wtorek, 25 czerwca 2013

Frank Lincoln cz. 1 i 2

Mroźna Alaska, gorące kobiety i prywatny detektyw poszukujący swojej zaginionej żony. Tak... Frank Lincoln to jeden z ciekawszych komiksów, który miałem w ostatnim czasie czytać.









Seria ta ma tylko jeden minus. Nie została wydana w Polsce, w całości. Wydawnictwo Twój Komiks, które było odpowiedzialne za ukazywanie się tego tytułu na naszym rynku, zdążyło (niestety) wydać tylko dwa zeszyty i „słuch po nich zaginął”. A wielka szkoda, bo w moim przekonaniu komiksowi temu nie można zarzucić wiele złego. Polskim czytelnikom pozostaje więc cieszyć się tylko tymi dwoma częściami, co niesie ze sobą dość poważne konsekwencje. Nie poznajemy efektu poszukiwań prowadzonych przez Lincolna.



Co otrzymujemy w dostępnych tytułach? Jest tu wciągająca fabuła, wartka akcja i bohaterowie, których się pamięta przez dłuższy czas po lekturze. Tytułowy Lincoln jest nie tylko sprawnym i nie unikającym kłopotów detektywem, ale i ojcem dojrzewającej córki. I jeśli z tą pierwszą rolą radzi sobie znakomicie, to już w wypadku życia rodzinnego nie jest taki krystaliczny. Dość często sięga do kieliszka, co nie ułatwia mu wychowania potomstwa. Wątek rodzinny jest w tym komiksie bardzo zręcznie ukazany, a kłopoty w życiu codziennym dodają komiksowi dużo realności.

W pierwszym zeszycie zatytułowanym Prawo dalekiej północy, Frank Lincoln walczy o życie swojej córki porwanej przez groźnego gangstera, syna „Don Corleone” miejscowej mafii. W tle tej historii ukazane zostają losy Susan, żony detektywa. Po wielu latach poszukiwań, w ręce detektywa wpadają ważne poszlaki, które pchają niejako sprawę ukochanej do przodu. Akcja nabiera jeszcze bardziej tempa w odsłonie drugiej: Commander Anderson. Niestety ze względu na zaprzestanie wydawania tej serii, czytelnikom nie jest dane poznać rozwiązania tej zagadki. Musi nam więc wystarczyć kolejna sprawa zakończona przez Lincolna. Tym razem ma on za zadanie wyjaśnić, czy śmierć jednego z pracowników platformy wiertniczej to zwykły przypadek czy jednak morderstwo z zimną krwią.



Jak już wspomniałem we wstępie, Frank Lincoln to intrygująca historia ze świetnie prowadzoną fabułą, ciekawymi dialogami i niezłymi rysunkami. Warto też podkreślić, że scenariusz nie jest przewidywalny, a zakończenia dość zaskakujące. Opowieści czyta się z zapartym tchem. Ogromną zaletą jest wątek obyczajowy, w którym poznajemy losy Franka i jego córki Jean. Podczas lektury komiksu nie mamy nawet chwili wytchnienia, cały czas dzieje się bardzo dużo, co powoduje, że pochłaniamy każdy kolejny rysunek, kadr, stronę.

Oprawa graficzna również jest na wysokim poziomie. Kolory są żywe i wyraźne, kobiety ponętne i gorące (i to pomimo mrozu Alaski, który je otacza), a gangsterzy groźni. Jedyne czego mi zabrakło to więcej widoków na Anchorage, ale taka była zapewne koncepcja twórcy i trzeba to uszanować. Alaska pojawia się zresztą w komiksach tego rysownika nieprzypadkowo. Jego umiłowanie do tego regionu jest powszechnie znane, ba francuski twórca pisał nawet na temat największego ze stanów USA pracę magisterską. Marc Bourgne odnajduje się doskonale w sensacyjnej konwencji komiksowej. Nie ma on problemu z przedstawianiem dynamicznych scen, równie dobrze radzi sobie z tworzeniem niewielkich kadrów jak i cało stronicowych rysunków. W niezwykle sugestywny i erotyczny sposób (co ważne nie wulgarny) sposób przedstawia on nagie kobiety i sceny łóżkowe. Dwie strony z drugiej części komiksu (te ze sceną łóżkową), mimo że niezwykle „pieprzne” to jednak utrzymane w dobrym tonie i pełne pasji.



Do wszystkich tych pozytywów dopisać można jeszcze jakość wydania polskiej wersji. Twój Komiks stanął na wysokości zadania i wydał dobrze oprawiony zeszyt, na który składają się m.in. ciekawe okładki i bardzo dobrej jakości (kredowy) papier wewnątrz zeszytu.

Podsumowując – aż dziw bierze, że seria nie ukazała się w Polsce do końca i, że nie był (?) to sukces wydawniczy. Frank Lincoln to kawałek naprawdę świetnego komiksowego rzemiosła, który ma wszystkie cechy, kwalifikujące go tego, aby „rozkochać” w sobie czytelników. Z czystym sumieniem polecam go miłośnikom komiksów akcji, ale i nie tylko. W moim przekonaniu większość starszych czytelników znajdzie w nim coś dla siebie. Młodszych trzeba przestrzec przed nagością, która tu występuje. I tylko żal, że nie będzie nam dane poznać zakończenia tej historii, przynajmniej w języku polskim. Jedyny, ale jakże ważny negatyw serii, a raczej jej polskiego wydania. Innych wad nie stwierdziłem.



Ps. jeśli, któryś z czytelników wie, gdzie można nabyć trzeci zeszyt w oryginale, to zostawcie takie info w komentarzu. Będę zobowiązany.

Ps. 2 – nielegalne wersje dostępne w internecie średnio mnie interesują. Wolę wydanie, które nie jest „spiracone” i, które jest na papierze.

Frank Lincoln – Prawo dalekiej północy i Commander Anderson

Scenariusz: Marc Bourgne
Rysunek: Marc Bourgne
Okładka: Marc Bourgne
Tłumaczenie: Mariola Regulska
Wydawnictwo: Twój Komiks
Wydanie polskie: 2001 i 2003
Tytuł oryginalny: La loi du Grand Nord i Off shore
Wydawca oryginalny: Glénat
Rok wydania oryginału: 2000 i 2002
Liczba stron: 48
Format: A4
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolor



2 komentarze:

  1. Jeśli lubisz takie klimaty, to polecam ,,Halloween blues". Fabuła bardzo podobna. Policjant chcący rozwikłać zagadkę śmierci swojej żony. W międzyczasie rozwiązuje także inne zagadki kryminalne. No i najważniejsze - przepiękne rysunki Kasprzaka.
    A jeśli chodzi o gangsterskie klimaty w stylu ,,Ojca chrzestnego" to polecam serię ,,Torpedo". Naprawdę dobrze się to czyta. Poza tym cena jest dosyć przystępna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie się przymierzam do Halloween Blues - jest fajne wdanie zbiorcze w sklepie gildii w promocji.

      Dzięki bardzo za podesłane tytuły.

      Pozdrawiam

      Usuń