czwartek, 10 września 2020

(Recenzja) Yu Miri - Stacja Tokio Ueno


Japonia od zawsze jawiła się jako kraj niezwykle rozwinięty i bogaty. W tym obrazie co prawda co jakiś czas pojawiają się rysy, natomiast z reguły w świadomości ogółu Kraj Kwitnącej Wiśni jest uznawany ze swego rodzaju eldorado. Książka taka jak „Stacja Tokio Ueno” autorstwa Yu Miri może wprowadzić wśród takich osób pewien dysonans, jednocześnie pokazując tą drugą, nieco bardziej szarą codzienność mieszkańców azjatyckiego kraju. Co ciekawe ta pułapka dotyczy nie tylko osób, które niewiele o Japonii wiedzą, ale też tych, którzy krajem tym się interesują. Jeden przykład? Kolej w Japonii – pierwsze skojarzenia? Czystość, nowoczesne shinkanseny, punktualność, bezpieczeństwo, wygoda – to pewnie niektóre z tych, które by się powtarzały, gdyby kogoś zapytać o zdanie. I choć rzeczywiście tak jest, to już jak dodamy, że w pociągach można spotkać ludzi bezdomnych, którzy jeżdżą przez całą trasę, by się np. ogrzać sprawia, że zaczynamy o tym myśleć nieco inaczej prawda?

„Stacja Tokio Ueno” to opowieść o…ludziach bezdomnych, często zagubionych, to również opowieść o samej Japonii, o tym jaka jest naprawdę. To książka, która pozwala czytelnikowi poznać lepiej ten kraj i zamieszkujących ją ludzi. Fabuła skupia się na niejakim Kazu, mężczyźnie, który po własnej śmierci nawiedza tytułowy park, ukazując pewną hipokryzję, cynizm i gorszą stronę japońskiego społeczeństwa. Doświadczany przez los człowiek, który stracił bliskich, a w ostateczności też własny dom, oddaje hołd i nagłaśnia problemy ludzi biednych i słabych. To właśnie ustami Kazu autorka – Yu Miri – pozwala nam spojrzeć za tą otoczkę bogactwa, uczynności i chęci niesienia pomocy przez członków japońskiego społeczeństwa. Miri, zanim zasiadła do pisania książki nie tylko przeprowadziła rozmowy z osobami, które doświadczyły biedy, ale też sama obserwowała życie w parku Ueno. Dodatkowo jeszcze po katastrofie z 2011 roku przeprowadziła się do prefektury Fukushima, by na własne oczy spojrzeć, z czym Japonia i Japończycy muszą się zmagać. Jej doświadczenie sprawiło, że do problemów zwykłego człowieka podchodzi z niezwykłą wrażliwością, a podejmując się przedstawienia tematu bezdomności, robi to z dużą dozą empatii. I tę wrażliwość i zaangażowanie czuć podczas lektury tej pozycji. Ta jest bowiem niezwykle melancholijna, skromna, a przy tym oddziałowująca na czytelnika, który autentycznie przejmuje się losami bohaterów. Śmiało można rzec, że jest to książka niezwykle zaangażowana społecznie i dająca dużo materiału do przemyśleń czytelnikowi, który po nią sięgnie. Czy przez to zmieni swój sposób postrzegania Japonii? Zapewne nie, ale być może sprawi, że spacerując choćby po tytułowym parku, przejmie się losami jego mieszkańców. I choć bohaterem autorka mianowała Kazu, to tak naprawdę tymi najważniejszymi postaciami są ci, z którymi los nie obszedł się łaskawie. Bezimienni, a jednocześnie tak wartościowi, którym Miri daje się wypowiedzieć, zwracając uwagę na ich sytuację.



To, co jednak dodatkowo warte podkreślenia i co należy docenić to fakt, że książka ta sprawia, że lepiej poznajemy Japonię. W środku nie brakuje bowiem wielu intrygujących zagadnień związanych z tym krajem, które sprawiają, że autorka odsłania kolejne kulisy i spuszcza kolejne zasłony. Całość podana została w bardzo minimalistyczny sposób, któremu obce jest tanie szokowanie, a które z kolei jest dla czytelnika bardzo przystępne. Choć nie jest to lektura łatwa – nie brakuje w niej onirycznej atmosfery -i przyjemna w rozumienia odprężenia, to jednak pochłania czytelnika i mocno go angażuje, gdyż nie brakuje w niej „ciekawostek” takich jak opisy nalotów na park Ueno, podczas których bezdomni muszą pakować swoje rzeczy i opuszczać zajmowane miejsca. Dodatkowo fakt, że książka nie jest specjalnie obszerna, powoduje, że czytelnik praktycznie ją pochłania, będąc w centrum wydarzeń, o których wspomina autorka.

Kompozycja tej książki, styl prezentowany przez autorkę, społeczne zaangażowanie, ale też szczerość, przejmująca atmosfera i empatia Yu Miri sprawiają, że naprawdę warto zapoznać się z recenzowana pozycją. Jej siłą jest też to, że tak samo mocno zostanie odebrana przez tych, którzy Japonię kochają, jak i tych, którzy jej nie lubią lub jest im ona obojętna. Myślę, sobie, że jest to niezwykle wartościowa i potrzebna publikacja na rynku, na którym książek traktujących o Japonii nie brakuje. Idealna lektura na jesienne wieczory, która po jej zakończeniu zostaje w głowie i autentycznie wpływa na czytelnika.

Stacja Tokio Ueno

Przekład: Dariusz Latoś
Seria: Seria z Żurawiem
Liczba stron: 160
Format: 13,7x20,5 cm
Rok wydania: 2020
Data premiery: 07.09.2020

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz