piątek, 19 stycznia 2024

(Recenzja) Murasaki Shikibu, Inko Ai Takita, Sean Michael Wilson - Opowieść o Genjim Murasaki Shikibu

„Genji Monogatari” to dzieło – śmiało można tak je ocenić – kultowe w kręgach osób zainteresowanych Japonią. Baa, to pozycja, którą powszechnie uznaje się za pierwszą na świecie powieść psychologiczną. Powstanie określane jest na przełom X i XI wieku ze wskazaniem na początki wieku XI. Co dodatkowo zaskakujące to Murasaki Shikibu nie jest prawdziwym imieniem i nazwiskiem autorki, które nie jest de facto znane. Imię do swojego pseudonimu zaczerpnęła ona od imienia jednej z bohaterek swojej powieści. Niestety mimo swojej wyjątkowości, a pewnie ze względu na ogromne problemy z tłumaczeniem, powieść ta nie ukazała się nigdy w całości po polsku. Tu i ówdzie pojawiają się głosy o tym, że prace nad polską edycją trwają, ale ile zajmie jeszcze jej wydanie i czy w ogóle do niego dojdzie, nie wie chyba nikt. Ja wypatruję z ogromnym zaciekawieniem informacji o ewentualnej premierze, a tymczasem nieco niespodziewanie dla każdego chyba, wydawnictwo Kirin – znane z publikowania książek i magazynu Torii – tuż przed świętami wręczyło w nasze ręce mangową (pół-mangową? O tym za chwilę) wersję tej nieszablonowej i fantastycznej powieści. Cóż, bez złych intencji w kierunku tej mangi, na bezrybiu i rak ryba, więc zanim przyjdzie mi poznać, powieść, dałem się porwać jej komiksowej wersji. Pytanie tylko, czy możliwe jest przeniesienie na 200 stronicową mangę ponad 1100 stron powieści?


Myślę, że nie zdziwię nikogo, gdy odpowiem na to pytanie, że nie, nie jest to możliwe. Zdają sobie z tego sprawę również autorzy publikacji i już we wstępie informują nas, że musieli dokonać wszelkiego rodzaju niezbędnych skrótów, aby komiks się ukazał, a sama publikacja była dla czytelnika jasna i zrozumiała. Nie jest to łatwe, bo i sama powieść uchodzi za niezwykle trudną w odbiorze choćby ze względu na ilość przewijających się na stronach książki postaci (zresztą zauważymy to, gdy zapoznamy się ze spisem wybranych bohaterów zawartych na początku mangi) czy ciężki język. Co ciekawe jednak, mimo tych trudności, akurat pod względem płynności lektury nie jest źle, a wręcz uważam, że idzie ona dość naturalnie. Pamiętać oczywiście cały czas należy o zastosowanych skrótach.


No dobrze, ale czy jest się tu czym zachwycać? Rzekłbym, że i tak i nie. Nie, ponieważ mam wrażenie, że manga w porównaniu do powieści jest nieco spłycona i brakuje jej pewnej głębi, będąc „jedynie” zapisem kolejnych podbojów Genjiego. Trochę w tym brakuje właśnie tego rysu psychologicznego czy skupienia się na ukazaniu dworskich obyczajów, kultury, wierzeń czy życia elit. Szczerze nieco mi tego brakuje i to pomimo tego, że w mandze spotkacie wiele wierszy, którymi przepełniona jest również powieść. Tak jest się czym zachwycać, ponieważ autorzy tej mangi z całych sił starają się przenieść i jak najlepiej oddać ducha książkowej wersji. Na pewno dużo dają i pomagają w tym rysunki, które są niezwykle delikatne i kobiece z mnóstwem wszelkiego rodzaju zdobień. Nie da się ukryć, że po pierwsze pasują do założeń książki, a po drugie kształtują nastrój publikacji. Docenić należy również realizm kreski rysowniczki, ale też to jak mocno przykłada się do tworzenia drugich planów i różnego rodzaju teł w mandze. Choć więc kreska jest mocno kobieca (co nie każdemu do gustu przypadnie, ale nie sposób tego krytykować, biorąc pod uwagę, z jaką historią mamy do czynienia) to jednocześnie też potrafi czytelnika zaintrygować, zachwycić i przykuć do tego tytułu. Wielu kadrom warto poświęcić nieco więcej czasu, aby dokładnie im się przyjrzeć.


Warto natomiast mieć na uwadze jeden fakt. Zapewne przez ilość materiału źródłowego, który należało przenieść na język mangi, w publikacji tej większość akcji toczy się w dymkach narracyjnych, a te dialogowe są tylko dodatkiem do nich. Na co się to przekłada? Ano po pierwsze na to, że w ogóle taka manga mogła się ukazać, a po drugie na ogromną ilość tekstu i przez to też wolniej płynącą narrację. Zapomnijcie o dynamice i szybkiej lekturze w przerwie między innymi zajęciami. Tutaj musicie się w pełni poświęcić lekturze, jeśli chcecie przez nią nie tylko przebrnąć, ale też w pełni zrozumieć, a co za tym idzie cieszyć się nią, zamiast męczyć.


„Opowieść o Genjim” wydaje mi się uciekać jednoznacznej ocenie. Z jednej strony z pewnością nie jest to manga dla każdego, nie jest to tytuł, który pokochają rzesze czytelników, a część zapewne nie doceni tej lektury z uwagi na natłok zdarzeń a przy tym powolną narrację, pewną monotonię, która może się wkraść podczas czytania czy przesadną skrótowość. Z drugiej natomiast przedstawia jedną z najważniejszych pozycji japońskiej literatury, której do tej pory nie mieliśmy okazji poznać po polsku. Poza tym jest bardzo poprawnie przeniesiona na dość specyficzny język mangi a przy tym ciekawie narysowana. Nie jest idealna, ale jest nietuzinkowa. Kwestia indywidualnego podejścia czy dacie jej szanse, czy odrzucicie. Ja sprawdziłem i nie żałuję, a z jeszcze większym zaciekawieniem czekam na oryginalną książkową wersję.


Warto dodać słowo o jakości wydania, bo jest ona tak różne od innych mang wydawanych w naszym kraju. Bardzo duży format (w przeciwieństwie do comiesięcznych tomików, których pełno jest w empikach) i efektowna obwoluta każą ustawić ją po stronie plusów. Jedynie co ty chyba darowałbym sobie umieszczanie tego żółtego „ostrzegawczego” kółka z napisem „manga” na froncie obwoluty.


No i na koniec odpowiedź czemu we wstępie napisałem o tym, że to „pół-manga”. Ano dlatego, że autorem scenariusza a w zasadzie adaptacji jest Szkot. Sean Michael Wilson ma on na nazwisko i choć jest uznaną osobą, w Japonii wyróżnioną Międzynarodową Nagrodą Manga 2017 przez rząd Japonii, to jednak Japończykiem nie jest. Zresztą i rysowniczka Inko Ai Takita, choć urodzona w Kioto to bardzo szybko wyjechała do Anglii, w której zamieszkała. A, że ja jestem z „pokolenia Kawaii”, gdzie za mangę uchodziły tytuły tworzone tylko przez rodowitych Japończyków stąd to określenie, które w żadnym wypadku nie ma być obraźliwe dla nikogo.


Opowieść o Genjim Murasaki Shikibu

Autor: Murasaki Shikibu, Inko Ai Takita, Sean Michael Wilson
Liczba stron: 194
Format:  190 x 250 mm
Kierunek czytania: japoński (od prawej do lewej)
Okładka: miękka ze skrzydełkami, obwoluta
Data wydania: grudzień 2023
Cena detaliczna: 54,90 zł


1 komentarz:

  1. Twoja recenzja 'Murasaki Shikibu: Inko Ai' jest niczym otwieranie skarbu literackiego. Opisujesz książkę w sposób, który sprawia, że czytelnik czuje, że sam przeniósł się w świat historii. Twoje spostrzeżenia są głębokie, a sposób, w jaki opisujesz postacie i fabułę, robi wrażenie. Wyraźnie oddajesz nie tylko treść, ale i atmosferę utworu. Świetna praca, zachęcasz do lektury i tworzysz wokół niej tajemniczą aurę. Super!

    OdpowiedzUsuń