wtorek, 4 kwietnia 2017

(Recenzja) Tony Valente - Radiant #1

Japoński komiks inspiruje to pewne. Dość popularna jest manhwa, a z naszego krajowego podwórka można wymienić choćby Dawida Kuklę, znanego z "Rycerza Ciernistego Krzewu", który rysuje na podobieństwo japońskich mang. Również tak rozwinięty rynek, jak francuski ma u siebie osoby, które wzorują się na azjatyckim komiksie.






Jednym z nich jest Tony Valente, którego „Radiant” zadebiutował niedawno na naszym rynku za sprawą wydawnictwa Okami. Co prawda nie jestem zwolennikiem wykorzystywania japońskiego stylu komiksu przez autorów spoza Kraju Kwitnącej Wiśni, ale „Radiant” wydał mi się na tyle intrygujący, że postanowiłem sprawdzić, jak Europejczykowi idzie przeniesienie mangowej specyfiki na europejski grunt.

Rzut oka na tomik od razu pozwala skojarzyć nam tę serię z japońskim komiksem. Pomniejszony, w stosunku do europejskiego, format z okładką z obwolutą i historia utrzymana w czarno-białej konwencji (poza kilkoma pierwszymi stronami co jest kolejną dość charakterystyczną cechą mangi) od razu nastawia nas na azjatycki kierunek. Dalej nic się nie zmienia i już do końca zostajemy w Kraju Kwitnącej Wiśni.




Przyznaje, że jestem mile zaskoczony, gdyż naprawdę ciężko jest zauważyć, że nad tytułem pracuje nie Japończyk, a Europejczyk. Valente wykorzystuje bowiem wszystkie te składniki, które zauważalne są w japońskich komiksach. Sama fabuła nie jest zbytnio nowatorska, gdyż mamy tu do czynienia z fantasy, magami, czarownikami, walkami z potworami i latającymi miotłami, czyli elementami, które gdzieś już wcześniej widzieliśmy, natomiast połączone są one w bardzo zgrabną i wciągającą całość. Głównym bohaterem serii jest niejaki Seth, który zaczyna swoją karierę czarnoksiężnika. Młodzieniec bardzo przypomina wyglądem (spójrzcie na jego włosy i twarz) kultową postać japońskiego komiksu młodego Son Goku, ale jest od niego dużo bardziej narwany i chaotyczny. Szybko sprowadza to na niego kłopoty, gdyż zamiast Nemezis, na które zaciekle poluje, atakuje stado...wieśniaków pasących krowy. Cóż, chłopak jest młody i w zawodzie czarownika jeszcze nieopierzony więc nie ma co mu tego wypominać. Drugą z ważnych postaci jest Alma, pełniąca funkcję hmm...nauczyciela i dużo bardziej doświadczonej pogromczyni bytów zwanych Nemezis. W pierwszym tomie poznajemy jeszcze kilka innych ciekawych postaci, natomiast nie chcąc zdradzać fabuły, kim oni są pozostanie zagadką. Faktem jest, że w pierwszym tomie dowiemy się nieco o tych tajemniczych i złowrogich Nemezis, autor wspomni czym jest tytułowy Radiant, a także zawiąże się całkiem zgrabna intryga. Będzie też sporo walki i jeszcze więcej humoru.



Tymi dwoma ostatnimi elementami „Radiant” tak naprawdę żyje. Seria stworzona przez Francuza jest bardzo lekką i przyjemną dawką akcji i komedii dla młodszych czytelników, natomiast dobrze będą się bawić przy niej również ci starsi. Gagów i sytuacyjnych żartów jest tu naprawdę od groma i co ważne są one na niezłym poziomie, przez co nie odczuwamy przesytu. Równie dużo jest tu akcji czy różnego rodzaju pojedynków co z kolei powoduje, że fabuła mknie do przodu, nie dając nam wytchnienia. Co jednak warte podkreślenia Valente fajnie komponuje swoich bohaterów. Naiwność Setha nie irytuje, a wręcz sprawia, że od początku mu kibicujemy. Ma on nieograniczone pokłady dobra i choć często popełnia błędy, to jednak robi to z myślą o niesieniu pomocy potrzebującym. Jest to taki ze wszech miar ludzki, ale bardzo pozytywny bohater, którego rolę świetnie się w komiksie odczytuje. Valente gdzieś tam między wierszami stara się tez przemycić nieco powagi, co współgra z dominującym lekkim klimatem historii.


