sobota, 18 marca 2017

(Recenzja) Tsuina Miura, Gamon Sakurai - Ajin #1

Ajin – ahumanoidalny osobnik, który nie może zginąć. Czy można o takim mówić, że to człowiek? Gdzie kończy się natura człowieczeństwa i co o niej decyduje, czym tak naprawdę ona jest? Między innymi na te pytania starają się odpowiedź w swojej mangowej serii Tsuina Miura i Gamon Sakurai.









Seria, która w Japonii nie doczekała się jeszcze zakończenia (natomiast została zekranizowana w postaci serialu anime) w maju 2016 roku ukazała się, za sprawą Studia JG, w Polsce. Wydawnictwo podeszło do tematu w sposób poważny, oferując czytelnikom powiększony format tomów i ozdabiając je efektowną obwolutą. W środku również jest bardzo przyzwoicie (znalazło się nawet miejsce na słowo od redakcji), choć w pewnym momencie udało się trafić na drobną literówkę. Można rzec, iż standardowo tomik zaczyna się od kilku kolorowych stron, co w wielu wydanych u nas mangach jest normą. Tyle o jakości wydania.



Głównym bohaterem mangi jest niejaki Kei Nagai, osiemnastoletni uczeń, który wracając zamyślony do domu, wpada pod koła rozpędzonej ciężarówki. Jak nietrudno się domyślić, na betonie pozostaje po nim mokra plama. Już dużo trudniej natomiast człowiek może sobie wyobrazić, że chłopak po tak okropnym wypadku szybko podnosi się jak gdyby nigdy nic i...ucieka z miejsca zdarzenia. W tym oto momencie zdradzona zostaje pierwsza z tajemnic. Kei Nagai jest „ajinem”. Bardzo szybko za jego schwytanie zostaje wyznaczona nagroda, co powoduje, że młodzieniec z pomocą kolegi z dawnych lat musi uciekać z miasta, szukając schronienia, co jednak nie jest takie łatwe.

Kim jest rzeczony ajin, dlaczego jest tak cennym nabytkiem, czemu w jego schwytanie zamieszane są nie tylko przypadkowe osoby, ale i rządy obcych państw, w końcu jak to się stało, że Nagai został ahumanoidem? Pytań jest wiele. Na wszystkie, co zrozumiałe, nie dostaniemy odpowiedzi od razu. Poza pytaniami i wątpliwościami czytelnik otrzyma w pierwszym tomie mangi również mnóstwo akcji. Są tu efektowne pościgi, pojedynki, ale jest też miejsce na dość poważne i szczere rozważania głównego bohatera na temat wiary we własne człowieczeństwo, a także wątpliwości natury moralnej, jak choćby wtedy gdy zastanawia się on czy ma prawo ryzykować życie innych po to, by uratować swoje. „Ajin” to tytuł dość poważny, momentami nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że nieco stylem przybliżony do kultowego „Akiry” Katsuhiro Otomo. Autor scenariusz Tsuina Miura zręcznie balansuje między rozrywką, a właśnie takimi wątpliwościami natury moralnej. Dodatkowo jeszcze dodaje on do całości sporą dawkę zwrotów akcji, intrygujących postaci i ogromnej dynamiki pogłębianej sposobem rysownia i kadrowania mangi przez drugiego z mangaków.



Jak to często w komiksach o „obcych” bywa tak i tu w całość wydarzeń zamieszane są władze najwyższego szczebla, które chcą wykorzystać moce postaci do własnych celów. Już na wstępie widać, że jest to jeden z głównych wątków tego tytułu, choć wprowadzany jest z ostrożnością. Służą do tego przerywniki między kolejnymi rozdziałami, na których widać poddawanego brutalnym i bezwzględnym testom osobnika „002”. Pod koniec tego tomiku jego tajemnica się nieco rozjaśnia, a on sam staje się jednym z bohaterów akcji.

Seria ta to tytuł zdecydowanie dla starszego odbiorcy i to nie tylko na dość poważne (choć opakowane w przystępną formę) zagadnienie. Manga ta jest też nieco brutalna w swojej konwencji. Już początkowa scena, w której Kei Nagai ginie pod kołami ciężarówki obrazuje to, czego możemy spodziewać się dalej. Realistyczny sposób przedstawienia jego „pierwszej” śmierci, gdzie widzimy oderwane kończyny czy bardzo sugestywnie oderwany...paznokieć zapada w pamięć, a mniej odpornych zapewne zaszokuje. Im dalej w las tym jest podobnych scen więcej. Bardzo dojrzała i realistyczna kreska (choć ewidentnie „mangowa”) rysownika doskonale oddaje to, co chce zaprezentować nam scenarzysta. Dekapitacji czy rozbryzgów krwi jest tu naprawdę dość dużo. Warto jednak mieć na uwadze, że nie ma ona na celu, tylko i wyłącznie szokowania tanią sensacją, ale jest wymuszona przez scenariusz. W ogóle kreska rysownika może się podobać. Co prawda twarze niektórych bohaterów są dość specyficzne (brzydkie?), a tła nie zawsze szczegółowe, ale już bardzo dynamiczny i sugestywny sposób kadrowania sprawia, że przez całą lekturę mamy do czynienia z tytułem zręcznie narysowanym, wciągającym i toczącym się w szybkim tempie.



Siłą tego tytułu są również bohaterowie i to nie tylko ci główni, ale i większość drugoplanowych (przynajmniej na ten moment). Część z nich skrywa w sobie tajemnice, których odkrycie jest dla nas nie lada niespodzianką. Już pierwsza odsłona pokazała, że jest to manga, która ma zadatki na bardzo przyzwoitą serię. Serię, która wciąga, ciekawi, bawi i nie daje o sobie szybko zapomnieć.

Czy więc warto ją polecić? Myślę, że tak. Miłośnicy akcji, s-f czy historii o różnego rodzaju stworach powinni być zadowoleni po jej lekturze. I choć nie jest to, może tytuł przesadnie oryginalny, to mimo tego jego lektura sprawia przyjemność. Zadane w pierwszym tomie pytania intrygują na tyle, że chcemy za wszelką cenę poznać na nie odpowiedzi, a musimy pamiętać, że walka pomiędzy poszczególnymi grupami dopiero się zaczęła. Pamiętając o dawce brutalności, która nie jest przeznaczona dla każdego, zachęcam do nabycia tej mangi. Myślę, że warto.


Ajin #1

Autor: Gamon Sakurai, Tsuina Miura
Gatunek: seinen, horror
Liczba tomów: 7
Wydawca: Studio JG
Scenarzysta: Tsuina Miura
Rysownik: Gamon Sakurai
ISBN: 9788380011311


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz