Biografie według mnie można podzielić
na dwa rodzaje. Pierwszy z nich to taki, którego lektura sprawi
ogromną przyjemność również osobom, które z daną postacią nie maja
wiele wspólnego. Pisząc wprost można ją potraktować jako
dobrą książkę sensacyjną tudzież przygodową i do takich ja
zaliczam choćby biografię Paolo Coelho. Drugi rodzaj to te skierowane
głównie do tych czytelników, którzy z bohaterem książki są w
jakiś sposób związani czy jest on im bliski.
Gdzieś pomiędzy tymi dwoma rodzajami uplasowałbym autobiografię geniusza muzyki jazzowej Milesa Davisa, która w 2013 roku ukazała się na krajowym rynku (polskim czytelnikom przyszło więc czekać niemalże ćwierć wieku na jej ukazanie się w rodzimym języku). Z jednej strony jest w niej naprawdę mnóstwo nazwisk czy to producentów czy muzyków jazzowych, a także terminów ściśle związanych z tym gatunkiem muzyki, przez co w pełni docenią ja głównie specjaliści i Ci, którzy posiadają choć elementarną wiedzę o technicznych aspektach jazzu. To sprawia, że autobiografia Davisa staje się niejako encyklopedią na temat tego gatunku muzycznego. Jest też jednak druga medalu, a mianowicie taka, że Miles prowadził doprawdy barwne życie, czego nawet nie próbuje ukryć, opowiadając wprost i uczciwie również o swoich słabościach. Tych było zresztą dużo. Nadużywanie alkoholu, wiele lat ciężkiego uzależnienia od narkotyków czy domowe awantury. O tym wszystkim czytelnik dowie się z jego autobiografii przez co opowieść ta staje się naprawdę ciekawa i dla "jazzowego laika".
Napisana bardzo barwnym, a mówiąc
wprost „slangowym” językiem książka wciąga tak mocno, że nawet nie wiadomo
kiedy czytelnik przebrnie przez te niemalże 500 stron lektury. Na
początku nieco drażni styl jej pisania, ale po pewnym czasie człowiek przyzwyczaja się do wszechobecnych slangowych wtrąceń
czy przekleństw, których jest tu równie dużo. Po związanym z tym początkowym niesmaku,
który odczuwałem, z każdą kolejną stroną przestawało mi to przeszkadzać,
a wręcz zacząłem doceniać fakt takiego jej spisania. Dzięki temu zyskała ona dużo na autentyczności. Zresztą
współautor książki w posłowiu wyjaśnia, że właśnie taki był
naprawdę Miles. Dużo przeklinał, używał wielu specyficznych
zwrotów i jego autobiografia, aby była pełna i oddawała całość
osoby Davisa, musiała być właśnie taka.
Wspomniałem o niezliczonej ilości
nazwisk tych, którzy należą do panteonu gwiazd jazzu, i o których można wyczytać w autobiografii. Osób takich jest tu
naprawdę ogrom, ale nie może być inaczej zważywszy na fakt, że
Miles Davis brał udział w tworzeniu większości najważniejszych
odmian tego gatunku i współpracował z największymi osobami na
scenie. Wszystko (również książka) zaczęło się od Charliego Parkera, który
współtworzył z Milesem bebop. Na kolejnych stronach przewijają
się m.in. nazwiska Coltrane'a, Duke'a Elingtona i wielu innych.
Miles wspomina nie tylko jak wyglądała współpraca z nimi i jak nagrywał
albumy, ale i zdradza kilka tajemnic i to nie do końca przyjemnych
jak fakt uzależnienia wielu z jazzowych gwiazd m.in. Billie Holiday.
Wątek narkotyków przewija się zresztą przez dużą część
książki z racji uzależnienia samego Davisa, z którym walczył on
przez wiele lat. Dzięki tej autobiografii możemy wraz z nim śledzić
problemy, które przez nie miał i ciężką walkę z uzależnieniem,
którą ostatecznie wygrał. To co uderza czytelnika to naprawdę duża
dawka szczerości, którą wykazał się artysta.
Miles. Autobiografia to jednak nie
tylko książka o narkotykach i muzyce. To również opowieść o
kobietach, których u boku muzyka było wiele, a także o ciężkich
czasach, w których przyszło mu żyć i, które odcisnęły na nim
bardzo duże piętno. Lata, te to w Stanach czas
panującego rasizmu, który dał się w kość muzykowi. To czuć
czytając jego autobiografie, gdyż poświęca on mu wiele miejsca. Czasami wydaje się wręcz, że jest to duża przesada, a sam
Miles sprawia wrażenie bardzo rasistowsko nastawionego do Białych.
Jest to jednak w pewien sposób zrozumiałe, jeśli pomyśli się o
tych wszystkich nieprzyjemnościach (m.in. aresztowania i
prześladowania przez policję), które musiał on znosić z racji
swojego koloru skóry. Miles piszę o tym wiele, piętnując przy tym
takie postępowanie. Wytyka on błędy jednak nie tylko Białym ale
bardzo często krytykuje również Czarnych, o wielu z nich mając
naprawdę złe zdanie.
Taka jest właśnie książka o
genialnym jazzmanie. Prawdziwa, szczera a przy tym totalnie
bezkompromisowa. Miles daje się w niej doskonale poznać, dzięki czemu czytelnik sam może dokonać oceny nie tylko jego dokonań muzycznych ale i życiowych
wyborów..
Jest w niej też kilka drobnych
epizodów związanych z Polską, których nie będę zdradzał, aby
nie psuć Wam zabawy. To czego mi natomiast zabrakło to trochę
więcej szczegółów dotyczących sesji nagraniowej płyty Kind of Blues. Co prawda kilka zdań o niej znajdziemy, ale spodziewałem
się, że o płycie, która przez wielu jest uznawana za najlepszą
płytę w historii gatunku, Miles napiszę nieco więcej.
Komu więc można polecić tę książkę?
Fanów gatunku i Milesa Davisa namawiać z pewnością nie trzeba. Ci
znajdą w niej wszystko: od życiorysu bohatera, poprzez fakty
związany z jazzową sceną, a kończąc na pełnej dyskografii i
przypisach, w których poświęca się dużo miejsca gwiazdom gatunku.
Ci, którzy nie są tak obeznani ze sceną jazzową dostaną
natomiast opowieść o walce człowieka ze swoimi słabościami, o
walce o przetrwanie i o tym jak Miles wielokrotnie podnosił się z
kolan, aby wrócić do tego co zawsze kochał robić, do gry. Zarówno
jednym jak i drugim książka powinna się spodobać. Dla mnie dni
kiedy mogłem posłuchać dobrej jazzowej muzyki i poczytać
recenzowaną autobiografię, były niesamowitym przeżyciem. Zalecam
zresztą dokładnie taki odbiór tej książki. Największe wrażenie robi,
gdy w trakcie jej lektury z głośników płyną dźwięki trąbki
Milesa.
Autobiografię tę miałem przyjemność czytać w formie elektronicznej co ułatwiało sprawę, tzn. nie trzeba było dźwigać wszędzie ciężkiej książki. W środku jest jednak sporo zdjęć, które pewnie lepiej odbiera się w wersji tradycyjnej. Nie wiem też, jak "na papierze" wyglądała korekta, ale w ebooku znalazłem kilka literówek i błędów, które wypadałoby jednak wyeliminować.
Miles. Autobiografia
autor: Miles Dewey Davis, Quincy Troupe
tłumaczenie: Filip Łobodziński
tytuł oryginału: Miles: The Authobiography
wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
data wydania ebooka: 2014-12-07
liczba stron: 515
Miles. Autobiografia
autor: Miles Dewey Davis, Quincy Troupe
tłumaczenie: Filip Łobodziński
tytuł oryginału: Miles: The Authobiography
wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
data wydania ebooka: 2014-12-07
liczba stron: 515
Ciekawie opisany temat. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńFajnie to wszystko zostało tu opisane.
OdpowiedzUsuń