środa, 15 sierpnia 2018

(Recenzja) Kentarou Miura - Berserk #17

Ta manga jest chora! – wielokrotnie podczas lektury najnowszego, siedemnastego tomu serii zatytułowanej „Berserk”, w głowie pojawiała się właśnie taka myśl. Naprawdę niektóre pomysły rodzące się w umyśle Kentarou Miury są mocno specyficzne, a jego bezkompromisowość powoduje, że ta seria co rusz zaskakuje czytelnika. Gdy już wydaje się, że wszystko w niej widzieliśmy, że pewnie najmocniejsze sceny za nami, Japończyk atakuje ze zdwojoną siłą. Co ciekawe innego jego tytuły jak choćby „Król Wilków” przy „Berserku” wyglądają jak dobranocka dla przedszkolaków...




J.P.F nadrabia powoli zaległości względem strony japońskiej, na rynku dostępnych jest już 18 odcinków i po przeczytaniu siedemnastu z nich jasno i wyraźnie należy podkreślić, że z tomu na tom poziom serii nie spada, a wręcz jest coraz wyższy. Tak jest też w odsłonie siedemnastej, która w mojej opinii jest jedną z najlepszych i najmroczniejszych ze wszystkich dotychczasowych.

„Berserk” to tytuł o tyle specyficzny, że składający się z wielu pozornie odmiennych sag, które jednak prędzej czy później zazębiają się z poprzednimi tomami, tworząc wówczas bardzo spójną i bardzo dobrze rozpisaną całość. Przykładem jest właśnie recenzowany tom, w którym wracamy do miejsc i bohaterów, których Guts opuścił jakiś czas temu. Miura bardzo zręcznie układa w głowie pomysły na dalsze odsłony serii, co jest o tyle imponujące, że niekiedy czytelnik może odnieść wrażenie, że manga powstaje niejako „na żywo”, tj. autor rysuje w niej to, co aktualnie przychodzi mu do głowy, nie myśląc przy tym, że przecież całość musi mieć sens. Ta improwizacja jest jednak tylko pozorem, a cała seria doskonale się zazębia, spajając w całość poszczególne wątki.



Tom siedemnasty to część, w której Japończyk rzucił na szalę mnóstwo najdziwniejszych pomysłów. Część z nich znana już jest z poprzednich odsłon, z tym że tutaj są one w zdwojonej dawce. Mamy więc horror z wykorzystaniem ogromnej dawki brutalności, mamy różnorakie dziwne stwory, mamy hentai, w którym potwory te grają główną rolę (sic!) i mamy mnóstwo szermierczych pojedynków. Dodatkowo jeszcze tym razem dostajemy świetną kontynuację wątku rozpoczętego w poprzedniej odsłonie. Wątku wiary, Boga i prowadzonych w jego imię wojen i czystek. Świetnie wypada tutaj niejaka Farnese, która miała za zadanie schwytać Gutsa. Pewne wydarzenia sprawiają, że przeżywa ona zwątpienie, a w jej wnętrzu rozgrywa się walka Boga z diabłem. Całość ukazana jest oczywiście w sposób efektowny i specyficzny, a te sceny, w której występuje Farnese zdecydowanie należą do tych najbardziej „chorych”. Zresztą w ogóle wątek wiary jest tutaj eksponowany najmocniej, Miura dopuszcza się hmm...pewnych bluźnierstw przeciwko Bogu, pokazując samą wiarę, jak i inkwizycję w sposób niesamowicie mocny. Podejrzewam, że wielu może się tutaj obruszyć, choć oczywiście pamiętać należy, że to tylko komiksowa fikcja. Moim zdaniem Japończyk wykazał się ogromną bezkompromisowością i na tym wygrał. Ciekaw jestem dalszych losów Farnese i tego, do czego jeszcze dojdzie między nią a Gutsem. Poprzeczka jest zawieszona naprawdę wysoko.



Miura po raz kolejny udowodnił więc, że ma wiele pomysłów, że jest twórcą niezwykle odważnym, a „Berserk” jest miejscem, w którym nie idzie on na skróty i nie powstrzymuje się przed niczym. Wątki pedofilskie, gwałty, kazirodztwo, mordy, tortury... to wszystko już mieliśmy, ale trzeba przy tym podkreślić, że manga nie tylko szokuje i nie opiera się tylko na tym. Wątek religijny, świetnie napisany, jest tego doskonałym przykładem. Podobnie jak to, że autor pozwala powrócić do innych niezamkniętych jeszcze spraw, wątków czy postaci. Naprawdę wszystko to czyta się z nieukrywaną satysfakcją, nawet jeśli niekiedy jest to rzecz popieprzona.

Graficznie również utrzymany jest wysoki standard, natomiast przy tomie siedemnastym chciałem zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Pierwsza to obecne w nim sceny hentai, które (jakby dziwnie to nie zabrzmiało) imponują swoją odwagą, ale też sprawiają, że przychodzi nam do głowy myśl, że Miura musi być mocno dziwaczny gościem, bo nikt normalny nie ukazałby tego, co on i w sposób taki jak on. Druga to te kadry, które tworzą efektowne rozkładówki. Sporo jest w tej odsłonie plansz, gdzie Japończyk z dużą dozą szczegółowości i dynamiki stworzył dwustronicowe rysunki. Wygląda to doprawdy genialnie.



„Berserk” szokuje to fakt. To jednak też tytuł, w którym bohaterowie są naprawdę bogaci w przeżycia, są różnorodni, mają wewnętrzne zwątpienia i problemy. Nawiązywane między nimi relacje doskonale się rozwijają, cześć z bohaterów jest postaciami z gatunku tragicznych, co dodaje mandze dużo smaczku. „Berserk” to nie tylko rzeźnia, dobrze narysowana rzeźnia, ale też świetna historia. Ze względu na swoją brutalność nie jest ona też dla wszystkich. Na końcu łyżka dziegciu pod postacią niezwykle irytującego elfa. Już od pierwszego tomu mocno irytował on swoją infantylnością i wraz z rozwojem akcji nic się w tej materii nie zmienia. Miura chciał pewnie dzięki niemu złagodzić nieco wydźwięk mangi, natomiast w mojej opinii jest to postać zła, wkurzająca i psująca atmosferę historii.

Siedemnasty tom „Berserka” jest tym, który zdecydowanie wyróżnia się spośród pozostałych. Jest częścią, która na długo utkwi wam w głowach. Intrygującym zakończeniem i fabułą prowadzoną przez cały tom, Miura powoduje, że od razu po skończonej lekturze chcemy więcej. I dobrze, bo więcej dzięki wydawnictwu J.P.F. dostaniemy.



Berserk #17

Autor: Kentarou Miura
Format:148x210 mm
Oprawa:miękka w obwolucie
Papier:offset
Druk:cz-b
ISBN-13:9788374715874
Data wydania:31 maj 2018


1 komentarz:

  1. >z tomu na tom poziom serii nie spada, a wręcz jest coraz wyższy<

    Tu bym polemizował. W części retrospekcyjnej mieliśmy ciekawie ukazane stosunki międzyludzkie, a "teraz" jest tego znacznie mniej, za to więcej zwykłej jatki. Ale i tak jest b. dobrze :D

    OdpowiedzUsuń