sobota, 17 marca 2018

(Recenzja) Akira Toriyama, Toyotarou - Dragon Ball Super #1

„Dragon Ball” to „Dragon Ball” i ch#%*$ jak powiedział mój znajomy podczas dyskusji na temat serii z podtytułem „Super”. I choć zabrzmi to przekomicznie, to w tym krótkim i dosadnym stwierdzeniu kryje się naprawdę głęboka myśl i analiza tego tytułu heh.










W Japonii (jak zwykle szkoda, że w Polsce nie ma emisji) sukcesy święci, zbliżająca się ku końcowi animowana wersja tej serii. Anime zbiera naprawdę dobre oceny i wśród fanów Vegety, Goku i spółki nietrudno znaleźć tych, którzy żałują, że to już jej ostatki. Zupełnie inaczej wygląda to, jeżeli chodzi o mangę, gdyż w Japonii do tej pory ukazały się dopiero pięć części, a Polscy czytelnicy za sprawą nieocenionego J.P.F-u przygodę z tym tytułem właśnie zaczynają.

Wracając do stwierdzenia umieszczonego we wstępie... Rzeczywiście „DB” to „DB” ze wszelkimi tego konsekwencjami. Są tu elementy, które zachwycają, są też takie, które mogą drażnić. Ci, którzy czekają na jakąś głębię czy psychologię nie mają tu czego szukać. To seria akcji, z ogromną dozą zabawy z lektury i choć to historia niekiedy naiwna, to mocno przywołująca to wszystko, za co pokochaliśmy ten tytuł.



Niezwykle ważny jest fakt, że za mangę ten odpowiada komiksowy geniusz Akira Toriyama, ale tym razem nie tworzy on sam. Do pomocy wziął on sobie – odpowiedzialnego za rysunki - niejakiego Toyotarou i wspólnie duet stara się na nowo odkryć w nas magię „Dragon Balla”. Czy im się to udaje? Pierwszy tom jest wprowadzeniem do tego, co czeka nas w najbliższej przyszłości. Nic oryginalnego tzn. Goku i reszta będzie musiała stanąć do walki, aby pokonać silniejszych od siebie szemranych przeciwników. I choć z początku jest nieco groźnie dla ludzkości, tak szybko jednak klimat staje się nieco lżejszy. W tomie tym poznać jest nam również dane głównych bohaterów całej serii i choć szczątkowo zapoznać się z ich genezą. To i tak bardzo dużo, jak na jeden tomik. Niestety, i tutaj chyba największy minus, Toriyama całkowicie pominął niezwykle ważne wydarzenia ukazane w dwóch filmach kinowych. Szkoda, bo jeśli walkę z okrutnym Frizerem streszcza się w jednym...kadrze to od razu wiadomo, że czegoś ważnego w mandze brakuje. Wszystkim tym, którzy chcą dowiedzieć się o tym zdarzeniu czegoś więcej, nie pozostaje nic innego jak obejrzeć animację.

Po pierwszym tomie serii można odnieść wrażenie, że serii „Super” najbliżej do pierwszej z dotychczasowych. To niejako taki powrót do korzeni, do źródeł. Nie ma tutaj (przynajmniej w tej chwili) walki o uratowanie świata i ludzkości, jest za to wesoło, radośnie trochę naiwnie a w tym całym zamieszaniu chodzi o jedno. O dobrą zabawę i dobre pojedynki. To trochę tak jak w pierwszej serii, podczas której obserwowaliśmy turniejowe zmagania. Zresztą Toriyama czerpie ze swojej debiutanckiej (w świecie DB) serii garściami. Znów mamy do czynienia z nieco sprośnymi i podszytymi erotyką żartami, znów mamy tego poczciwego i bardzo gamoniowatego (poza ringiem oczywiście) Goku. I pytanie tylko, jak odnajdzie się w tym reszta nowych bohaterów i występujących postaci, tzn., czy będą oni tak interesujący, jak choćby ci występujący w serii z Frizerem czy Buu?

Trzeba też jasno powiedzieć, że nadal w tej nieco mało skomplikowanej historii znajdziemy sporo magii i z powodzeniem wrócimy do młodzieńczych lat. I choć to tytuł dla zdecydowane młodszego czytelnika to jednak i takie dinozaury jak ja się w nim odnajdą, jeśli tylko bliska im jest w mandze niczym nieskrępowana akcja i pojedynki. Jestem też dziwnie spokojny, że ten bardzo lekki klimat szybko się odmieni, a nieco zagmatwany świat, który wykreował Japończyk (na zasadzie lustrzanego odbicia w innym wymiarze), wciągnie nas niczym czarna dziura. Co ciekawe, mimo tego, że „Dragon Ball” to zdecydowanie manga, w której pierwsze skrzypce odgrywa walka i gnająca do przodu akcja, to tomik ten wypełniony jest dialogami. Te oczywiście nie należą do poetyckiego ideału, natomiast w żaden sposób nie rażą czytelnika, dodając mu kolorytu.



Kilka zdań warto też poświęcić kwestiom rysunków. Toriyama oddał ten ster w ręce młodszego kolegi, natomiast czytelnik może czuć się jak w domu. Styl Toyotarou niezwykle zbliżony jest do tego, który prezentuje jego mentor, do tego wręcz stopnia, że często można mieć wątpliwości czy rzeczywiście to nie Toriyama za nie odpowiada. Wszyscy bohaterowie wyglądają tak samo, jak w poprzednich seriach, ich gesty i mimika też są doskonale znane. W kadrach nie brakuje dynamiki, szczególnie w scenach pojedynków. Można więc rzec, że to stary, dobry „Dragon Ball”.

Naprawdę ciesze się, że „Dragon Ball Super” pojawił się na naszym rynku. Może nieco naiwna, ale przepełniona akcją manga jest świetną odskocznią od codzienności. Osoby takie jak ja, mogą dzięki niej powrócić do młodzieńczych lat i choć trochę brakuję cięższego klimatu i bohaterów pokroju Frizera to jednak należy pamiętać, że to dopiero początek atrakcji i wszystko, co najlepsze jest przed nami. Mam nadzieję więc, że główni przeciwnicy naszych dzielnych fighterów, spełnią pokładane w nich nadzieje i tym samym nie zabraknie tu epickich pojedynków i zwrotów akcji. Czekam na więcej.

Dragon Ball Super #1

Scenariusz: Akira Toriyama
Rysunek: Toyotarou
Wydawnictwo: JPF - Japonica Polonica Fantastica
3/2018
Oprawa: miękka
Papier: offset
Druk: cz.-b.
Wydanie: I
Cena z okładki: 18,90 zł


3 komentarze: