Po tym, jak Bler zadarł z niewłaściwymi ludźmi pokroju senatora Rymińskiego, jego życie, już wcześniej mocno zagmatwane, dodatkowo jeszcze się pokomplikowało. Bohater z Krakowa, pomagając jednej z poszkodowanych kobiet, musiał wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności za małoletnią dziewczynkę, będącą jej córką. Nie dość, że otaczający go świat runął w postapokaliptyczne gruzy, to jeszcze z dnia na dzień został...ojcem. Życie prywatne po utracie ukochanej jest więc w jego wypadku równie popieprzone co otaczający go świat.
„Bler #6 – Psie imperium” to zupełnie nowe rozdanie, jeśli chodzi o świat Blera. Co prawda Krakus musi w dalszym ciągu zajmować się Laurą, natomiast już na pierwszy rzut oka dostrzegalna jest zmiana miejsca, w którym toczy się akcja. Kraków zastąpiony został Katowicami. To dość znacząca modyfikacja, w konserwatywnym pod tym względem komiksie. Zresztą niejedyna, o czym za chwilę. Podopieczna Blera ma już 10 lat, wszystko wydaje się uporządkowane i na właściwych torach, natomiast spokój ducha zostaje szybko i dość brutalnie zachwiany po tym, gdy do tytułowego bohatera podchodzi tajemniczy (nieco przypominający Jaszczura ze Spider Mana) typ, który ostrzega go, aby pilnował dziewczynki lepiej, gdyż może stać się jej krzywda. W tym samym momencie Bler popada w paranoiczny lęk o to, że Laurze może stać się krzywda.
I tutaj dostrzegalna jest druga ze zmian, którą Rafał Szłapa nieśmiało wprowadzał już od jakiegoś czasu, a mianowicie fakt, że „Psie imperium” nie jest komiksem o rasowym superbohaterze. To już nawet (odnoszę wrażenie), nie jest przefiltrowana przez spojrzenie Rafała Szłapy wariacja na temat komiksów o trykociarzach. To zupełnie innego kalibru i gatunku seria. Trochę postapo, trochę dramatu, duża dawka akcji a w tym wszystkim dosłownie szczypta nurtu superbohaterskiego, który został przysłonięty pozostałymi elementami. I nie jest to rozwiązanie złe, gdyż czytelnik dostrzega, jak ewoluuje warsztat Rafała i jego ukochane dziecko. Zresztą trzymając się początkowej konwencji, „Bler” mógłby zjeść swój własny ogon i rzeczywiście zakończyć się na planowanych początkowo trzech tomach. Dzięki (r)ewolucji możemy jednak nadal cieszyć się komiksami z Blik Studio, ale też z nadzieją czekać na kolejne wydarzenia. Wracając do najnowszej odsłony komiksu, to jeśli miałbym zaryzykować porównanie jej do czegoś, postawiłbym na kolaż filmowego „Resident Evil” z genialną grą „The Last of Us”. Z tego pierwszego mamy tu tajemnicze eksperymenty, które tworzą postaci nie z tego świata, dziwaczne hybrydy, czego dowodem jest choćby wściekły pies spoglądający na nas z niezwykle klimatycznej skądinąd okładki. Może pamiętacie podobne dobermany, z którymi walczyła przepiękna Milla Jovovich (ehh... ta zwiewna czerwona sukienka śni się do dziś po nocach)? Zresztą i klimat przedstawionych wydarzeń nieco przypomina część z filmów Paula WS Andersona. Relacje między dwójką bohaterów, opieka nad młodą dziewczynką to z kolei coś, z czym mieliśmy do czynienia we wspomnianej wcześniej grze. I choć zdaje sobie sprawę, że mogą być to porównania nieco na wyrost i nietrafione to jestem (oczywiście zachowując wszelkie proporcje) skłonny ich bronić.
Najnowsza odsłona przygód Blera dostarcza czytelnikowi dużo rozrywki pod postacią raczej zamkniętego epizodu, który przynosi nam jednak całkiem sporo wiedzy na temat tytułowego bohatera i o tym, co działo się z nim w przeszłości. Dla fanów tej serii będzie to więc zapewne taka perełka tego odcinka, dzięki której Bler stanie się im jeszcze bliższy. Rafał Szłapa bardzo zręcznie miesza też wydarzenia toczące się w ówczesnej teraźniejszości z flashbackami z dawnych czasów. Zero chaosu, a za to mnóstwo frajdy z odkrywania tych tajemnic i wydarzeń. Nagromadzenie akcji na centymetr kwadratowy komiksowej planszy również jest niczego sobie, więc czeka was niezła frajda.
Czy odważyłbym się napisać, że najnowszy odsłona jest bez wad? Zdecydowanie nie, gdyż drobne wpadki lub zagrożenia są niestety dostrzegalne. Po pierwsze dość ryzykowne postawienie na łotra będącego...psem. Do tej pory „Bler” dał się poznać jako historia dość autentyczna, w której, choć wszystko jest fikcją, to jesteśmy w stanie w taką fikcję uwierzyć. Tym razem część z postaci jest tak nieprawdopodobna, że aż można odczuć, że czytamy zupełnie inny komiks. Nie każdemu musi więc przypaść do gustu fakt, że z człowieka broniącego dzieci przed ojcem, Bler został pogromcą zmutowanych zwierząt. Druga rzecz to nieco zbyt rwane zakończenie, w którym zabrakło spektakularnego elementu, będącego zwieńczeniem historii. Ot dwa kadry i główny przeciwnik załatwiony. W mojej opinii można byłoby to nieco przedłużyć, tym bardziej że epizod ten miał ku temu warunki. Bardzo rozsądnie prowadzony, aż do samego finału, który zakończył się nieco za szybko. Trzecia i ostatnia rzecz to rysunki. Odnoszę wrażenie, że graficznie komiks jest nieco słabszy od choćby „Człowieka ze światła”. Teraz gdy po kilkunastu miesiącach zasiadłem ponownie do poprzedniej części, w pełni dostrzegłem, jak świetnie był on narysowany. Kolory, twarze, miejscówki...wszystko to było w stu procentach perfekcyjne. „Psie imperium” nie robi aż takiego wrażenia, brakuje w nim tego błysku geniuszu Rafała. Jest poprawnie, ale dostrzegalne są pewne niedociągnięcia i to w elementach, z których Szłapa słynie, czyli niezwykłe odwzorowanie twarzy bohaterów. Momentami czegoś w tej części brakuje. Może zabrakło trochę czasu na dopieszczenie tego albumu?
Chcę jednocześnie na sam koniec podkreślić, że choć drobne wady są, to są one naprawdę niewielkiego rozmiaru. Moje czepialstwo wynika z tego, że Szłapa dał się do tej pory poznać jako osoba, której komiksy są dopieszczone, przemyślane i wyborne pod każdym względem. Najmniejsza wpadka będzie więc na tle tak wysoko postawionej poprzeczki dostrzegalna. I nie jest moim celem pisanie, że najnowszy „Bler” jest komiksem złym. Wręcz przeciwnie jest to komiks trzymający niezwykle doskonałą formę, a wskazane gorsze momenty są tylko małymi elementami, które nie wpływają w znaczącym stopniu na ocenę końcową. Z każdym kolejnym przeczytanym komiksem o superbohaterze z Krakowa, czekam jeszcze mocniej na jego kontynuację. Rafał Szłapa ma niezwykle otwartą na pomysły głowę, więc jestem przekonany, że zaskoczy on nas jeszcze wiele razy. Korzystajcie, póki możecie i nadrabiajcie „blerowe” zaległości, bo ta seria jest tego warta.
ps. na dniach, na "Półce" konkurs, w którym do wygrania egzemplarz komiksu.
Bler #6 - Psie imperium
Scenariusz: Rafał Szłapa
Rysunek: Rafał Szłapa
Wydawnictwo: Blik Studio
9/2017
Liczba stron: 48
Format: 210x300 mm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolor
Wydanie: I
Cena z okładki: 38 zł
Nowe miasto i znowu kłopoty.
Bler żyje z dnia na dzień, w przekonaniu, że wreszcie pozostawił przeszłość za sobą. Dziesięcioletnia Laura, którą opiekuje się od czasu przywrócenia jej do życia w ruinach Krakowa, jest jego oczkiem w głowie. Pozorną równowagę burzy tajemniczy posłaniec, którego pojawienie się wpędza bohatera w obsesyjny lęk o bezpieczeństwo dziewczynki. Zamiast czekać bezczynnie na rozwój sytuacji Bler podejmuje prywatne śledztwo, które doprowadzi go do przerażającego odkrycia.
Świetna recenzja, widać włożone całe serce w to. Są wady ale są one prawie nie zauważalne :)
OdpowiedzUsuńNo proszę, chyba się za to zabiorę :D
OdpowiedzUsuń