Anime-manga to pewne novum na krajowym rynku wydawniczym. Wydawnictwo J.P.F. postanowiło, że wyda w ten sposób komiksową ekranizację „Bitwy Bogów”, czyli pełnometrażowego filmu dziejącego się w świecie Dragon Ball Z tuż po tym, jak nasi bohaterowie rozprawili się z Freezerem i Buu.
Tym razem na drodze do spokoju i pokoju na Ziemi staje bóg zniszczenia, niejaki… Piwus. I jeśli zapaliła wam się w tym momencie lampka, to zapewne macie rację. Chodzi o dokładnie tego samego Piwusa, który odgrywa tak ważną rolę w serii „Super”, która to obecnie ukazuje się w Polsce. Tutaj mamy okazje poznać tę postać lepiej, zobaczyć kim jest, ale też jak poznał się z Son Goku i resztą naszej ferajny. I choć trudno mówić tu o prequelu, to z pewnością jest to tytuł, który naprawdę sporo wnosi i wyjaśnia tym, którzy zaczytują się w najnowszej odsłonie historii o „smoczych kulach”. Oczywiście wydaje się, że będzie to kolejna historia Akiry Toriyamy, w którym trzeba będzie ratować świat przed mega śmiertelnym niebezpieczeństwem. I trochę tak jest, ale tylko trochę, gdyż tym razem mangaka spuścił nieco z tonu, wprowadził luźniejszą konwencję i pokazał zupełnie inny finał, niż można byłoby się spodziewać. Zagrało to naprawdę fajnie, bo pokazało, że można rozrywkowo i można bez przesadnego patosu, który często można było dostrzec w Dragon Ballu. Poza Piwusem tytuł ten pokazuje też po raz pierwszy przemianę Son Goku w sayanina boga co dla fanów będzie równie interesujący co historia.
Fabularnie cały ten tytuł z pewnością może się podobać. Nie ma sensu rozpisywać się o tym, jak wiele w nim akcji i jak wiele pojedynków możemy obserwować. To już znamy z poprzednich odsłon mang ze świata DB. Warto jednak wspomnieć, że twórca (czy może bardziej pomysłodawca), czyli Toriyama wraz z osobami, które pracowały nad scenariuszem anime, świetnie zbalansowali rozrywkę. I choć w pewnym momencie może wydawać się, że na samo zakończenie, które powinno być spektakularne, zostanie niewiele miejsca, to jednak w ostatecznym rozrachunku okazuje się, że wszystko jest dobrze i przemyślanie rozplanowane. Przez te kilkaset stron przewija się sporo postaci, które już znamy i lubimy, kilka innych wraca po dłuższej nieobecności. Każda z nich natomiast dostaje „jakąś” ilość miejsca. Scenariusz jest więc całkiem udany i trzymający w napięciu, a przełożenie go na język komiksu sprawdza się nieźle. Z jednej strony brak tu dłużyzn czy zapychaczy a z drugiej całość jest dobrze ułożona i nie odczuwa się, że coś jest wycięte czy nielogiczne.
Oczywiście najwięcej emocji wzbudzać może oprawa graficzna tego komiksu, która nadaje jej całej specyfiki, ale i pewnego nastroju. I napisze tylko, że ciężko jest mi wyrazić jednoznaczną opinię na jej temat. Z jednej strony rzeczywiście bardzo łatwo odnaleźć w niej ducha japońskiej animacji, nastrój, który wytworzony zostaje przez ruchome obrazki a tym samym ogromną dynamikę całej historii. Z drugiej jednak strony dość ciężko jest się przestawić na taki sposób opowiadania, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę dobrane kolory. Cała ta opowieść jest niezwykle hmm „kolorowa” i jasna. Brakuje tu nieco mroku, barwy są niemalże cukierkowate. Ciekawe jest to, że nie jest to tylko moje zdanie, ale i sam Toriyama w wywiadzie umieszczonym na końcu tomiku wspomina o tym, że kolory, które dominują, trochę go zaskoczyły. Druga kwestia to to, czego nigdy nie dostrzeżemy w mandze, a mianowicie pewne odczucie, że mamy tu do czynienia z komputerową ingerencją. Nie jest to już ten świetny, nieco minimalistyczny, ale naturalny sposób rysowania i nadawania dynamiki odpowiednimi narzędziami. Tutaj jest trochę tak, że czujemy się, jakbyśmy mieli do czynienia z efektami specjalnymi, co niekoniecznie musi się podobać. To co z kolei na pewno wręcz drażni to fakt, że niektóre sceny – toczące się w ciemniejszych scenografiach – są wręcz nieczytelne, są za ciemne.
Żeby jednak nie było, nie jest to tytuł, który mnie odrzucił. Była to z pewnością ciekawa przygoda i oderwanie od takiej normalnej mangi. I choć w mojej opinii raczej takie podejście do tematu nie jest w stanie zastąpić klasycznej mangowej historii, równie klasycznie i monotematycznie narysowanej to jednak w wypadku historii ze świata Dragon Balla wypadło to bardzo znośnie i nawet przez moment nie pożałowałem, że tytuł ten ukazał się na rynku i, że po niego sięgnąłem. Owszem z pewnością znajdzie on również krytykantów, bo nie każdemu przypasuje, ale z drugiej strony może być kierowany również do nieco innej, bo jeszcze młodszej grupy docelowej. Jako ciekawostka sprawa się naprawdę dobrze, jako historia również nie można jej wiele zarzucić, a graficznie, cóż tutaj już kwestia indywidualnego gustu czytelnika.
Dragon Ball Z: Bitwa bogów
Scenariusz: Akira Toriyama
Wydawnictwo: JPF - Japonica Polonica Fantastica
Format: A5
Oprawa: miękka w obwolucie
Papier: offset
Druk: kolor
Wydanie: I
Cena z okładki: 49,00 zł
Najlepsze anime. Dużo emocji i wartości przekazuje.
OdpowiedzUsuńOglądałem już kilkakrotnie. Świetna kinówka.
OdpowiedzUsuńJa tam czekam na nowe kinówki tego anime. Albo nową serię!
OdpowiedzUsuńChyba najlepsza seria mangi. Często do niej wracam.
OdpowiedzUsuń