perwersyjny i „brudny”, czyta się naprawdę dobrze. Do poruszającego scenariusza dostosował się rysownik, którego kadry są niezwykle wyraziste. Sposób prowadzenia akcji w dużej mierze zależy od niego, gdyż nie brakuje w komiksie stron, w których nie pada ani jedno zdanie, a całe napięcie budowane jest właśnie dzięki pracy Manary. Czytelnik odczytuje więc nie tylko zamiary, ale i emocje, które targają poszczególnymi bohaterami, z mimiki ich twarzy i zachowania. To, że Manara wybornie (co w „Indiańskim lecie” potwierdził) radzi sobie ze scenami erotycznymi, każdy z nas wiedział, ale tym komiksem potwierdził również umiejętności twórcy albumów przygodowych. Zarówno sceny statyczne jak i te, w których widzimy walkę, narysowane są  niemalże perfekcyjnie. Ich dynamika w połączeniu z leniwą i spokojną aurą panującą w tych dniach daje niesamowite połączenie.

„Indiańskie lato” poza tym, że jest udanym komiksem – nieco upraszczając – przygodowym, podejmuje wiele trudnych tematów. Kazirodztwo, wykorzystywanie swojej pozycji przez wielebnych, którzy dopuszczali się gwałtów na kobietach, czy związki, z których na świat przychodziły bękarty, a ich matki były za to naznaczane wypalanymi na twarzach literami, są tylko częścią z nich. Wszystkie one sprawiają jednak, że jest to wciągający i bardzo dobry komiks dla dorosłego czytelnika.



Podsumowując  – „Indiańskie lato” jest tytułem godnym polecenia. Dość leniwie prowadzona narracja w połączeniu z dynamiczną tematyką sprawia, że dostajemy ciekawą opowieść. Zemsta przeplata się tu z trudnymi osobistymi relacjami, łączącymi obydwie strony konfliktu, i tajemnicami, którymi są one okryte, a wszystko to podsycone zostaje zmysłowością, a niekiedy perwersją erotycznych scen Manary. Za naszymi oknami dominuje już niestety ta brudna i szara jesień, ale za sprawą dwójki Włochów i ich wspólnego komiksu mamy szansę jeszcze raz powrócić do okresu babiego lata, rozkoszując się udaną komiksową rozrywką.

Indiańskie lato

Scenariusz: Hugo Pratt
Rysunek: Milo Manara
Wydawnictwo: Egmont
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Data publikacji: 03.11.2014 r.
Liczba stron: 152
Format: 215 x 290
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
Wydanie: II
Cena: 99,99 zł

4 komentarze:

  1. "Komiks, mimo tego że jest perwersyjny i „brudny”, czyta się naprawdę dobrze"
    A dlaczego mimo tego? Czemu komiks brutalny i perwersyjny ma się źle czytać?

    Mxztplx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie każdemu taka konwencja przypadnie do gustu. Niektórzy szukają w komiksie czegoś innego. Tutaj jednak fakt ten nie odbiera przyjemności czytania.

      Usuń
  2. "Żeby być zgodnym z prawdą trzeba dodać, że tych nie ma w komiksie wiele, gdyż autorzy nie mieli zamiaru tworzyć historii stricte erotycznej. "
    No trochę nie zadałeś sobie trudu, bo historia jest ocenzurowana w porównaniu z pierwowzorem. Wycięto z niej parę śmielszych scen, podobnie zresztą postąpiono z Klikiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ale pomimo tego nie jest to historia, która ma się skupiać na erotyce tylko i wyłącznie. Choć autor rysunków ma "zapędy" do tworzenia mocnej erotyki to tutaj "musiał" się nieco ograniczać. Myślę, że nawet ta pierwotna wersja nie zmieniłaby tej oceny, ale dzięki za zwrócenie uwagi.

      Usuń