Jakie są dziś media w Kraju nad Wisłą każdy z nas zapewne wie. Tabloizacja, a niekiedy wręcz głupota "bije" nie tylko z twarzy niektórych dziennikarzy, ale i pierwszych stron gazet czy portali internetowych. Ciężko w gąszczu tego wszechobecnego dziennikarskiego dna wydobyć coś wartościowego. Tak się zastanawiam tylko jak w prawdziwych mediach odnalazłby się redaktor Szwędak, postać z komiksów Ryszarda Dąbrowskiego?
Powód do tego typu rozważań, przysporzyła mi lektura jednego z nowszych album wydanych przez Strefę Komiksu - Redaktor Szwędak. Wywiady zebrane. Już okładka tego wydawnictwa znamionuje to z czym będziemy mieli do czynienia wewnątrz. Ogromny, przypominający pewną skrywaną część ciała nos, nierówne uzębienie, pryszcze i niechlujny zarost...taki jest tytułowy bohater i po takiej osobistości przyznacie, że nie można spodziewać się przeogromnej inteligencji. Bardzo szybko okazuje się, że pierwsze wrażenie tym razem nie jest mylne. Szwędak to bezrozumny kretyn jakich mało (?), do tego jeszcze bezczelny, który absolutnie nie potrafi wyciągać wniosków ze swoich wpadek. Redaktorzynę za tego typu postępowanie najczęściej spotyka jednak kara... Kara, którą ze względu na brutalność z kadrów wycina autocenzura autora.
W komiksie Ryszarda Dąbrowskiego znanego m.in. z Polskiego Gówna, Likwidatora, Komksów na NIE czy albumu Gwiezdne bezdroża, Szwędak przemierza ulice polskich miast w poszukiwaniu interesujących rozmówców. Gdy dorwie on już jakąś ofiarę, schemat wywiadu jest bardzo podobny. Szwędak zadaje pytania, a z odpowiedzi wyciąga błędne wnioski doprowadzając tym samym swoich rozmówców do szewskiej pasji, a czytelników do wybuchów niekontrolowanego śmiechu. I tak w kółko przez prawie 90 stron komiksu. Złapani przez Szwędaka są osobami z najróżniejszych kategorii. Raz będą to politycy innym razem żołnierze, przedstawiciele subkultur, a także, czego można się było po autorze spodziewać, kler i nazwijmy to umownie przedstawiciele prawej strony światopoglądowej. Co ciekawe jednak, zdarzają się też goście bardziej spektakularni jak kosmici, Asteriks i Obeliks czy sam Likwidator, który gości w bodajże dwóch epizodach.
Wywiady zebrane to jak sama nazwa wskazuje umieszczone w jednym miejscu epizody, które były już wcześniej publikowane w różnego rodzaju wydawnictwach, wzbogacona kilkoma premierowymi epizodami. To sprawia, że tytuł nabiera pewnego rodzaju specyficzności. Konstrukcja poszczególnych historii (poza dwoma kolorowymi opowieściami umieszczonymi na początku albumu i jedną na końcu) jest bardzo podobna, tzn. albo są to całostronicowe szorty albo gazetowe paski składające się z trzech kadrów. W dużej mierze wszystkie one wyglądają identycznie, tzn. Szwędak spotyka rozmówce, zadaje mu pytanie, całkiem odmiennie od założenia je parafazje po czym następuję wielki finał... I cóż, taka koncepcja bawi czytelnika, bo humoru i zmysłu obserwacji rzeczywistości, a następnie ukazywania jej w krzywym zwierciadle odmówić autorowi nie można. To widać choćby w odniesieniu do IV RP, którą chciało wprowadzić jedno z politycznych ugrupowań i, o którym tak dużo pisze Dąbrowski. Z drugiej jednak strony, wydaje mi się, że zdecydowanie lepiej sprawdza się to właśnie w komiksach prezentowanych w odcinkach. Przy tym zbiorze, czytając go jednym tchem, może zdarzyć się, że w pewnym momencie zacznie on nas nużyć. Trzeba jednak podkreślić, że nie jest to wina tego, że historie są złe, ale tego, że jest ich dużo i możemy poczuć przesyt. Najprostszym rozwiązaniem jest więc dawkowanie sobie tej lektury i rozłożenie jej w czasie na kilka dni tym bardziej, że sama koncepcja zebrania w jednym miejscu tylu historii jest rozwiązaniem, które fanów twórczości autora z pewnością ucieszy.
Z całości wyróżnia się z kolei te kilka dłuższych historii. Tam Dąbrowski zmienia nieco swoją koncepcję i co tu ukrywać robi ze Szwędaka postać niezwykle rubaszną W opowieściach tych pojawia się zresztą doza erotyki, tudzież porno. Sam dziennikarz w dalszym ciągu nie grzeszący inteligencją a przy tym bardzo naiwny, zamiast myśleć o tekstach, które musi oddać do druku, upala się marihuaną i spółkuje z cycatymi blondynkami, a efekty tego są doprawdy komiczne. Humor jest zresztą największą zaletą komiksu, ale i tym na czym się on opiera. Przyznaje uczciwie, że mnie poszczególne epizody śmieszą. Owszem kilka z nich jest mi odległa światopoglądowo, a autor posiłkuje się w nich stereotypami, ale cóż...humoru im odmówić również się nie da. Zresztą aby być w zgodzie z prawdą, trzeba też wspomnieć, że autor umieścił w swoich historiach obydwie strony barykady, więc podśmiewanie jest też z feministek i lewackich anarchistów.
Całość czyta się przyjemnie również za sprawą dobrze skonstruowanych dialogów, które przecież tworzą całe wrażenie. Rysunki w tym komiksie schodzą na drugi plan, będąc jednak przy tym całkiem niezłe. Nieco przejaskrawione z nutą realizmu przyciągają wzrok. Dąbrowski często wykorzystuje w epizodach postaci autentyczne i co ważne nie mamy problemów z ich rozpoznaniem więc i na tym polu można śmiało stwierdzić, że wszystko jest w porządku.
W kwestii technicznej dostajemy produkt Strefy Komiksu i to widać. Duży format i wersja klejona (brawo!) nie szyta, która tworzy grzbiet z umieszczonym na nim tytułem i nazwiskiem autora. W środku cóż...kilka błędów ortograficznych, ale w zamian kolorowa wkładka wyróżniająca się przy tym innym rodzajem papieru. Poza samymi historiami dostajemy jeszcze ciekawy wstęp oraz kilka rysunków autora. Na końcu znalazło się też miejsce na bonusową historię autorstwa Patryka Cabały (odpowiedzialnego również za okładkę).
Jak więc można byłoby podsumować ten komiks? Dla fanów Szwędaka i Dąbrowskiego jest to oczywiście pozycja obowiązkowa, a dla reszty powinien być miły umilacz czasu. Duża dawka ironii i humoru zawarta w poszczególnych epizodach nie raz i nie dwa zmusi nas do gromkiego śmiechu. Warto jednak pamiętać o tym, że zbyt duża dawka serwowana na raz może nas trochę znużyć, dlatego też zalecam czytanie tego komiksu na kilka rat w przerwach między inną lekturą. Myślę, że wówczas doceni się go najbardziej.
@jaroslaw_d
Redaktor Szwędak. Wywiady zebrane
Scenariusz: Ryszard Dąbrowski
Rysunek: Ryszard Dąbrowski
Wydawnictwo: Robert Zaręba
Wydanie I: 5/2015
Liczba stron: 92
Format: A4
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: cz.-b. + kolor
Cena z okładki: 49,99 zł
komiks kretyna dla kretynów
OdpowiedzUsuńo ciekawe, przeczytam w wolnej chwili :)
OdpowiedzUsuńFajnie się czyta Wasze komentarze jeden pod drugim :)
OdpowiedzUsuń@anonimowy - cóż...rozumiem, że komiks i twórczość autora może Ci nie odpowiadać, ale Twój komentarz do błyskotliwych też nie należy ;)
@Kasia - a polecam. Można mieć ubaw, ale nie wszystko należy brać totalnie na poważnie.