niedziela, 24 maja 2020

(Recenzja) Fuse, Taki Kawakami, Mitz Vah - Odrodzony jako galareta

Im dalej w las tym „Odrodzony jako galareta” coraz mocniej zapada w pamięć i staje się po prostu coraz lepszym tytułem. Czwarty i piąty tomik serii sprawia, że w wykreowany świat zagłębiamy się już na całego, a i kilka niespodzianek tutaj na nas czeka. Można więc śmiało napisać, że tytuł ten z każdą kolejną częścią staje się coraz lepszy, przechodząc jednocześnie pewną ewolucję.

Na początku była to specyficzna manga, w której świat jrpgów przeniesiono do świata mangi. Specyficzna i wyróżniająca się głównym bohaterem, czyli tytułową galaretą. W tej chwili nadal jest to tytuł specyficzny, nadal ma w sobie dużo z japońskich gier, a bohaterem w dalszym ciągu jest galareta, ale nie sposób też nie zauważyć faktu, że niesie ze sobą obecnie dużo więcej. Dwa ostatnie tomy to już rasowa historia fantasy, połączona z politycznymi rozgrywkami, zdradami, ale też opowieściami dużo bardziej poważnymi, jak rozprawy o tolerancji, problem głodu na świecie czy tzw. prawo silniejszego. To już nie jest tylko sieczka okraszona humorem, ale tytuł poważniejszy i bardziej wciągający. Owszem nadal ma on w sobie mnóstwo z japońskiej szkoły gejmingowej, ale teraz poza jrpgami mamy tu też do czynienia np. gatunkiem strategii. Uwierzcie mi, że to w sposób znaczący zmienia odbiór tego tytułu. Scenarzysta, wprowadzając tutaj wspomniane nieco wcześniej wątki, nie tylko komplikuje całą historię, buduje niejako na nowo jej atmosferę, ale też odpowiednio przestawia klocki, sprawiając, że dużo bardziej się w nią angażujemy. Wiele dzieje się też w kwestii bohaterów występujących w tej serii. Nadaje on im dużo charakteru i dwuznaczności. Jeśli do tej pory myśleliście, że ktoś jest do gruntu zły, to piąta i szósta odsłona wam uzmysłowi, że nie do końca tak jest. Według mnie jest to świetne rozwiązanie, bo poczułem, że całą ta historia naprawdę mnie mocno wciągnęła. Owszem, nadal mamy tu często do czynienia z lżejszymi momentami, ale nie ma ich przesytu, a z kolei można poczuć, że rzecz jest dużo poważniejsza, niż się wydawało na początku. Jak już wspomniałem, opowieść sporo zyskała na nadaniu jej mocnego i wyrazistego sznytu z gatunku fantasy. Te wszystkie wymyślne stwory doskonale się komponują z miejscem akcji, a co za tym idzie i czytelnik się bawi wybornie. Z przyjemnością obserwuje się też kolejne pojedynki, które toczą się na polu bitwy.

Powiem tak, jeśli nie czytaliście do tej pory jeszcze tej historii, a po recenzji pierwszych trzech tomów mieliście jakieś obawy to czwarty i piąty powinien je zlikwidować. Do tej pory „Odrodzony” był charakterystycznym, ale jednak mocnym średniakiem. Dwie najnowsze odsłony udowodniły jednak, że za tą serią idzie coś więcej niż odniesienia do jrpgów, że ma ona swój własny charakter i duszę, ale też jest po prostu coraz lepszą historią. W tym momencie z czystym sumieniem mogę napisać, że ja czekam na rozwój wypadków i na to, aby zobaczyć, w którą stronę ta historia potoczy się dalej. Wiem też, że warto było dać jej szansę i z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg.



Warto też wspomnieć o jednej rzeczy. Pamiętajcie, że poza samą mangą, w kolejnych tomikach dostajemy też opowieści, na których bazie jest ta manga. Jeśli więc czytacie nie tylko komiksy, a książki są wam bliskie, to zyskacie dodatkowy atut. Od was w sumie będzie tylko zależało czy najpierw wolicie przeczytać opowieść, a dopiero później ją zilustrować czy wręcz odwrotnie. Faktem jest, że to zabieg bardzo fajny, nadający jeszcze większego charakteru historii, i pozwalający spojrzeć na nią z nieco innej perspektywy. Namawiam do tego, aby dać tej mandze szansę, kupując od razu te pierwsze pięć odsłon. Myślę, że wówczas się nie rozczarujcie.

Odrodzony jako galareta #4 #5

Scenarzysta:Fuse
Ilustrator:Mitz Vah
Wydawnictwo:JPF - Japonica Polonica Fantastica
Seria:Odrodzony jako galareta (#5)
Format:148x210 mm
Oprawa:miękka
Papier:offset
Druk:cz.-b.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz