poniedziałek, 13 maja 2019

(Recenzja) Thiago Souto - Labirynt

„Ufff... „Labirynt” przeczytany. Nie będę się rozpisywał, bo wkrótce pojawi się recenzja. Nie będę też pisał z zupełnie innego powodu. Muszę po lekturze bardzo mocno ochłonąć. Wiem, że nadal często komiksy są traktowane po macoszemu. Jako rozrywka gorszej jakości. Wiecie co? Pieprze to całym sobą. Lektury komiksów takich jak ten utwierdzają mnie w przekonaniu, że tworzenie historii rysunkowych to sztuka przez wielkie SZ. Serio. Wzruszyłem się, czytając tę historię. Naprawdę. Ja stary chłop, byłem bliski uronienia łzy podczas lektury „komiksiku". To jest niesamowicie uczuciowa opowieść. Rzecz przeokrutnie mocna i do tego przepięknie zilustrowana. Wydawnictwo Mandioca znalazło prawdziwą komiksową perełkę i za to im chwała. A ignoranci? Ci, niech dalej twierdzą, że #komiksjestdladzieci” - tak (może nieco górnolotnie, może wręcz infantylnie) napisałem tuż po lekturze komiksu „Labirynt”. Dziś, gdy nieco ochłonąłem, z pełną stanowczością stwierdzić mogę jednak, że słowa te podtrzymuje. A było to tak…



„Labirynt” to najnowszy diament, który oszlifowany został przez wydawnictwo Mandioca. Wydawnictwo, które raczy nas komiksami z Ameryki Południowej, głównie Brazylii i Argentyny. Nisza, którą wypełnili oni na rynku, znalazła spore grono odbiorców i z każdym kolejnym komiksem jest coraz lepiej. Zdarzały się im mniej trafne pomysły – jak wydanie „Barras” w formie zeszytowej, a nie jako publikacji zbiorczej – ale widać, że cały czas się rozwijają. „Ye” było pierwszą jaskółką, a najnowsza publikacja jest potwierdzeniem, że podążają w dobrym kierunku.

„Labirynt” to komiks zachwycający nie tylko stroną wizualną, ale też tym, co autor ma w nim do powiedzenia i w jaki sposób to czyni. To historia dwójki przyjaciół, młodego Nico i tajemniczego Góreckiego. Ten drugi, czerwony bohater, przemierza wraz ze swoim towarzyszem bajkowe i kolorowe krainy, często też musi go szukać i ratować z opresji. Wiem, że brzmi to niezwykle standardowo czy wręcz sztampowo, ale uwierzcie mi, że komiks ten ma wam do zaproponowania ogrom wrażeń. O fabule nie chcę jednak pisać w ogóle, gdyż jest tu bardzo cienka linia między tym, co napisać można, a co będzie już spoilerem psującym radość z lektury. Z dwojga złego wolę pewne rzeczy przemilczeć, aby czytelnik mógł czerpać z tej historii taką samą radość jak niżej podpisany.




Co jednak jest w „Labiryncie” takiego, że jest to komiks tak dobry i ciekawy w swojej wymowie? Przede wszystkim to jak duże uczucia potrafi wzbudzić w czytelniku. Wszystko zaczyna się dość standardowo i na pozór spokojnie, fabuła nas intryguje, ale w żaden sposób nie przygotowuje na to, co ma nastąpić wkrótce. I nagle ni stąd, ni zowąd Brazylijczyk sprawia, że serce zaczyna mocniej bić, a dorosły facet powstrzymuje się przed tym, by nie uronić łzy. Czymś niesamowitym jest to, jak autor potrafi opowiadać o uczuciach, przyjaźni, wykluczeniu i innych bardzo ważnych tematach, z którymi wielu z nas spotyka się na co dzień, żyjąc w rodzinie. Mam poczucie, że autor podjął się trudnego zadania poruszenia ważnych społecznie wątków, czyniąc to w sposób niezwykle przemyślany i efektowny.

Wielowymiarowość to druga z cech wyróżniających ten komiks, na którą czytelnik zwraca uwagę. Cała akcja dzieje się w tajemniczej i bajkowej krainie, z początku nic nie jest podane na tacy, czytelnik sam musi interpretować zdarzenia i dopowiadać sobie pewne rzeczy. To sprawia, że tylko od nas zależy, jak będziemy rozumieć to, co chce przekazać nam autor. Jednocześnie świetnie bawimy się, przemierzając ten piękny i kolorowy świat wraz z dwójką głównych bohaterów. Brazylijczyk operuje swoją historią na kilku płaszczyznach, a im dalej w ten przysłowiowy las, tym czytelnik wie więcej – całość układa się jak puzzle.

Wymieniać elementy, które tu zagrały można jeszcze długo, natomiast koniecznie należy zwrócić uwagę na element, o którym pisałem już wcześniej. To wyborny, efektowny i przyciągający wzrok komiks, w którym autor dał się poznać ze świetnej strony jako rysownik. Zabiegi graficzne, z których korzysta, wprowadzają ogromną różnorodność i sprawiają, że uwaga czytelnika cały czas pracuje na najwyższych obrotach. Autor miesza całostronicowe obrazy z dynamicznym kadrowaniem, przeplatając je niekiedy dosłownie czarnymi plamami. Jest to ewidentnie coś, co pasuje fabularnej koncepcji albumu. Podobnie jak sam styl rysowania Brazylijczyka. Przez wielu może być to odebrane jako nadużycie, ale ja odnajduje w nim połączenie elementów znanych z prac Studia Ghibli połączone z komiksami Tony'ego Sandovala. Kolory, projekty postaci, bajkowa atmosfera. To wszystko sprawia, że mamy do czynienia z komiksem ze wszech miar wyjątkowym.



Całości dopełnia sama jakość wydania tego albumu. Ta jest równie przemyślana, jak historia. Czytelnik otrzyma tu grubą i satynowaną okładkę, doskonałej jakości papier i dodatkowe smaczki jak list autora skierowany konkretnie do polskiego czytelnika. To niby drobiazgi, ale pokazują, z jakim pietyzmem i zaangażowaniem podeszli do pracy w Mandioce i jak dobry kontakt mają z autorami, których prace wydają. Nie ma tu miejsca na korpo-zagrywki. Czuć, że są to tacy sami pasjonaci jak my, czytelnicy.

W mojej opinii „Labirynt” jest komiksową perełką i co ważne odkrytą przez pracowników wydawnictwa, a nie wciśnięta im przez jakiegoś „handlowca”. Fakt ten udowadnia, że mają oni gust, kochają i znają się na swojej pracy. Czytelnik może być z tego zadowolony, bo liczyć może na kolejne świetne produkcje. Już początek roku przyniósł więc – w mojej opinii - kandydata do komiksu roku.


Labirynt

Scenariusz: Thiago Souto
Rysunki i kolor: Thiago Souto
Tłumaczenie: Marek Cichy
Redaktor prowadzący: Bartłomiej Rabij
Druk: czarno-biały
Oprawa: twarda
Format: 295x195
Stron: 216
Papier: kredowy, 130 g.
ISBN: 9788395319112
Wydanie: pierwsze, 28.3.2019 r.
Cena: 109 zł
Tekst (zmieniono wstęp) powstał na potrzeby portalu paradoks.net.pl


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz