poniedziałek, 18 grudnia 2017

(Recenzja) Darf Backderf - Śmieci

Wydawać się mogło, że pod względem kreatywności w doborze tematyki swoich komiksów nie mają sobie równych Japończycy. Jak wiele pokręconych pomysłów ujrzało tam światło dzienne to naprawdę ciężko zliczyć. Jak się jednak okazuje również i „za wielką wodą” komiksowi artyści mają niezłą wyobraźnię. Niektórych prowadzi ona aż do Nagrody Eisnera!








Tym „kimś” jest pewien Amerykanin, niejaki Derf Backderf, który kilka tygodni temu zaliczył swój debiut na polskim rynku historią o jakże sugestywnym tytule „Śmieci”. Czy na co dzień zastanawiacie się co dzieje się z tymi wszystkimi wyrzucanymi przez was odpadkami? Czy poza szyderstwami kierowanymi pod adresem osób, dzięki którym opuszczają one nasze bloki czy domy, zdarzyło wam się usłyszeć, że ktoś przychylnie wypowiada się na ich temat? Czy dość pejoratywne określenie „śmieciarz” jest jedynym, na które nas stać, jeśli chcemy coś powiedzieć na temat ich pracy? Raczej niewielu z nas zajmuje sobie głowę takimi rzeczami, a jak pokazuje komiks „Śmieci” trochę szkoda. Recenzowana historia, choć oparta jest na własnych doświadczeniach autora, to jest ona w pełni fikcyjna. Jest to opowieść o codziennym życiu i problemach przeciętnego pracownika zakładów komunalnych i może być to niejako hołd im oddany. Hołd, na który raczej nie mogą liczyć zbyt często.

Backderf w bardzo inteligentny sposób przybliża czytelnikowi dolę „śmieciarza”. Wplatając w fabułę humorystyczne akcenty, jednocześnie bawi, ale też w pewien sposób skłania do refleksji. Pozwala nam wejść w buty takiego pracownika i nie ma znaczenia, że rzecz dzieje się w tak odległym nam kraju. Historia jest na tyle uniwersalna, że w takim samym stopniu poruszy czytelnika z Nowego Jorku, jak i łódzkiego blokowiska. Wraz z Amerykaninem wybierzemy się nie tylko na bogate przedmieścia, ale też w rejony biedniejszych dzielnic, które jeśli chodzi o produkcję niechcianych odpadów, nie będą się niczym od siebie różniły. Wraz z załogą Betty (to ulubiona śmieciarka naszych bohaterów) będziemy mogli zaobserwować, czym różni się wywóz śmieci zimą od tego latem i z jakimi zmagają się wówczas problemami pracownicy (tak, każda pora roku to zupełnie inne piętrzące się przed nimi problemy). Mało tego będziemy mogli towarzyszyć im już po pracy w ich codziennych mało skomplikowanych rozrywkach. I choć wydaje się to wszystko mało ambitne, to zapewniam was, że ten komiks stoi na niezwykle wysokim i niegłupim poziomie. Ani się obejrzycie, jak zauważycie, że przepadliście w historii Backderfa bez reszty. Zasługa w tym kunsztu, z jakim Amerykanin opowiada całą historię. Niezwykle pomysłowa, dowcipna i bardzo szczera jest każda karta tego komiksu. Każdy z bohaterów ma swoją ludzką, daleką od ideału twarz, i rzeczywistość, w której zmaga się ze swoimi codziennymi problemami, jak upierdliwy szef czy kłopoty w życiu osobistym (w końcu jak tu poderwać jakąś dziewczynę, jeśli się tak cuchnie...). Autor z powodzeniem ukazuje też więzi między kumplami z pracy i wojenki, które toczą się między poszczególnymi grupkami. Cóż, życie. Normalne życie, jakie wielu z nas zna z autopsji. Prawdą jest bowiem stwierdzenie Ryszarda Rynkowskiego, że „życie jest nowelą”.



Poza taką zwykłą radością z lektury komiksu Derf Backderf przemyca też w nim w sposób absolutnie nienachalny kilka ważnych faktów na temat zachowania człowiek. Widząc te wszystkie sterty narysowanych odpadów pozostawionych na trawnikach czy te przepełnione wysypiska, łatwo możemy zdać sobie sprawę, że przecież my też tak robimy każdego dnia przez cały rok. I choć Amerykanin nie chce nas w żaden sposób pouczać, to myślę, że przynajmniej w części głów zapali się lampka ostrzegawcza. Z pewnością pomoże w tym sam początek i ostatnie plansze komiksu, na których Backderf posłużył się kilkoma faktami.

W tej wybornej warstwie scenariuszowej nie należy zapominać też o rysunkach. Tworzone w kreskówkowym stylu z nieco realistyczną manierą postaci ukazywane w codziennej pracy „śmieciarza” są niezwykle sugestywne i efektowne. Bardzo dobrze stało się, że autor zrezygnował z pełnej palety kolorów, na rzecz czerni i bieli z dodatkiem niebieskich elementów. Dzięki temu album nieco paradoksalnie zyskał na atrakcyjności i wyrazistości. Trzeba też wspomnieć o niezwykłej precyzji i dokładności, z którą poszczególne kadry zostały stworzone. Doskonałym przykładem będzie jedna ze scen, gdzie chłopaki zabierają z chodnika fragment silnika samochodowego, który następnie jesteśmy w stanie odszukać na wysypisku. Brawo!

„Śmieci” to wbrew temu, co można sądzić kawał doskonałej rozrywki i bardzo dobrze skonstruowanej historii. Stworzona z niezwykłą dbałością o detale i szczegóły nie tylko bawi, ale i edukuje. Wraz z kolejnymi stronami czytelnik przeżywać będzie huśtawkę nastrojów. Raz będzie się śmiał do rozpuku, obserwując wpadki brygady komunalnej, po to, by za chwilę popaść w melancholię wraz z nimi, gdy przyjdzie im niszczyć pamiątki rodzinne byłych mieszkańców pewnego wystawionego na licytację przez bank domu. Bardzo dużo w tej historii emocji, które udzielają się czytelnikom, a które Amerykanin potrafi w wyborny sposób odtworzyć na łamach swojego dzieła. Bardzo zwyczajna, a jednak niezwykła historia, jakich mało jest na naszym rynku. Jeśli do tej pory odrzucała was tematyka tego komiksu, to porzućcie swoje obawy i zajrzyjcie do niego. Zaręczam wam, że to kawał świetnej komiksowej rozrywki. Po niej zupełnie inaczej spojrzycie na przedstawicieli tego bardzo ciężkiego zawodu.

Śmieci

Scenariusz: Derf Backderf
Rysunki: Derf Backderf
Tłumaczenie: Grzegorz Ciecieląg
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 09.2017 r.
Oprawa: twarda
Format: 155mm x 235mm
Stron: 240
Cena: 59,90 zł
Tekst opublikowano pierwotnie na portalu paradoks.net.pl



1 komentarz: