środa, 10 lipca 2019

(Recenzja) Akira Toriyama - Dragon Ball - Bitwa bogów

Anime-manga to pewne novum na krajowym rynku wydawniczym. Wydawnictwo J.P.F. postanowiło, że wyda w ten sposób komiksową ekranizację „Bitwy Bogów”, czyli pełnometrażowego filmu dziejącego się w świecie Dragon Ball Z tuż po tym, jak nasi bohaterowie rozprawili się z Freezerem i Buu.








Tym razem na drodze do spokoju i pokoju na Ziemi staje bóg zniszczenia, niejaki… Piwus. I jeśli zapaliła wam się w tym momencie lampka, to zapewne macie rację. Chodzi o dokładnie tego samego Piwusa, który odgrywa tak ważną rolę w serii „Super”, która to obecnie ukazuje się w Polsce. Tutaj mamy okazje poznać tę postać lepiej, zobaczyć kim jest, ale też jak poznał się z Son Goku i resztą naszej ferajny. I choć trudno mówić tu o prequelu, to z pewnością jest to tytuł, który naprawdę sporo wnosi i wyjaśnia tym, którzy zaczytują się w najnowszej odsłonie historii o „smoczych kulach”. Oczywiście wydaje się, że będzie to kolejna historia Akiry Toriyamy, w którym trzeba będzie ratować świat przed mega śmiertelnym niebezpieczeństwem. I trochę tak jest, ale tylko trochę, gdyż tym razem mangaka spuścił nieco z tonu, wprowadził luźniejszą konwencję i pokazał zupełnie inny finał, niż można byłoby się spodziewać. Zagrało to naprawdę fajnie, bo pokazało, że można rozrywkowo i można bez przesadnego patosu, który często można było dostrzec w Dragon Ballu. Poza Piwusem tytuł ten pokazuje też po raz pierwszy przemianę Son Goku w sayanina boga co dla fanów będzie równie interesujący co historia.



Fabularnie cały ten tytuł z pewnością może się podobać. Nie ma sensu rozpisywać się o tym, jak wiele w nim akcji i jak wiele pojedynków możemy obserwować. To już znamy z poprzednich odsłon mang ze świata DB. Warto jednak wspomnieć, że twórca (czy może bardziej pomysłodawca), czyli Toriyama wraz z osobami, które pracowały nad scenariuszem anime, świetnie zbalansowali rozrywkę. I choć w pewnym momencie może wydawać się, że na samo zakończenie, które powinno być spektakularne, zostanie niewiele miejsca, to jednak w ostatecznym rozrachunku okazuje się, że wszystko jest dobrze i przemyślanie rozplanowane. Przez te kilkaset stron przewija się sporo postaci, które już znamy i lubimy, kilka innych wraca po dłuższej nieobecności. Każda z nich natomiast dostaje „jakąś” ilość miejsca. Scenariusz jest więc całkiem udany i trzymający w napięciu, a przełożenie go na język komiksu sprawdza się nieźle. Z jednej strony brak tu dłużyzn czy zapychaczy a z drugiej całość jest dobrze ułożona i nie odczuwa się, że coś jest wycięte czy nielogiczne.

Oczywiście najwięcej emocji wzbudzać może oprawa graficzna tego komiksu, która nadaje jej całej specyfiki, ale i pewnego nastroju. I napisze tylko, że ciężko jest mi wyrazić jednoznaczną opinię na jej temat. Z jednej strony rzeczywiście bardzo łatwo odnaleźć w niej ducha japońskiej animacji, nastrój, który wytworzony zostaje przez ruchome obrazki a tym samym ogromną dynamikę całej historii. Z drugiej jednak strony dość ciężko jest się przestawić na taki sposób opowiadania, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę dobrane kolory. Cała ta opowieść jest niezwykle hmm „kolorowa” i jasna. Brakuje tu nieco mroku, barwy są niemalże cukierkowate. Ciekawe jest to, że nie jest to tylko moje zdanie, ale i sam Toriyama w wywiadzie umieszczonym na końcu tomiku wspomina o tym, że kolory, które dominują, trochę go zaskoczyły. Druga kwestia to to, czego nigdy nie dostrzeżemy w mandze, a mianowicie pewne odczucie, że mamy tu do czynienia z komputerową ingerencją. Nie jest to już ten świetny, nieco minimalistyczny, ale naturalny sposób rysowania i nadawania dynamiki odpowiednimi narzędziami. Tutaj jest trochę tak, że czujemy się, jakbyśmy mieli do czynienia z efektami specjalnymi, co niekoniecznie musi się podobać. To co z kolei na pewno wręcz drażni to fakt, że niektóre sceny – toczące się w ciemniejszych scenografiach – są wręcz nieczytelne, są za ciemne.



Żeby jednak nie było, nie jest to tytuł, który mnie odrzucił. Była to z pewnością ciekawa przygoda i oderwanie od takiej normalnej mangi. I choć w mojej opinii raczej takie podejście do tematu nie jest w stanie zastąpić klasycznej mangowej historii, równie klasycznie i monotematycznie narysowanej to jednak w wypadku historii ze świata Dragon Balla wypadło to bardzo znośnie i nawet przez moment nie pożałowałem, że tytuł ten ukazał się na rynku i, że po niego sięgnąłem. Owszem z pewnością znajdzie on również krytykantów, bo nie każdemu przypasuje, ale z drugiej strony może być kierowany również do nieco innej, bo jeszcze młodszej grupy docelowej. Jako ciekawostka sprawa się naprawdę dobrze, jako historia również nie można jej wiele zarzucić, a graficznie, cóż tutaj już kwestia indywidualnego gustu czytelnika.

Dragon Ball Z: Bitwa bogów

Scenariusz: Akira Toriyama
Wydawnictwo: JPF - Japonica Polonica Fantastica
Format: A5
Oprawa: miękka w obwolucie
Papier: offset
Druk: kolor
Wydanie: I
Cena z okładki: 49,00 zł



4 komentarze:

  1. Najlepsze anime. Dużo emocji i wartości przekazuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oglądałem już kilkakrotnie. Świetna kinówka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tam czekam na nowe kinówki tego anime. Albo nową serię!

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba najlepsza seria mangi. Często do niej wracam.

    OdpowiedzUsuń