Rzeczony komiks to tak naprawdę zbiór kilku krótszych historii, które ukazywały się w „Warchlakach”, czyli „dziecku” prowadzącego wydawnictwo „23”. Te krótsze formy zostały teraz odpowiednio opakowane i zebrane w jedną antologię. I choć przy tego typu zbiorach łatwo wpaść w pułapkę „nierównego poziomu” to jednak w tym wypadku autorom raczej udało się jej uniknąć. Nie jest jednak specjalną trudnością wybranie swoich ulubionych epizodów, które mogą być uważane za te najciekawsze.
W porządku, ale o co w ogóle w tym komiksie chodzi? Ano jest to historia pewnego niemalże nieśmiertelnego maga, z długą brodą, który zamieszkuje okazały zamek. Nie mieszka tam sam, gdyż w roli pomagierów (przynajmniej do czasu pewnego strajku) występują tu krasnoludki, a na półce stoi „zapeklowana” gadającą głowa Czyngis-chana. Aaa nie można też zapomnieć o towarzyszu Leninie, który odgrywa w całej historii niebagatelną rolę. Jak więc widać galeria postaci jest przebogata i to zapewne jeden z najmocniejszych elementów tego zbioru.
Innym jest z pewnością wszechobecny humor, najczęściej slapstickowy i opowiedziany bardzo wprost, ale też najnormalniej w świecie bawiący czytelnika. Każdy kolejny epizod to utrzymana w dowcipnej atmosferze historia, w której nie brak odniesień do rzeczywistych wydarzeń czy popkultury. I właśnie te odniesienia są kolejnym niezwykle mocnym punktem całości. Z ogromną dozą przyjemności odkrywało się te smaczki, nie zawsze ukryte specjalnie mocno, ale zawsze tak samo cieszące oko. Serio, momenty, w których widzimy odniesienia do pewnego polskiego elektryka czy sceny z Leninem, potrafią porządnie człowieka rozśmieszyć. Zresztą podobnie jak te momenty, w których scenarzysta wyszydza tzw. korpoludków. Ewidentnie w tego typu założeniu Piątkowski odnajduje się doskonale. Czy można jej coś zarzucić w warstwie fabularnej? Po lekturze komiksu mam takie poczucie, że jest ona trochę niespójna, co jednak w pewien sposób da się wytłumaczyć. Poszczególne epizody powstawały do „Warchlaków”, a każdy z numerów magazynu miał przecież swój temat przewodni. Autorzy więc musieli się do niego dostosować. I właśnie to sprawia, że gdzieś można mieć poczucie tej delikatnej niespójności, podobnie jak można odczuwać, że jedne historie bawią dużo mocniej niż inne. Nie jest to, może wielka wada, tym bardziej że pewnie każdy z czytelników wybierze inne do grona swoich ulubionych.
Jeśli natomiast mowa o warstwie graficznej to bardzo dobrze wypada tutaj rysownik Jacek Kuziemski, który stworzył bardzo lekką, humorystyczną i przyjemną dla oka kreskę, podkreślającą atmosferę wykreowaną przez scenarzystę. W komiksie mimo pozornej prostoty nie brakuje szczegółowości, a że całość jest dość dynamicznie kadrowana to i poczucia dużego temperamentu tu nie brakuje. Tego typu połączenie sprawia, że całość ogląda się z dużym zaciekawieniem, a styl rysownika bezsprzecznie może przypaść do gustu. Prostota, ale w takim pozytywnym znaczeniu tego słowa jest wyróżnikiem tego albumu.
Zdaniem podsumowania - najnowsza propozycja wydawnictwa „23” zapewne po raz kolejny znajdzie uznanie szerszego grona odbiorców. I nie ma się co temu dziwić, gdyż to naprawdę solidna dawka komiksowej lektury. Dużo zawartego w niej humoru, pomysłowe nawiązania i smaczki w końcu interesująca i przyjemna dla oka oprawa graficzna sprawiają, że jest to album, po który warto sięgnąć. Weźcie więc pod uwagę ten tytuł przy planowaniu zakupów podczas łódzkiego Festiwalu.
Johannes Schachmann. Życie i czasy
Scenarzysta: Mateusz Piątkowski
Ilustrator: Jacek Kuziemski
Wydawnictwo: 23
Format: 165x235 mm
Liczba stron: 100
Oprawa: twarda
Data wydania: 30 wrzesień 2019
W porządku, ale o co w ogóle w tym komiksie chodzi? Ano jest to historia pewnego niemalże nieśmiertelnego maga, z długą brodą, który zamieszkuje okazały zamek. Nie mieszka tam sam, gdyż w roli pomagierów (przynajmniej do czasu pewnego strajku) występują tu krasnoludki, a na półce stoi „zapeklowana” gadającą głowa Czyngis-chana. Aaa nie można też zapomnieć o towarzyszu Leninie, który odgrywa w całej historii niebagatelną rolę. Jak więc widać galeria postaci jest przebogata i to zapewne jeden z najmocniejszych elementów tego zbioru.
Innym jest z pewnością wszechobecny humor, najczęściej slapstickowy i opowiedziany bardzo wprost, ale też najnormalniej w świecie bawiący czytelnika. Każdy kolejny epizod to utrzymana w dowcipnej atmosferze historia, w której nie brak odniesień do rzeczywistych wydarzeń czy popkultury. I właśnie te odniesienia są kolejnym niezwykle mocnym punktem całości. Z ogromną dozą przyjemności odkrywało się te smaczki, nie zawsze ukryte specjalnie mocno, ale zawsze tak samo cieszące oko. Serio, momenty, w których widzimy odniesienia do pewnego polskiego elektryka czy sceny z Leninem, potrafią porządnie człowieka rozśmieszyć. Zresztą podobnie jak te momenty, w których scenarzysta wyszydza tzw. korpoludków. Ewidentnie w tego typu założeniu Piątkowski odnajduje się doskonale. Czy można jej coś zarzucić w warstwie fabularnej? Po lekturze komiksu mam takie poczucie, że jest ona trochę niespójna, co jednak w pewien sposób da się wytłumaczyć. Poszczególne epizody powstawały do „Warchlaków”, a każdy z numerów magazynu miał przecież swój temat przewodni. Autorzy więc musieli się do niego dostosować. I właśnie to sprawia, że gdzieś można mieć poczucie tej delikatnej niespójności, podobnie jak można odczuwać, że jedne historie bawią dużo mocniej niż inne. Nie jest to, może wielka wada, tym bardziej że pewnie każdy z czytelników wybierze inne do grona swoich ulubionych.
Jeśli natomiast mowa o warstwie graficznej to bardzo dobrze wypada tutaj rysownik Jacek Kuziemski, który stworzył bardzo lekką, humorystyczną i przyjemną dla oka kreskę, podkreślającą atmosferę wykreowaną przez scenarzystę. W komiksie mimo pozornej prostoty nie brakuje szczegółowości, a że całość jest dość dynamicznie kadrowana to i poczucia dużego temperamentu tu nie brakuje. Tego typu połączenie sprawia, że całość ogląda się z dużym zaciekawieniem, a styl rysownika bezsprzecznie może przypaść do gustu. Prostota, ale w takim pozytywnym znaczeniu tego słowa jest wyróżnikiem tego albumu.
Zdaniem podsumowania - najnowsza propozycja wydawnictwa „23” zapewne po raz kolejny znajdzie uznanie szerszego grona odbiorców. I nie ma się co temu dziwić, gdyż to naprawdę solidna dawka komiksowej lektury. Dużo zawartego w niej humoru, pomysłowe nawiązania i smaczki w końcu interesująca i przyjemna dla oka oprawa graficzna sprawiają, że jest to album, po który warto sięgnąć. Weźcie więc pod uwagę ten tytuł przy planowaniu zakupów podczas łódzkiego Festiwalu.
Johannes Schachmann. Życie i czasy
Scenarzysta: Mateusz Piątkowski
Ilustrator: Jacek Kuziemski
Wydawnictwo: 23
Format: 165x235 mm
Liczba stron: 100
Oprawa: twarda
Data wydania: 30 wrzesień 2019
Będziesz na konferencji wydawców mang na MFKIG czy nie planujesz? Myślę w kontekście ewentualnego nagrania audio :)
OdpowiedzUsuń