środa, 25 marca 2020

(Recenzja) Joanna Zaremba-Penk - Ikonografia mangi. Wpływy tradycji rodzimej i zachodnich twórców na wybranych japońskich artystów mangowych

„Ikonografia mangi. Wpływy tradycji rodzimej i zachodnich twórców na wybranych japońskich artystów mangowych” to ze wszech miar praca badawcza i naukowa. Autorka Joanna Zaremba-Penk nie tylko poddaje w wątpliwość niektóre od dawna panujące w środowisko stwierdzenia, ale też pokazuje jaki wpływ na artystów mangowych miała nie tylko rodzima, ale i europejska sztuka. Jako praca badawcza do jej recenzowania można również podejść według mnie w sposób dwojaki. Ci, którzy posiadają odpowiednią wiedzę, prowadzą własne badania, mogą krytycznie odnosić się do poszczególnych wątków i stawianych przez autorkę tez oraz ewentualnie wytykać jej braki lub chwalić za spostrzeżenia. Druga grupa, czyli ci, którzy traktują tę pozycję, jako narzędzie do zdobycia wiedzy skupią się bardziej na tym, co po lekturze z niej wynieśli, czy jest to praca napisana w przystępnej formie i w jakim stopniu przyda się ona – nazwijmy to bardzo umownie – laikowi w zdobyciu nowego doświadczenia. Poniższy tekst – a wraz z nim i osoba autora – należy do drugiej grupy, więc za chwilę pojawi się kilka zdań oceniających książkę z mojej perspektywy. Perspektywy czytelnika, który pozycją wydaną przez Kirin chciał pogłębić swoją wiedzę w dziedzinie japońskiego komiksu. Co za tym idzie, głównie do podobnych mi osób poniższy tekst jest skierowany. Zaczynajmy więc.


Nazwisko autorki osobom, które czytają publikację Wydawnictwa Kirin, nie jest zapewne obce. Pracowała ona bowiem już przy dwóch innych publikacjach, a mianowicie przy książce poświęconej genialnemu reżyserowi Akirze Kurosawie oraz przy publikacji przybliżającej nam japońskie kultowe Studio Ghibli i film animowany jako taki. Jak więc widać autorka ma już doświadczenie i pisać o Japonii i jej popkulturze potrafi, więc tutaj również można było spodziewać się książki może nie lekkiej, ale na pewno łatwo przyswajalnej. Zaremba-Penk podjęła się w niej postawienia znaku zapytania przy tezach, które od dawna pokutują w fandomie (i nie tylko). Drzeworytniczy rodowód, o którym się zawsze mówi to jedno, ale poddaje ona też w wątpliwość samo nazewnictwo – podpierając się przy tym tekstami Radosława Bolałka, właściciela jednego z najlepszych polskich wydawnictw mangowych – Hanami – czy choćby to, że mangę mogą tworzyć tylko Japończycy. Osoby, które znają początki polskiego fandomu, mieli okazję przeżyć nie tylko jego rozwój, ale też początkowe problemy - tak jak ja – mogą złapać się w takim momencie za głowę. Od początku bowiem mówiono i pisano (czy to w periodykach takich jak pierwsze i oryginalne Kawaii, czy to w zinach, których wówczas kilka się ukazywało), że manga=japoński autor, a inne pochodne to manhwy itp. Tutaj autorka pochyla się nad tym tematem i wdaje w pewną polemikę. Już to gwarantuje nam, że książka będzie nowym spojrzeniem na pewne sprawy i tezy, z którymi dyskutować oczywiście można, dzięki czemu temu poszerzają się możliwości i na nowo pewne rzeczy staraj się być definiowane. To jednak tylko pewna część tej publikacji.

Książka podzielona została – w naturalny sposób – na trzy części. Mamy tu wstęp, następnie wprowadzenie przedstawiające właśnie związaną z mangą terminologię oraz historię tego medium, a na końcu właśnie to o czym autorka wspomina już w tytule. Pochyla się ona wówczas nad związkami i wpływami tradycyjnej kultury Japonii (ukiyo-e) i europejskiej kultury reprezentowanej przez Alfonsa Muchę na wybranych twórców mangowych. I słowo „wybranych” jest tutaj kluczowe, bowiem autorka nie skupia się na ogóle twórców, a tylko na kilku wybranych przedstawicielach, jak grupa Clamp, Sugira Hinako czy Nao Tsukiji. Na podstawie wybranych artystów stara się pokazać, jak duże znaczenie miała dla nich kultura „jako-taka” i gdzie jej wpływy możemy odnaleźć. Tutaj autorka wykazała się niemalże detektywistyczną pracą, rozkładając na czynniki pierwsze poszczególne ich dzieła. Najlepszym przykładem rozdział traktujący o mandze „Dwie poduszki”. W nim to autorka książki wykazuje, jak bardzo jest to praca zgodna z zasadami ukiyo-e. Bardzo dobrze wygląda też kwestia zestawu rysunków „53 stacje na gościńcu Yokaido” autorstwa Mizukiego Shikeru z oryginalnymi pracami. Autorka porównuje je ze sobą i w bardzo obrazowy sposób wskazuje na inspirację czerpane od Hiroshige Utagawy i podobieństwa z jego pracami, pokazując jednocześnie czytelnikowi bardzo konkretne tego przykłady. To na pewno sprawia, że cała ta wiedza jest łatwiej przyswajalna, gdyż po prostu widzimy, o czym autorka pisze. Natomiast w tym momencie pojawiają się dwie kwestie. Po pierwsze nie zawsze mamy do czynienia z mangą sensu stricto, gdyż w tym momencie autorzy tworzą mangi owszem i same ilustracje również mają w sobie z nich wiele, ale de facto mangą nie są, a po drugie uwidacznia się największy problem książki, a konkretnie brak kolorów przy zamieszczonych ilustracjach. Zaremba-Penk zwraca w tekście uwagę np. na wykorzystane kolory, ale czytelnik niestety tego nie widzi. Musi więc albo posiłkować się zdjęciami zamieszczonymi gdzieś w Sieci (jeśli takowe znajdzie), albo po prostu polegać na tekście i swojej wyobraźni. Tak czy inaczej, szkoda, że nie mamy tu do czynienia z kolorowymi grafikami.



Przyznać i oddać trzeba autorce, że czytelnik po skończonej lekturze ma poczucie, że dowiedział się czegoś nowego, że pogłębił swoją wiedzę. Ja przynajmniej z takim uczuciem zakończyłem lekturę recenzowanej pozycji. Daje się również odczuć, że autorka zna się na rzeczy, że potrafi przedstawić swoje racje i umie je podeprzeć odpowiednimi źródłami. Odnoszenie się do tytułów, które ukazały się w Polsce, powoduje, że książka staje się nam bliższa i bardziej przystępna, gdyż część tych rzeczy sami przecież czytaliśmy i teraz możemy je na nowo zinterpretować tudzież lepiej zrozumieć. Pomimo tego, że to praca badawcza, to jest na tyle przystępna i napisana lekkim piórem, że nie męczymy się przy niej, a z drugiej strony ci bardziej wymagający otrzymają nie tylko mnóstwo przypisów, gdyż autorka zadbała też o angielski i japoński zapis poszczególnych tytułów wykorzystanych w tej publikacji. To, co jeszcze należy docenić to bardzo kompleksowe podejście do sprawy. Możliwość przeczytania o początkach mangi, jej historii i skonfrontowanie tego z tytułowym tematem daje ogromne możliwości czytelnikowi. I choć można się zastanawiać czy proporcje ilościowe wstępu do tego, co jest meritum, nie są zachwiane, to jednak takie smaczki, jak poświęcenie kilkunastu stron Osamu Tezuce wzbudza bardzo pozytywne emocje wśród fanów japońskiej animacji i sztuki komiksowej. Myślę więc sobie, że jest to tytuł, który fan komiksu powinien znać, aby poszerzyć swoje horyzonty i dowiedzieć się o swoim hobby czegoś więcej. W takim wypadku książka Joanny Zaremby-Penk sprawdza się doskonale i jest godna polecenia.

Ps. Moje serce skradły szczególnie dwa elementy, które zostawiłem sobie na koniec. Autorka sporo miejsca poświęca „krwawym obrazom”, które są mi szczególnie bliskie, analizując kilka z nich w bardzo ciekawy sposób. Druga sprawa to ilustracje traktujące o serii gier Final Fantasy autorstwa Nao Tsukiji, które znalazły się w tej książce. Przyznam, że wcześniej o nich nie wiedziałem a, że seria Square Enix jest mi szczególnie bliska to i takie smaczki były dla mnie wartością samą w sobie.

Fragment książki do przeczytania TUTAJ

Ikonografia mangi. Wpływy tradycji rodzimej i zachodnich twórców na wybranych japońskich artystów mangowych

Autor: Joanna Zaremba-Penk
Liczba stron: 300
Format: B5
Okładka: miękka
Data wydania: grudzień 2019
Cena detaliczna: 45,90 zł


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz