Z komiksem Na własny koszt Chestera Browna mam nie lada problem. Problem polegający na tym, że jest to pamiętnik i w takim wypadku niestety ciężko uniknąć oceny nie tylko komiksu, jako dzieła, ale i poglądów czy prowadzonego życia przez jego autora.
A te niestety nie mogą spotkać się z pozytywną opinią. Nie wiem czy to wynika z pruderyjności (raczej nie) czy z konserwatywnych poglądów (już prędzej), ale usprawiedliwianie prostytucji jest w moim mniemaniu kompletnie nie na miejscu. Jest szkodliwe, a ona sama w żadnym wypadku nie powinna być legalna o co apeluje autor komiksu. Gdy ktoś (niestety to się zdarza vide Pani Szczuka) wspomina o tym, aby zalegalizować taką formę zarabiania, mam ochotę zapytać – czy chciałbyś/abyś, aby Twoja córka była - za przeproszeniem - dziwką?!
Wracając jednak do samego komiksu, choć prywatne opinie będą się zapewne jeszcze przewijać. Na własny koszt to zapis przeżyć autora, który pewnego dnia postanawia rozpocząć swoją przygodę z burdelami. W przeciągu kilku lat odwiedza ich cały szereg, poznając coraz to nowsze prostytutki. Dzięki komiksowi zapoznajemy się z „rozwojem wewnętrznym" jaki przeżywa nasz bohater. Poczynając od ogromnej dozy niepewności czy wręcz strachu przed pierwszą wyprawą (strachu przed prowokacją policyjną), po pozbawione jakichkolwiek wątpliwości, zapraszanie kobiet do własnego mieszkania, gdy seks za pieniądze był już dla niego czymś najnormalniejszym na świecie.
Chester ukazuje nam problemy bywalca tego typu miejsc. I jeśli kwestia zdobywania pieniędzy na seks jest sprawą całkowicie prywatną, tak już wiek dziewczyn wzbudził we mnie spore kontrowersje. Niesmak wręcz towarzyszył, gdy ukazana była jedna z przygód, kiedy to spotykał się z bardzo młodą dziewczynką, której „na słowo” uwierzył, że jest pełnoletnia…
Niesmak jest zresztą tym słowem, które najlepiej określa mój stan podczas lektury tego komiksu. Parafrazując jego tytuł „na własne życzenie” po niego sięgnąłem, ale podejście autora do kobiet sprawiło, że w pewnym momencie liczyłem już tylko na to, aby historia się zakończyła. Daleko mi do poglądów feministycznych, ale doprawdy Brown traktuje kobiety jak towar na bazarze. Scenariusz skupia się na ukazaniu od jednej wizyty w burdelu do drugiej. Od seksu do seksu, który tylko czasami przerywany jest dyskusjami prowadzonymi z kolegami czy to co robi jest w ogóle właściwe. A w zasadzie inaczej, koledzy przekonują go, że robi źle, a Brown twardo stoi przy swoim, głuchy na jakiekolwiek argumenty.
Warstwa graficzna prezentuje się bardzo minimalistycznie. Osiem kadrów na każdej stronie, ułożonych w „siatkę” 2X4. Warto zwrócić uwagę, że twarze pokazanych postaci nie wyrażają absolutnie żadnych uczuć.
Na każdym rysunku wyglądają one identycznie. Poza tym na żadnym rysunku nie będzie nam dane spojrzeć na twarze prostytutek. Autor celowo i bardzo zręcznie unikał ich ukazania, aby dziewczyny te mogły zachować anonimowość.
Na końcu książki otrzymamy posłowie oraz szereg dodatków, w których Brown stara się przekonać czytelników, że prostytucja nie jest niczym złym, co wzbudza mój zdecydowany sprzeciw. Całość kończą natomiast komentarze do poszczególnych kadrów. Zabieg nieczęsto stosowany.
Centrala, która jak sama się reklamuje wydaje mądre komiksy, w tym wypadku wybrała drogę dość kontrowersyjną. Te kontrowersje pogłębia dodatkowo fakt, że na okładce zabrakło jakiejkolwiek wzmianki o tym, że jest on przeznaczony dla czytelnika dorosłego. Sama tematyka, ale i niektóre kadry sprawiają, że tytuł nie powinien być czytany przez małoletnich miłośników komiksu. Szkoda, że w wydawnictwie nikt o tym nie pomyślał i chociaż w ten sposób nie ostrzegł potencjalnych nabywców, którymi mogą być dzieci. Czy tytuł ten przynieść może więcej szkody niż pożytku? Tego nie wiem, ale z poglądami autora absolutnie zgodzić się nie mogę. Wolałbym również, aby nie były one promowane w taki sposób.
Dla konserwatywnych osób z "ciemnogrodu" (takich jak ja) tytuł mocno kontrowersyjny i raczej się nie spodoba. Dla "postępowych Europejczyków" tytuł pewnie będzie udany.
Czytacie na własne ryzyko. Ja lektury polecić absolutnie nie mogę.
Na własny koszt
Scenariusz: Chester Brown
Rysunek: Chester Brown
Tłumaczenie: Hubert Brychczyński
Wydawnictwo: Centrala
Wydanie I: 10/2013
Tytuł oryginalny: Paying for It
Wydawca oryginalny: Drawn and Quarterly
Rok wydania oryginału: 2011
Liczba stron: 292
Format: 140x190 mm
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: cz.-b.
ISBN-13: 978-83-63892-22-7
Cena z okładki: 49,90 zł
Tekst ukazał się pierwotnie na portalu paradoks.net.pl
Rysunek: Chester Brown
Tłumaczenie: Hubert Brychczyński
Wydawnictwo: Centrala
Wydanie I: 10/2013
Tytuł oryginalny: Paying for It
Wydawca oryginalny: Drawn and Quarterly
Rok wydania oryginału: 2011
Liczba stron: 292
Format: 140x190 mm
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: cz.-b.
ISBN-13: 978-83-63892-22-7
Cena z okładki: 49,90 zł
Tekst ukazał się pierwotnie na portalu paradoks.net.pl
Odnosząc się od razu do zarzutów o kwestie umieszczenia ostrzeżenia, przeklejam swój komentarz, który opublikowałem na portalu gildia.pl:
OdpowiedzUsuń"Odniose się do kwestii tego ostrzeżenia, bo wzbudza widzę niepotrzebne emocje.
Nie sądzę żebym się tym zdaniem wygłupił. Dlaczego? Ano trzy przykłady pierwsze z brzegu.
Obywatel w palącej potrzebie - na okładce pół-naga panienka. Wszyscy wiemy, że to komiks dla dorosłych. Na okładce ogromny napis "tylko dla dorosłych"
Paula - podobna sytuacja. Na okładce również odpowiednie ostrzeżenie.
W końcu coś spoza komiksów. Magazyn Torii o kulturze Japonii. W środku artykuł o erotycznym malarstwie, w którym jednak brak pornografii czy odważnych zdjęć. Mimo tego wydawnictwo - pierwszy raz w historii - postanawia umieścić na okładce ostrzeżenie o treściach dla dorosłych.
Można? Można jak tylko się chce.
Dziwi mnie, że Centrala tego nie zrobiła, tym bardziej choćby w świetle tego, że ruszyli z komiksami dla dzieci mądrych rodziców.
Wybaczcie, ale chyba nie jest rolą czytelnika domyślanie się po tytule z jakim komiksem ma do czynienia. Nawet jeśli jest to w miarę oczywiste.
W moim przekonaniu jeśli treść nie jest odpowiednia dla dzieci to powinno być to jasno i czytelnie zaznaczone. "
Jak dobrze pamietam, to Brown uzasadania wlasnie na odwrot, zeby nie legalizowac prostytucji a ja depenalizowac.
OdpowiedzUsuńpeta18
Wiesz Peta to tak jak Ci nasi, którzy chcą depenalizacji narkotyków. To tak naprawdę pierwszy krok do legalizacji. Nie widzę wielkiej różnicy między brakiem kar za sprzedawanie się, a jej legalizacją. Komunikat jest wysyłany jasny. Prostytucja to nic złego i możecie ją uprawiać. Obrzydliwe...
UsuńW Polsce prostytucja jest legalna, jedynie streczycielstwo jest karalne. I nie jest to pierwszy krok do czegokolwiek. Jest duza roznica pomiedzy penalizacja a legalizacja i autor w komiksie to wyjasnia.
UsuńEmocje biora gore :)
Oczywiście, że jest różnica, tylko Jarosław nie dysponuje odpowiednią wiedzą aby to pojąć. A "obrzydliwe" to jest poniżanie innych osób.
UsuńA czym innym jak nie obrzydliwością i poniżaniem innych (poza życiowym nieudacznictwem) jest korzystanie z prostytucji?
UsuńPoza tym jak niewiele dzieli jedno od drugiego doskonale pokazuję przykład narkotyków. Kilka lat temu mówiło się o depenalizacji, a dziś ulucami chodzą marsze domagające się legalizacji.
UsuńGeneralnie wystrzegalbym sie w recenzjach stwierdzen typu, ze cos jest szkodliwe, bez podania argumentow. A argumenty ad personam to nie sa zadne argumenty : )
OdpowiedzUsuńI juz nic nie pisze :)
peta18
Peta - nie napisałem, że jest to szkodliwe, aczkolwiek prostytucja taka jest co powinno być oczywistością. Napisałem o samym komiksie, że:
Usuń"Czy tytuł ten przynieść może więcej szkody niż pożytku? Tego nie wiem, ale z poglądami autora absolutnie zgodzić się nie mogę."
Brown wyraża swój pogląd w tej sprawie jasno. Dlatego też ja również wypowiadam swoje zdanie dosadnie. W żadnym wypadku nie powinno być promowania tego typu postaw, bo są szkodliwe.
Pisz, pisz...zawsze chętnie się dyskutuje z osobami, które potrafią to robić ;)
Dobra doczytalem :) Napisales, ze usprawiedliwianie prostytucji jest szkodliwe. Ale nie podales argumentow dlaczego, poza "czy chciałbyś/abyś, aby Twoja córka była - za przeproszeniem - dziwką?!" - a to nie jest argument :) Moglby odpowiedziec np. "nie chcialbym zeby zostala dziwka, w rownym stopniu jak politykiem".
UsuńNie wnosi to nic do dyskusji.