Nie jest trudno dostrzec, że Francuz lubi japoński komiks, odwołując się do jego korzeni i starej szkoły. Uważni czytelnicy bez trudu wyłapią smaczki jak choćby moment pojawienia się na scenie niejakiego Zacnego Kwartetu. Ci z was, którzy pamiętają „Yattamana” czy „Królestwo kalendarza” załapią, o co mi chodzi. Zresztą pierwszy z Nemezis przypomina z kolei dodatkowego bossa z „Final Fantasy IX”, ale to już zapewne przypadek. Tak czy inaczej, po lekturze pierwszego tomu tak naprawdę ciężko uwierzyć, że mamy do czynienia dopiero z początkiem całej historii. Autor upchnął tu naprawdę dużo wydarzeń i faktów, więc z pewnością czytelnik nie będzie się nudził. Na przestrzeni zaledwie kilku rozdziałów poznajemy bowiem dość liczną grupę bohaterów, a i fabuła bardzo szybko nabiera tempa.



Warstwa graficzna całej historii nie pozostawia złudzeń co do tego, z jakim komiksem mamy do czynienia. Ok, przyznaje się, że gdybym nie wiedział, że autorem jest Francuz, to pewnie dałbym sobie uciąć rękę, że nad „Radiantem” pracował Japończyk. Sposób kadrowania, niezwykle dynamiczne plansze, częste wykorzystywanie SD czy sam pomysł na poszczególnych bohaterów powodują, że nie sposób nie zauważyć, że jest to tytuł na wskroś mangowy. Przyznać jednocześnie trzeba, że taki styl rysunku odpowiada Francuzowi, przez co ciężko jest zarzucić mu sztuczne kopiowanie Japończyków. Nawet takie szczegóły jak onomatopeje, których de facto nie ma za wiele, tworzone są na styl japoński. Co jednak ciekawe, stara się on przemycić do komiksu pewną dawkę europejskiego klimatu, choćby pod postacią rycerzy Dragunova. Wychodzi z tego mieszanka wręcz wybuchowa, a dla czytelnika łakomy kąsek.


Czy tytuł ma słabe punkty? Dla bardzo wyrobionego czytelnika „Radiant” może okazać się nieco wtórny czy naiwny. To komiks, w którym, przynajmniej na chwilę obecną, dominuje niczym nieskrępowana akcja podana w komiksowym sosie. Pewnie więc najbardziej odnajdą się w nim nastoletni fani komiksowej lektury. Nie oznacza to jednak, że ci liczący sobie więcej lat będą się przy nim nudzić. Ja bawiłem się wybornie i w mojej opinii „Radiant” ma zadatki na bardzo przyzwoitą i niezobowiązującą lekturę dla chcących przy komiksie odpocząć. Czy miłośnicy mangi mają tu czego szukać? Zdecydowanie tak. Najlepszym dowodem na to jest moja osoba. W pewnych kwestiach jestem osobą dość konserwatywną i nigdy nie przypuszczałem, że Europejczyk może stworzyć udaną mangę. Po „Radiancie” stwierdzam, że może. Zachęcam, aby dać temu tytułowi szansę. Jeśli podobały Wam się tytuły takie jak „Dragon Ball”, „Fairy Tail” czy „Naruto” to i przy tym powinniście się dobrze bawić.

Radiant #1

Scenariusz: Tony Valente
Rysunki: Tony Valente
Wydawca: Okami
Premiera: 20.03.2017 r.
Oprawa: miękka
Format: 125x185 mm
Papier: offset
Druk: cz-b
Stron: 184
Cena: 19,99 zł


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz