piątek, 6 marca 2015

(Recenzja) Miles Davis, Quincy Troupe - Miles: Autobiografia

Biografie według mnie można podzielić na dwa rodzaje. Pierwszy z nich to taki, którego lektura sprawi ogromną przyjemność również osobom, które z daną postacią nie maja wiele wspólnego. Pisząc wprost można ją potraktować jako dobrą książkę sensacyjną tudzież przygodową i do takich ja zaliczam choćby biografię Paolo Coelho. Drugi rodzaj to te skierowane głównie do tych czytelników, którzy z bohaterem książki są w jakiś sposób związani czy jest on im bliski.






Gdzieś pomiędzy tymi dwoma rodzajami uplasowałbym autobiografię geniusza muzyki jazzowej Milesa Davisa, która w 2013 roku ukazała się na krajowym rynku (polskim czytelnikom przyszło więc czekać niemalże ćwierć wieku na jej ukazanie się w rodzimym języku). Z jednej strony jest w niej naprawdę mnóstwo nazwisk czy to producentów czy muzyków jazzowych, a także terminów ściśle związanych z tym gatunkiem muzyki, przez co w pełni docenią ja głównie specjaliści i Ci, którzy posiadają choć elementarną wiedzę o technicznych aspektach jazzu. To sprawia, że autobiografia Davisa staje się niejako encyklopedią na temat tego gatunku muzycznego. Jest też jednak druga medalu, a mianowicie taka, że Miles prowadził doprawdy barwne życie, czego nawet nie próbuje ukryć, opowiadając wprost i uczciwie również o swoich słabościach. Tych było zresztą dużo. Nadużywanie alkoholu, wiele lat ciężkiego uzależnienia od narkotyków czy domowe awantury. O tym wszystkim czytelnik dowie się z jego autobiografii przez co opowieść ta staje się naprawdę ciekawa i dla "jazzowego laika".

Napisana bardzo barwnym, a mówiąc wprost „slangowym” językiem książka wciąga tak mocno, że nawet nie wiadomo kiedy czytelnik przebrnie przez te niemalże 500 stron lektury. Na początku nieco drażni styl jej pisania, ale po pewnym czasie człowiek przyzwyczaja się do wszechobecnych slangowych wtrąceń czy przekleństw, których jest tu równie dużo. Po związanym z tym początkowym niesmaku, który odczuwałem, z każdą kolejną stroną przestawało mi to przeszkadzać, a wręcz zacząłem doceniać fakt takiego jej spisania. Dzięki temu zyskała ona dużo na autentyczności. Zresztą współautor książki w posłowiu wyjaśnia, że właśnie taki był naprawdę Miles. Dużo przeklinał, używał wielu specyficznych zwrotów i jego autobiografia, aby była pełna i oddawała całość osoby Davisa, musiała być właśnie taka.

Wspomniałem o niezliczonej ilości nazwisk tych, którzy należą do panteonu gwiazd jazzu, i o których można wyczytać w autobiografii. Osób takich jest tu naprawdę ogrom, ale nie może być inaczej zważywszy na fakt, że Miles Davis brał udział w tworzeniu większości najważniejszych odmian tego gatunku i współpracował z największymi osobami na scenie. Wszystko (również książka) zaczęło się od Charliego Parkera, który współtworzył z Milesem bebop. Na kolejnych stronach przewijają się m.in. nazwiska Coltrane'a, Duke'a Elingtona i wielu innych. Miles wspomina nie tylko jak wyglądała współpraca z nimi i jak nagrywał albumy, ale i zdradza kilka tajemnic i to nie do końca przyjemnych jak fakt uzależnienia wielu z jazzowych gwiazd m.in. Billie Holiday. Wątek narkotyków przewija się zresztą przez dużą część książki z racji uzależnienia samego Davisa, z którym walczył on przez wiele lat. Dzięki tej autobiografii możemy wraz z nim śledzić problemy, które przez nie miał i ciężką walkę z uzależnieniem, którą ostatecznie wygrał. To co uderza czytelnika to naprawdę duża dawka szczerości, którą wykazał się artysta.

Miles. Autobiografia to jednak nie tylko książka o narkotykach i muzyce. To również opowieść o kobietach, których u boku muzyka było wiele, a także o ciężkich czasach, w których przyszło mu żyć i, które odcisnęły na nim bardzo duże piętno. Lata, te to w Stanach czas panującego rasizmu, który dał się w kość muzykowi. To czuć czytając jego autobiografie, gdyż poświęca on mu wiele miejsca. Czasami wydaje się wręcz, że jest to duża przesada, a sam Miles sprawia wrażenie bardzo rasistowsko nastawionego do Białych. Jest to jednak w pewien sposób zrozumiałe, jeśli pomyśli się o tych wszystkich nieprzyjemnościach (m.in. aresztowania i prześladowania przez policję), które musiał on znosić z racji swojego koloru skóry. Miles piszę o tym wiele, piętnując przy tym takie postępowanie. Wytyka on błędy jednak nie tylko Białym ale bardzo często krytykuje również Czarnych, o wielu z nich mając naprawdę złe zdanie.


Taka jest właśnie książka o genialnym jazzmanie. Prawdziwa, szczera a przy tym totalnie bezkompromisowa. Miles daje się w niej doskonale poznać, dzięki czemu czytelnik sam może dokonać oceny nie tylko jego dokonań muzycznych ale i życiowych wyborów..

Jest w niej też kilka drobnych epizodów związanych z Polską, których nie będę zdradzał, aby nie psuć Wam zabawy. To czego mi natomiast zabrakło to trochę więcej szczegółów dotyczących sesji nagraniowej płyty Kind of Blues. Co prawda kilka zdań o niej znajdziemy, ale spodziewałem się, że o płycie, która przez wielu jest uznawana za najlepszą płytę w historii gatunku, Miles napiszę nieco więcej.

Komu więc można polecić tę książkę? Fanów gatunku i Milesa Davisa namawiać z pewnością nie trzeba. Ci znajdą w niej wszystko: od życiorysu bohatera, poprzez fakty związany z jazzową sceną, a kończąc na pełnej dyskografii i przypisach, w których poświęca się dużo miejsca gwiazdom gatunku. Ci, którzy nie są tak obeznani ze sceną jazzową dostaną natomiast opowieść o walce człowieka ze swoimi słabościami, o walce o przetrwanie i o tym jak Miles wielokrotnie podnosił się z kolan, aby wrócić do tego co zawsze kochał robić, do gry. Zarówno jednym jak i drugim książka powinna się spodobać. Dla mnie dni kiedy mogłem posłuchać dobrej jazzowej muzyki i poczytać recenzowaną autobiografię, były niesamowitym przeżyciem. Zalecam zresztą dokładnie taki odbiór tej książki. Największe wrażenie robi, gdy w trakcie jej lektury z głośników płyną dźwięki trąbki Milesa.

Autobiografię tę miałem przyjemność czytać w formie elektronicznej co ułatwiało sprawę, tzn. nie trzeba było dźwigać wszędzie ciężkiej książki. W środku jest jednak sporo zdjęć, które pewnie lepiej odbiera się w wersji tradycyjnej. Nie wiem też, jak "na papierze" wyglądała korekta, ale w ebooku znalazłem kilka literówek i błędów, które wypadałoby jednak wyeliminować.

Miles. Autobiografia

autor: Miles Dewey Davis, Quincy Troupe
tłumaczenie: Filip Łobodziński
tytuł oryginału: Miles: The Authobiography
wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie 
data wydania ebooka: 2014-12-07
liczba stron: 515




2 komentarze: