piątek, 3 marca 2017

(Kilka słów na temat...) Jak to z tą Japonią było?

Wielu z was, którzy tu zaglądacie, darzy z pewnością uczuciem Kraj Kwitnącej Wiśni. Jak wielu czytelników tak wiele zapewne powodów, dla których kraj ten jest nam tak bliski. Może więc warto któregoś dnia zastanowić się, co tak naprawdę nas urzekło, jak zaczęła się nasza przygoda z mangą, anime...samą Japonią?




W moim wypadku Japonia towarzyszy mi już ok. 20 lat więc dużo ponad połowę mojego życia. Zaczęło się zapewne podobnie jak dla wielu z pokolenia dzisiejszych trzydziestolatków, czyli od Polonii 1 i emitowanych tam wówczas seriali anime. Dziś w dobie jakości HD, można się tylko uśmiechnąć na myśl o tym, jak marne były wówczas kopie, które trafiały do TV. Słaba jakość czy włoski dubbing nie przeszkadzał nam jednak wtedy w cieszeniu się tym, że można obejrzeć kolejne przygody np. „Kapitana Tsubasy”. Boiska piłkarskie (nie tak piękne, jak dzisiejsze „Orliki”, ale zwykłe pola, gdzie za słupki służyły plecaki, a poprzeczek nie było) wypełniały się grupami młodzieńców, którzy chcieli być jak gwiazda japońskiego serialu animowanego. Ile w tym wszystkim było radości, zrozumie chyba tylko ten, kto to przeżył na własnej skórze. Równie przyjemnie oglądało się pozostałe tytuły, czyli „Tygrysią maskę”, „W królestwie kalendarza”, „Gigiego” czy „Yattamana”. Wówczas nie było Internetu, więc to była jedyna możliwość obcowania z japońską animacją. Nie wymagaliśmy jednak wiele i te skrawki Japonii, które otrzymywaliśmy, wystarczyły, aby w wielu zakiełkowało uczucie do tego kraju (choć mało kto wówczas to z nim łączył). Tak pierwsza fascynacja zaczęła się w moim przypadku. Wraz z dorastaniem i latami, które mijały, moje zainteresowanie Japonią rosło. Opowieści o samurajach, emitowany serial telewizyjny „Shogun”, coraz łatwiejszy dostęp do filmów animowanych (do dziś mam „Armitage III” na kasecie VHS, którą kupiłem za mnóstwo ciężko odkładanych pieniędzy w Empiku) – to wszystko powodowało, że można było poszerzać swoją wiedzę na temat tego kraju i jego popkultury. We mnie było ono tak wielkie, że nawet po kryjomu, wstyd było się przyznać, jako młodemu chłopakowi, oglądałem kolejne odcinki „Sailor Moon”, które pokazywano na Polsacie. Tak to wyglądało kiedyś i od nieco naiwnej, ale w tej naiwności pięknej fascynacji serialami animowanymi i komiksami wszystko ruszyło dalej, nabierając jakiejś głębi.

Kolejnym krokiem było zainteresowanie historią tego azjatyckiego kraju, przez co należało jednocześnie sięgnąć do poważniejszych źródeł. Dzięki bibliotece osiedlowej (ktoś jeszcze z nich korzysta?) można było poznać, jak fascynującą i trudną historię ma ten Japonia. Chęć zdobywania wiedzy sprawiła, że książki i filmy przestały wystarczać i trzeba było sięgnąć po coś więcej, a w sukurs przyszły wówczas konwenty i „Dni Japonii” organizowane w Łodzi i nie tylko. Tak to wygląda do dziś, anime i manga nadal jest bardzo obecna w moim życiu, ale Japonia to już nie tylko popkultura, ale też zafascynowanie sztuką, kulturą i historią tego kraju.

Tyle tytułem tego, jak to się zaczęło u mnie. Pytanie też, które nasuwa mi się na myśl to czy nie jest trochę tak, że duża grupa z nas kocha „Nippon” za to, jaki wykreowany został w naszych głowach wizerunek? Ten przecież nie musi odpowiadać prawdzie. Nie ukrywajmy, że podróż do Japonii, o której każdy z nas marzy, do tanich nie należy i pewnie mniej osób niż by chciało na nią stać. Przez to ciężko jest skonfrontować nasze wyobrażenia z rzeczywistością. I to trochę tak może wyglądać, że idealizujemy ten kraj. Mimo wszystko jednak nie trudno jest wskazać, co nas tak w nim pociąga.

Co jednak jest tym „czymś” co sprawia, że uwielbiam Japonię? Japoński komiks i animacja to jedno i nie sposób przecenić tych elementów, ale w moim wypadku są też inne elementy. Pierwszy, na który chciałbym zwrócić uwagę to pewne zamknięcie na inne nacje czy na przyjezdnych. Nieco paradoksalnie uważam, że jest to słuszne założenie. Pewnie, że można się czasami denerwować-szczególnie ci, którzy wyjechali tam na dłużej-że przyjezdny jest stale „gaijinem”, któremu ciężko jest zostać w pełni zaakceptowany. Należy jednak spojrzeć na to z drugiej strony. To właśnie dzięki temu, wyjeżdżając do Japonii możemy być pewni, że bez trudu znajdziemy w niej to z czego słynęła od dawien dawna. To my jako goście musimy dostosować się do panujących zasad, a nie kraj dostosowywać do przyjezdnych. Taki stan rzeczy jest dla mnie fascynujący i godny podziwu.

Druga sprawa to fakt jak barwny, a przy tym niekiedy kontrowersyjny jest to kraj. Nie raz i nie dwa spotykaliśmy się z dziwnymi elementami, bardzo często rozdmuchiwanymi do granic możliwości przez media, które chciały szokować. Czym byłaby jednak Japonia bez tych wszystkich kolorowych strojów, moteli kapsułkowych, różnych fetyszy itp. itd.? Z pewnością straciłaby wiele na swoim bogactwie. Zresztą połączenie nowoczesności z tradycją, szacunkiem do dawnych lat i panujących zasad jest kolejnym powodem, dla którego ja zakochałem się w tym kraju. Chyba nie ma drugiego takiego miejsca na ziemi, gdzie tak mocno przenikają się dwa tak odmienne światy, komputeryzacja z dawnym, tradycyjnym życiem. I piękne jest to, że na tak niewielkim obszarze można poznać tak różne aspekty życia.

Japonia słynie też, i to ją upodabnia do Polski, z bogatej nie zawsze łatwej historii. Fascynujące lata panowania samurajów ich kodeks bushido, a także otwarcie na świat zewnętrzny po latach izolacji. Wszyscy, którzy zagłębią się w wiedzę na ten temat, zapewne będą nią zafascynowani. Japonię trzeba też kochać za górę Fuji, za sztukę tak odmienną od naszej europejskiej, a także za niezwykle pozytywną energię, którą mają w sobie mieszkańcy tego kraju.

Powodów, dla których kochamy Japonię można wymieniać bez liku. Każdy z nas ma zapewne jakieś swoje osobiste, dla których sięgamy po różnego rodzaju magazyny, oglądamy filmy dokumentalne czy pojawiamy się na spotkaniach związanych z tym krajem. Najważniejsze w tym wszystkim jest jedno. To, że dzięki naszej fascynacji spotykamy nowych ludzi, zawiązują się kolejne przyjaźnie i mamy powód, którym możemy żyć i cieszyć się w nie zawsze przecież łatwym życiu codziennym. I niech tak zostanie już na zawsze. Niech pomimo różnych pretekstów łączyła nas fascynacja Krajem Kwitnącej Wiśni. Tego sobie i Wam życzę i cóż do zobaczenia tam na naszej „ziemi obiecanej”.

                                                                                                            @Jaroslaw_D   



3 komentarze:

  1. Świetne ciekawostki. Uwielbiam Japonię i chętnie zbieram nowe wiadomości. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam czytać takie ciekawe rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki! Uwielbiam takie komentarze. Fajnie, że się podobało.

    OdpowiedzUsuń