sobota, 18 sierpnia 2018

(Recenzja) Paweł "Gierek" Gierczak - Ołstajders #4 Cztery pory roku

„Jak w porach roku Vivaldiego, zmienia się światło w Twoich oczach...” A nie kur#$%* to nie to. Co prawda również „Cztery pory roku”, ale jakoś tak zupełnie inaczej niż w tasiemcu TVP. Nieważne. „Cztery pory roku” to kolejna odsłona serii (?) „Ołtsajders” autorstwa Pawła Gierczaka, czyli po prostu „Gierka”. Jak widać, Robert Zaręba daje pochodzącemu z Radomia autorowi się wykazać, a ten odpłaca się kolejnymi produkcjami. Chciałbym dodać, że produkcjami przez - co najmniej kilka osób - wyczekiwanymi, ale nieco obawiam się pewnego internetowego komentatora, którego wpis na facebookowej grupie przeszedł już do historii polskiego fandomu. Tak czy inaczej, czy się komuś to podoba, czy nie „Gierek” cały czas tworzy, ku uciesze jednych i wkurwie innych. Jak jednak wypadła najnowsza jego produkcja?


Cóż, przede wszystkim (i zaznaczam to już na wstępie) o wiele spokojniej, bardziej kulturalnie i grzeczniej niż to bywało wcześniej heh. Serio. Choć przekleństw i latających „urew” nie brakuje, zresztą autor sam we wstępie zdradza, że starał się cenzurować matczyne wypowiedzi, to jednak jest jakby tak spokojniej, jakby tych „przecinków” było mniej. Nie krytykuje ani nie pochwalam tak, tylko zauważam pewien fakt. Ja nie należę do osób, którym w takiej konwencji bluźnierstwa przeszkadzają więc i ta i poprzednia forma mi odpowiadała.

Łaciny w tego typu komiksie (w mniejszym lub większym stopniu) nie da się nie umieszczać, choćby z jednego względu. Może się to wydawać nieprawdopodobne, ale seria „Ołtsajders” to seria komiksów autobiograficznych. Tak. „Gierek” tworzył tego typu rzeczy jeszcze zanim stało się to „modne”. I choć on sam twierdzi, że to komiks obyczajowy – trudno się z tym pod pewnymi względami nie zgodzić – to jednak w głównej mierze, czytając tę serię, poznajemy jego autora, kolegów i sytuacje, które przeżył. A te są doprawdy niekiedy komiczne, niekiedy zaskakujące. Jak to w życiu, raz na wozie, raz pod nim i taki jest też komiks Gierczaka. I choć krytykować jego twórczość można, a i owszem, to jednak dzisiejsze pokolenie 35+ zapewne odnajdzie w nim dużo odniesień do swojego dzieciństwa. Przyznam, że nie podejrzewałbym „Gierczaka” o to, że tak dobrze będzie umieć on zagrać na strunach sentymentalizmu. A jednak „Cztery pory roku” udowadniają, że potrafi. Szczególnie widoczne jest to w warstwie graficznej. Kto choć raz widział twórczość Gierka, wie, na co może liczyć, może podejrzewać, że ten zeszyt będzie równie surowy co poprzednie, ale w tej surowości efektowny i taki punkowy. Każdy odbiorca jego twórczości wie też, że autor preferuje mono, więc kolorów w nim nie uświadczycie. Mnie osobiście jednak pozytywnie zaskoczył przywiązaniem do detali tworzących nastrój i klimat tej historii. Detali niewidocznych może na pierwszym planie, ale tych umieszczonych na różnego rodzaju tłach. I to umieszczonych tak, że często to właśnie to, co pozornie tworzy drugi plan, staje się najmocniejszym punktem danego kadru. Te wszelkiego rodzaju, plakaty z bohaterami popkultury, te napisy na murach, czy zawieszone reklamy, nie pisząc już o pojazdach z minionej epoki. Wszystko to sprawia, że dzięki temu zeszytowi przenosimy się do przełomu lat 80-tych i 90-tych. Moim skromnym zdaniem wygląda to naprawdę fajnie i co najmniej kilka plansz robi wrażenie. A cóż, ci, którzy za stylem „Gierka” nie przepadają, pewnie i tu znajdą powody do narzekania.



Graficznie jest to rzecz, która może się podobać i w swojej prostocie jest naprawdę godna uwagi. Natomiast jak wiadomo, nie samym rysunkiem komiks żyje. Scenariusz do tego komiksu napisało, jakby nie patetycznie to zabrzmiało, samo życie. Życie, które przeżył Paweł Gierczak i, które postanowił on przenieść na komiksowe plansze. Podzielił on swoje wspomnienia na tytułowe cztery pory roku i w każdą z nich wplótł jedną, bądź więcej historii. Przeżywamy więc wraz z nim szkolne lekcje, nie do końca spędzany legalnie wolny czas, czy pierwsze dziwne osiedlowe akcje z płcią przeciwną. Różnorodność tych epizodów jest spora, a całość wypada równie dobrze, jak rysunki, z zaznaczeniem, że ktoś lubuje się w prostych, ale opartych na faktach historiach. Sporo w nich jest bowiem nie tylko komizmu, ale też co zrozumiałe realizmu i wspominek z dawnych lat. Ja to wszystko kupuje, bo sam często wracam do tego, co było kiedyś. Komiks Gierczaka jest właśnie taką doskonałą okazją do podróży w czasie. Owszem, nie są to historie jakoś specjalnie rozbudowane, natomiast to właśnie dzięki nim możemy spojrzeć (jeśli kogoś to interesuje) nie tylko na dzieciństwo twórcy, ale w ogóle na życie małolatów i ich starszych opiekunów podczas przemian ustrojowych w Radomiu. Zresztą ta historia jest na tyle uniwersalna, że podejrzewam, że i w połowie innych polskich miast wyglądało to podobnie. Poza tym wspomniany wcześniej humor sprawia, że są to po prostu interesujące czytelnika epizody.

Szkoda tylko, że jakby samej treści i komiksu w komiksie jest tu tak mało. Podczas czytania tego zeszytu, które de facto długo nie trwa, nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że trochę stron zostało zmarnowanych, a sam „Gierek”, mógł narysować i napisać dużo więcej. I nie chcę przez to powiedzieć, że umieszczone w zeszycie fanarty, zdjęcia czy opowiadania są zbędne. Chcę napisać, że samej komiksowej treści powinno być więcej, więc zeszyt przy założeniu umieszczenia w nim dodatków powinien być dużo grubszy. Po lekturze pozostaje spory niedosyt, że tego, co najważniejsze było tak mało.



„Cztery pory roku” są w mojej opinii naprawdę udanym komiksem. Komiksem, dzięki któremu możemy poznać „Gierczaka” w wieku, w którym nie tykał jeszcze alkoholu i przemierzyć wraz z nim kilka ładnych lat. Jest to fajna i sentymentalna podróż do dawnych czasów i możliwość obserwowania ówczesnej radomskiej rzeczywistości. To też ciekawe oderwanie od teraźniejszości pełne prostego humoru oraz nuty historii obyczajowej. I choć przecież Gierczak jest mi osobą obcą (podobnie jak jego koledzy), to fajnie było wziąć udział w małym wycinku jego życia i wspomnień. O wiele bardziej przystępny klimat (czytaj – mniej bluźnierstw i libacji alkoholowych) opowieści powinien też sprawić, że będzie to historia bardziej przyswajalna dla ogółu czytelników. Jeśli więc do tej pory nie znałeś twórczości Pawła Gierczaka, „Cztery pory roku” są chyba idealną okazją, aby zaległość tę nadrobić. Jeśli się nie spodoba, to przynajmniej będziesz mógł wylać swoje żale w Internecie.

Ołtsajders #4 - Cztery pory roku

Autor: Paweł Gierczak
Cena rynkowa: 24,90 zł
Wydawnictwo: Robert Zaręba
Rok wydania:2018
Oprawa:miękka
Liczba stron:104
Format:24.0x16.0 cm


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz