Łaska Pańska na pstrym koniu jeździ, jak mówi stare porzekadło. Przekonał się o tym całkiem niedawno wybitny himalaista Denis Urubko, zaproszony przez Krzysztofa Wielickiego do wspólnego ataku na ostatni zimowy, niezdobyty bastion, czyli K2. W jednym dniu został on (wspólnie z Adamem Bieleckim) narodowym bohaterem - po uratowaniu Francuzki Revol – tylko po to by za chwilę okrzyknięty został przez część osób, jako „rosyjski zdrajca” po tym, gdy podjął samotną i przeprowadzoną bez konsultacji z resztą grupy próbę ataku na K2. Nie miejsce i nie czas na pisanie o tym, czy była to decyzja słuszna. Faktem jest, że opublikowane w ostatnich dniach przez Wydawnictwo Agora drugie wydanie książki Rosjanina, zatytułowanej „Skazany na góry” może choć po części wyjaśnić skąd wziął się w ogóle pomysł na taką niesubordynację.
Warto na początku zaznaczyć, że książka Urubki nie jest ani typową himalaistyczną publikacją, ani tym bardziej autobiografią. To bardziej taki dość luźny zapis spojrzenia zawodnika na góry, przeprowadzone przez siebie akcję i himalaizm jako taki. Każdy rozdział to osobna „bajka”, niemająca bezpośredniego związku z resztą książki co sprawia, że Kazach w jednym rozdziale opisuje atak szczytowy, a w kolejnym wraca do tych samych wydarzeń bez nawiązania do tego, co pisał wcześniej, jakby poprzedni rozdział nie istniał. Taki styl pisania odbiera się, jakby były to listy bądź eseje pisane przez Denisa praktycznie na bieżąco, zaraz po wydarzeniach, których dotyczą, zebrane następnie w jedną książkę. Zresztą dość znamienny jest fakt, że pod każdym rozdziałem podpisany jest jego tłumacz. Za całą pozycję odpowiada bowiem więcej jedna osoba. To dość specyficzne podejście do pisania książek, nie sprawiło oczywiście, że jest to lektura ciężka do przełknięcia, natomiast nie jest ona może tak płynna, jak inne mi znane.
Tak czy inaczej Urubko, jak to na człowieka ze Wschodu przystało dość szorstkim stylem pisania, prowadzi nas przez ważniejsze dla siebie wydarzenia ze sportowej kariery. Śledzimy jego losy w klubach alpinistycznych, zdobywamy z nim kilka ważnych i cennych szczytów, poprowadzonych nowymi drogami, czy uczestniczymy w zawodach sportowych polegających na wbieganiu na położone na wschodzie góry jak, chociażby Elbrus. Opisy, w których dotyka on wypraw na szczyty, są ciekawe, natomiast nie są one na pewno tak barwne, jak w kilku innych przypadkach, że choćby wymienię wspomnianego już wcześniej Bieleckiego. To, co natomiast zapewne zainteresuje (szczególnie polskiego) czytelnika to rozdział poświęcony pierwszej z wypraw na K2 pod przewodnictwem Wielickiego, w którym brali udział himalaiści ze wschodu w tym Urubko. Nie jest tajemnicą (szczególnie po tegorocznej wyprawie), że nie była to wyprawa udana i, że został po niej spory niesmak. Fragment książki „Skazany na góry” tylko ten fakt potwierdza. Pada tam kilka kontrowersyjnych tez (z którymi oczywiście nie polemizuje), które każą nam się zastanowić czemu zarówno Wielicki i Urubko podjęli wspólnie rękawicę drugi raz.
Z racji tego, że nie jest to typowa książka autobiograficzna, Rosjanin nie przedstawia w niej uporządkowanych faktów ze swojego życia od momentu narodzin, poprzez pierwsze himalaistyczne szlify itd., natomiast dość zręcznie maluje własny obraz. Obraz człowieka twardego, bezkompromisowego, kochającego góry i wyzwania, którego słabością są...piękne kobiety (a kogo nie są heh). W swojej książce przedstawia on też w pewien sposób manifest ukazujący własne spojrzenie na dzisiejszy himalaizm i przedstawia jaką drogą chce podążać on sam. Dużo mówi też o swoich kolegach ze wschodu, z którymi osiągał największe sukcesy. Dla osób niesiedzących na co dzień w światku himalaistów będą to zapewne nazwiska anonimowe, natomiast Urubko da je dość dobrze poznać.
Powoli podsumowując. „Skazany na góry” daje możliwość spojrzenia polskiemu czytelnikowi na dotąd nieznaną wschodnią szkołę wspinaczkową. Dzięki niej możemy przekonać się, jak się to robi za naszą wschodnią granicą. Urubko dość ciekawie opisuje wyjazdy na najwyższe szczyty Himalajów. Jest to też jednak książka nieco rwana i w pewien sposób nierówna. Podczas gdy część tekstów czyta się z zapartym tchem, to inne są dużo słabsze, a co za tym idzie, nie ciekawią nas tak mocno. Przez całą lekturę czeka nas pewna karuzela uczuć, natomiast nie zmienia to faktu, że książkę ze względu przede wszystkim na te mocne fragmenty czyta się bardzo szybko. Do pewnej surowości trzeba po prostu przywyknąć i zagłębić się w to, co Denis Urubko chce nam przekazać.
Ogromny plus natomiast za jakość wydania. Szata graficzna pasuje do poprzednich książek o himalaizmie wydanych przez Agorę, czyniąc z nich bardzo fajną kolekcję. Dodatkowo jeszcze książka jest bogata w zdjęcia autora z jego wypraw. To zawsze dodaje uroku, ale i klimatu, gdyż dzięki nim jesteśmy bliżej opisywanych wydarzeń.
Kończąc... choć czytałem już ciekawsze i bardziej zapierające dech w piersiach książki o wyprawach wysokogórskich to „Skazany na góry” nie jest lekturą złą. Inna od pozostałych, dzięki której nie tylko zyskujemy szerszą perspektywę spojrzenia na himalaizm i niezbędny trening, ale i poznajemy dzięki niej człowieka, który stał się niezwykle znany, ale i często oceniany nie tylko przez znawców tematu. Książka ta jest swego rodzaju odpowiedzią Rosjanina na krytykę, która go spotkała. Faktem jednak jest, że Urubko lepszym himalaistom niż pisarzem jest. Koniec, kropka.
Skazany na góry
Autor: Denis Urubko
Wydawca: Agora, Mountain Quest
Kategoria: Biografie
Data premiery: 2018-04-04
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz