"Napięcie" – słowo, które najlepiej opisuje Teczkę, krótki komiks autorstwa Toma Taylora i Colina Wilsona.
Ktoś, kto nie miał okazji czytać Teczki, a zerknął tylko na liczbę stron, zapewne puknął się w tym momencie w głowę z niedowierzania. Jak opowieść, która składa się z 11 (!) plansz, może być historią pełną napięcia i dramatyzmu? A jednak. Duetowi twórców udała się ta niezwykle trudna sztuka. Stworzyli komiks krótki, który jednak zapada na bardzo długo w pamięć. Warto również podkreślić, że historia, ukazana na stronach komiksu jest tak naprawdę graficzną wersją sztuki teatralnej, za której scenariusz odpowiada Taylor. Wielokrotnie nagradzana, stała się dla jej autora trampoliną do sztuki komiksowej. I trzeba się z tego cieszyć.
Autorzy komiksu musieli wprowadzić do scenariusza komiksowego drobne korekty, bo nie zawsze to co świetnie sprawdza się w teatrze (np. efekty dźwiękowe) uda się w komiksie. Twórcy komiksu zdecydowali się na ciekawy zabieg, a mianowicie umieszczenie tytułowego przedmiotu w środkowej części każdej strony, wskazując tym samym na jej rolę w komiksie i zwiększanie napięcia towarzyszącego czytelnikowi.
Dlaczego w ogóle zwykła teczka jest taka groźna? Ano dlatego, że żyjemy w niebezpiecznych czasach, w których co jakiś czas światem wstrząsa informacja o zamachu terrorystycznym. A to WTC, a to Londyn itd. Ile to razy słyszeliśmy, że pozostawiona na lotnisku torba czy walizka doprowadziła do jego ewakuacji? Tak, teczka (w nieodpowiednich rękach) to w dzisiejszych czasach śmiercionośna broń masowego rażenia...jak komicznie to nie brzmi. I tak oto dwójka bohaterów Chris i Sam zauważają ów przedmiot na peronie dworca Flinderis w Melbourne. Jej właściciel zniknął, a bagaż pozostał...
Wilson i Taylor ukazują problemy dzisiejszego świata, pokazują jak wyglądają ludzkie postawy wobec różnego rodzaju zagrożeń. To jednak nie wszystko, w swoim komiksie starają się również wyjaśnić jak stereotypy (polityczna poprawność?) wpływają na nasze zachowanie. Zgłosimy fakt pozostawionej teczki na policję - możemy zostać uznani za rasistów (w końcu jej właściciel nie wyglądał na „białego” człowieka), jeśli tego nie zrobimy możemy przyczynić się do niewyobrażalnej tragedii... "Co jest głupsze: strach czy bierność wynikająca z obawy o własną reputację?"
Tak, Teczka mimo że bardzo krótka, to niesie ze sobą sporo napięcia i pytań, których może nie zadajemy sobie na co dzień, ale które pewnego dnia mogą pojawić się również na naszej drodze. Napięcie dawkowane z coraz większa mocą wraz z kolejnymi planszami osiąga swój punkt kulminacyjny na dwóch ostatnich stronach... Zakończenia opowieści nie zdradzę, ale nawet teraz gdy jest mi ono już znane, serce bije nieco mocniej, gdy czytam komiks po raz kolejny i docieram do tych finałowych scen.
Scenariusz to jedno, a rysunki to drugie. Te jednak również stoją na wysokim poziomie. Czarno biała konwencja, realistyczna kreska i dwie postacie Chris i Sam. Ten pierwszy z założenia miał być tzw. „everyman” i rzeczywiście tak wygląda. Stateczny, niewyróżniający się z tłumu pan w płaszczu i kapeluszu i ona, paranoiczka wietrząca wszędzie spiski, nosząca czapkę i okulary, które nadają jej aurę tajemniczości. Dwoje bohaterów, których możemy spotkać na swojej drodze każdego dnia, doskonale zaprezentowanych nam przez rysownika. Również samo miejsce - australijski dworzec - prezentuje się efektownie. Wilson podszedł do sprawy niezwykle poważnie i zanim w ogóle zaczął go rysować, starał się poznać jak najlepiej, wykonując szereg zdjęć, którymi następnie się posiłkował.
Podsumowując – po tak krótkim komiksie nie spodziewałem się niczego wybitnego. Rzeczywistość jednak bardzo szybko zweryfikowała moje wątpliwości. Teczka jest komiksem świetnym, z doskonale budowanym napięciem, ciekawie rozpisanymi dialogami i tematyką, która jest (niestety) mocno na czasie... Grzechem byłoby nie skorzystać z okazji, jakie dało nam Wydawnictwo Komiksowe i nie zapoznać się z tak wartościowym zeszytem. Cena (8zł) nie ma tu nic do rzeczy. Nawet, gdyby była wyższa, warto byłoby go zakupić. Polecam.
Teczka
Rysunki: Colin Wilson
Scenariusz: Tom Taylor
Teczka
Rysunki: Colin Wilson
Scenariusz: Tom Taylor
Wydawnictwo: Wydawnictwo Komiksowe
Cena: 8zł
Okładka: Justin Randall
Tłumaczenie: Grzegorz Ciecieląg
Tytuł oryginalny: The Example
Wydawca oryginalny: Gestalt Comics
Rok wydania oryginału: 2009
Seria: Teczka
Liczba stron: 20
Format: 170x260 mm
Oprawa: miękka
Druk: cz.-b.
ISBN-13: 978-83-936849-1-5
Wydanie: I
Data wydania: maj 2013
Okładka: Justin Randall
Tłumaczenie: Grzegorz Ciecieląg
Tytuł oryginalny: The Example
Wydawca oryginalny: Gestalt Comics
Rok wydania oryginału: 2009
Seria: Teczka
Liczba stron: 20
Format: 170x260 mm
Oprawa: miękka
Druk: cz.-b.
ISBN-13: 978-83-936849-1-5
Wydanie: I
Data wydania: maj 2013
"Teczka" jest komiksową adaptacją sztuki teatralnej Toma Taylora. Tylko adaptacją. Wychwalanie tego komiksu za wagę problemów jakie porusza jest zatem kompletnym nieporozumieniem. Ja bym raczej wolał przeczytać jak zdaniem recenzenta autorzy poradzili sobie z przełożeniem tekstu na inne medium. A moim zdaniem poradzili sobie średnio, bo przez całą lekturę miałem wrażenie, że jestem w teatrze, a nie na peronie.
OdpowiedzUsuń"A moim zdaniem poradzili sobie średnio, bo przez całą lekturę miałem wrażenie, że jestem w teatrze, a nie na peronie." - co masz na myśli? Nawet przez chwilę nie odniosłem takiego wrażenia.
Usuń"Wychwalanie tego komiksu za wagę problemów jakie porusza jest zatem kompletnym nieporozumieniem." - tzn.? Dlaczego nieporozumienie?
1. Widziałeś kiedyś pusty peron, na którym siedzą tylko dwie osoby? To fajnie może wyglądać w teatrze, kiedy mamy skromną scenografię i dwójkę aktorów. Ale w komiksie jest niebywale sztuczne i po teatralnemu umowne. Dialogi też są teatralne na maksa, chyba się autorowi nie chciało ich przerabiać.
Usuń2. To tak jakbyś wychwalał klassikera na podstawie powieści, że opowiada świetną historię :)
Podzielam zdanie Kaprala. Pisanie recenzji komiksu, bez przytoczenia kontekstu (w tym wypadku sztuki teatralnej) nie ma sensu, gdyż nie zgłębia całości zagadnienia. Tak jak w przypadku komiksu o Beniowskim, wypada znać ,,Beniowskiego", tak tutaj wypada zadać sobie trochę trudu i zapoznać się ze sztuką. Róbmy coś dobrze albo wcale.
Usuń@ Kapral - Widziałeś kiedyś pusty peron, na którym siedzą tylko dwie osoby? - hmm...widziałem :)
Usuń"Tak jak w przypadku komiksu o Beniowskim, wypada znać ,,Beniowskiego"" - Maximum Carnage to Ty? :) Nie rozumiem kompletnie przytyku po raz kolejny do tej postaci, tym bardziej, że nie ma żadnej podstawy...
Nie zgodzę się też, że trzeba znać sztukę, żeby ocenić komiks. Zresztą czytając kilka recenzji Teczki, praktycznie nigdzie nie natknąłem się na odnośniki do teatru, więc chyba nie tylko ja tak myślę... Jedynie na "Kazecie" są pewne odnośniki, o technice, która różni obydwa "nośniki".
Pewnie, że znając i sztukę i sam komiks można się odnieść w nieco inny sposób do tematu, ale pisanie w tym wypadku - "Róbmy coś dobrze albo wcale." jest w moim przekonaniu dużym nadużyciem.
Chyba we wszystkich recenzjach "Teczki" jest przynajmniej wzmianka, że to adaptacja sztuki. I to jest uczciwe, ustawia ten komiks na właściwej półce. Nikt nie udaje, że to jest dzieło oryginalne. Natomiast Ty nawet się o tym nie zająknąłeś, co chyba nie jest w porządku.
UsuńA mówiąc szczerze, dopiero kiedy przeczytałem posłowie, zrozumiałem dlaczego tak kiepsko mi się "Teczkę" czytało. I o dziwo, wtedy bardziej mi się ten komiks spodobał, bo potraktowałem go jako bardzo interesujący eksperyment. Może nie do końca udany, ale dość klimatyczny.
@ Kapral - chyba nie czytałeś tekstu zbyt dokładnie...
UsuńCytat z recenzji: - Warto również podkreślić, że historia, ukazana na stronach komiksu jest tak naprawdę graficzną wersją sztuki teatralnej, za której scenariusz odpowiada Taylor. Wielokrotnie nagradzana, stała się dla jej autora trampoliną do sztuki komiksowej. I trzeba się z tego cieszyć.
Autorzy komiksu musieli wprowadzić do scenariusza komiksowego drobne korekty, bo nie zawsze to co świetnie sprawdza się w teatrze (np. efekty dźwiękowe) uda się w komiksie. Twórcy komiksu zdecydowali się na ciekawy zabieg, a mianowicie umieszczenie tytułowego przedmiotu w środkowej części każdej strony, wskazując tym samym na jej rolę w komiksie i zwiększanie napięcia towarzyszącego czytelnikowi.
No dobra, bardzo klimatyczny :)
UsuńW kategorii "komiks, które oddaje klimat teatru" jest to rzecz znakomita. Serio.
Może nie czytałem zbyt dokładnie, a może wcześniej tego nie było, a może z Twojej wzmianki o teatrze nic nie wynika i zapomina się o niej w sekundę po przeczytaniu. Bo potem jednak konsekwentnie omawiasz "Teczkę" jak utwór oryginalny: "Wilson i Taylor ukazują problemy dzisiejszego świata, pokazują jak wyglądają ludzkie postawy wobec różnego rodzaju zagrożeń. To jednak nie wszystko, w swoim komiksie starają się również wyjaśnić jak stereotypy (polityczna poprawność?) wpływają na nasze zachowanie". Taaa...
UsuńChyba z kimś mnie Mylisz. Śledzę ten blog od dawna i po prostu przykład z ,,Beniowskim" wydał mi się najbardziej adekwatny do sytuacji, tym bardziej że pod tamtą recenzją było wiele wpisów wyrażających zdumienie dla braku znajomości tego podstawowego utworu.
UsuńTutaj jest podobnie. O tym że ,,Teczka" opiera się na sztuce teatralnej można było się dowiedzieć chociażby z opisu na gildii. Jeśli już się o tym wie, to należy zrobić porównanie komiksu ze sztuką, gdyż w innym wypadku jest to tylko poruszanie pierdół i mówienie o rzeczach nieważnych. Gdybyś robił recenzję filmu typu ,,Tramwaj zwany pożądaniem" albo ,,American Buffalo" to też byś to robił w oderwaniu od pierwowzoru? Trochę to niepoważne.
A zdanie, że ,,sztuka teatralna (...) stała się dla autora trampoliną do sztuki komiksowej" to już prawdziwe kuriozum.
@ Kapral - "Może nie czytałem zbyt dokładnie, a może wcześniej tego nie było, a może z Twojej wzmianki o teatrze nic nie wynika i zapomina się o niej w sekundę po przeczytaniu."
UsuńW poprzednim poście napisałeś, że w każdej innej recenzji jest przynajmniej wzmianka o tym, że to adaptacja sztuki. Wskazałem Ci, że w moim tekście również takowa jest, to zarzuciłeś mi, że dopisałem coś po Twoim poście i, że nic z tego nie wynika.
Przepraszam, ale nie rozumiem Twoich zarzutów...
@ Anonim - Chyba z kimś mnie Mylisz. - sorki, tak pół żartem napisałem.
",,Beniowskim" wydał mi się najbardziej adekwatny do sytuacji, tym bardziej że pod tamtą recenzją było wiele wpisów wyrażających zdumienie dla braku znajomości tego podstawowego utworu." - nie chodziło o brak znajomości utworu, a o to, że napisałem, że nie jest to postać powszechnie znana. Nie napisałem również wtedy, że ja jej nie znam, tylko, że poznałem ją niedawno (jakieś rok czasu przed lekturą komiksu).
"Jeśli już się o tym wie, to należy zrobić porównanie komiksu ze sztuką, gdyż w innym wypadku jest to tylko poruszanie pierdół i mówienie o rzeczach nieważnych." - nie można porównać jak się nie zna sztuki, nie uważam też, że jest to niezbędne.
"A zdanie, że ,,sztuka teatralna (...) stała się dla autora trampoliną do sztuki komiksowej" to już prawdziwe kuriozum." - ok, może rzeczywiście nie jest to fortunne określenie.
Widzę, że będziesz bronił do upadłego. Przeczytaj może najpierw tekst "Adaptacja a ekranizacja". Nie jest to jakieś wybitne opracowanie, ale może być na początek.
UsuńTu może się pojawić pewien kłopot, bo nie ma komiksowego odpowiednika słowa "ekranizacja". W literaturze od jakiegoś czasu funkcjonuje skopiowana z angielskiego "nowelizacja". Ale "komiksyzacji" nie ma, chociaż takich komiksów jest całkiem sporo, choćby wspomniane wcześniej klassikery. No i czuję, że "Teczka" jest właśnie taką wierną komiksyzacją sztuki teatralnej (zaznaczam, że sztuki nie widziałem). Natomiast Ty rozwodzisz się nad bohaterami i treścią tego komiksu, a ona jest tylko kopią pierwowzoru, który komiksem wcale nie jest. Teraz już rozumiesz, czy dalej będziesz szedł w zaparte?
Nie widzę powodu, dla którego miałbym się bronić. Nie rozumiem też za bardzo do czego zmierzasz.
UsuńNapisałem tekst o komiksie, wskazując jednocześnie, że jest to adaptacja sztuki teatralnej. Nie odnoszę się do niej, bo podobnie jak Ty, nie widziałem jej. Idąc jednak Twoim tokiem myślenia to każda (a przynajmniej zdecydowana większość) z recenzji Teczki, które ukazały w Polsce (a kilka ich było) jest zła, bo nie ma w nich porównania do sztuki teatralnej. Rozumiem, że pod każdą z nich prowadzisz tego typu krucjatę?
Nie twierdze, że nie masz racji, w sensie, że recenzja byłaby pełniejsza jeśli znalazłoby się tam odniesienie do sztuki teatralnej. Z pewnością byłaby ciekawsza i bardziej wartościowa merytorycznie. Nie widziałem jej jednak dlatego nie mam prawa się do niej odnosić. Opowiadam o komiksie i o tym co otrzymuje czytelnik kupując Teczkę. Jeśli będzie on chciał poznać pierwowzór to super, jeśli nie to nie ma takiego przymusu.
ps. dziękuje za link. Chętnie się zapoznam.
UsuńBronisz się już od kilku godzin, więc chyba widzisz jakiś powód, żeby to robić. A skoro z góry wiesz, że Twoja recenzja byłaby pełniejsza, ciekawsza i bardziej wartościowa merytorycznie gdyby cośtam-cośtam, to po co ją w ogóle piszesz bez tego cośtam-cośtam. Kazał Ci ktoś, zapłacili Ci, czujesz jakiś wewnętrzny przymus? Nie rozumiem.
UsuńMylisz obronę z dyskusją i rozmową...
UsuńNie chciałem się odnosić do sztuki teatralnej i tyle. Tobie się tekst nie podoba i ok, rozumiem.
Nie ma sensu dalej się rozwodzić nad tym, bo to niczego nie zmieni.
Nie odpowiedziałeś tylko na pytanie czy pod każdą recenzją Teczki piszesz o tym, że jej autorzy nie odnoszą się do sztuki teatralnej?
Ps. Najpierw zarzuciłeś mi, że dopisałem fragment recenzji po Twoim komentarzu, teraz sugerujesz, że za swoje wpisy dostaje pieniądze...
Grzecznie się spytałem po co piszesz te recenzje? Bo gdyby Ci ktoś za nie płacił, to bym zrozumiał. Ale jeśli nie, to po co? Dla treningu? Bo uważasz, że są komuś potrzebna? Żeby podzielić się swoją wiedzą? Żeby się polansować? Pobawić w dziennikarza? Chciałbym zrozumieć.
UsuńA na swoje pytanie możesz sobie sam odpowiedzieć za pomocą gugla. Gugiel nie boli.
Bo lubię to robić i sprawia mi to satysfakcję.
UsuńMam nadzieję, że moja odpowiedź Cie w pełni satysfakcjonuje.
No jasne, że też na to nie wpadłem. I dlatego latasz z każdą recenzją na forum Gildii albo wrzucasz po 5 wpisów dziennie na fejsa :)
UsuńI na tym najlepiej będzie zakończyć naszą "rozmowę".
UsuńPozdrawiam.
ps. pamiętaj, że Internet jest tak mądrym wynalazkiem, że to my możemy zadecydować co chcemy czytać i z czym się zapoznać. Nikt nas do niczego nie zmusza.
No patrz... A ja właśnie miałem ochotę zapoznać się z opinią pana "krytyka", który właśnie okazał się kompletnie nieodporny na krytykę i strzelił foszka. Klasyka :)
UsuńAle jakiego foszka?! O czym Ty człowieku piszesz?! Wyskakujesz z jakimiś tekstami o wpisach na FB, których de facto nie ma (prześledź sobie ile mam tych wpisów na tym portalu)zarzucasz mi, że "lecę" z każdą recenzją na gildie, choć do tego jest przygotowany tamten temat, prowokujesz jakieś niepotrzebne spięcia, a jak chce to przerwać, bo nie widzę w nich sensu to piszesz, że się fochuje... totalny bezsens.
UsuńOk, niech będzie - tekst o tym, że Teczka jest adaptacją sztuki teatralnej napisałem dopiero po tym jak zwróciłeś mi na to uwagę, a "latam" na gildie i pisze tyle tekstów, bo za każdy z nich dostaje gruby hajs, a brakuje mi na wakacje pod palmami stąd taki spam :) Tak lepiej? :)
Hi hi hi... No to nara. Pozdrów Gracjana :)
UsuńAha, i na przyszłość maskuj brzydkie słowa, o tak: fo***je
Jarosław, nie wiem za bardzo czym się podniecasz? Skoro wiedziałeś, że istnieje taka sztuka przed napisaniem recenzji komiksu, to należało się z nią zapoznać. I nie masz racji twierdząc, że nie jest to konieczne, ponieważ recenzja bez tego kontekstu nie ma żadnych walorów poznawczych. Napisać, że coś ma ładne rysunki, fajną fabułę to można o wszystkim. A w prawdziwej recenzji liczą się właśnie te smaczki w postaci odniesień do literatury, sztuki itp.
OdpowiedzUsuńJeszcze raz Cię zapytam. Jak byś zrobił recenzję filmów ,,Tramwaj zwany pożądaniem", ,,Pożegnanie z bronią", ,,Słodki ptak młodości" itp. bez odniesień do sztuki i literatury? Przecież to nie miałoby żadnego sensu. Podobnie rzecz się ma w przypadku ,,Teczki".
Nie wiem jak Jarosław, ale ja daję głowę, że co najmniej 90 procent naszych recenzentów opisujących ten komiks również nie widziała pierwowzoru. Wbrew Twoim twierdzeniom Anonimie, recenzja ma znaczny walor poznawczy. Nie znałem tego komiksu, a dzięki temu tekstowi mam już pewne wyobrażenie na jego temat.
OdpowiedzUsuńNie mam również pojęcia jak Jarosław podszedłby do recenzowania adaptacji filmowych "Tramwaju", "Pożegnania" (itd). Gdyby mi przypadł ów zaszczyt potraktowałbym recenzowany utwór jako byt autonomiczny wobec pierwowzoru starając się ocenić go według prawideł jakimi rządzi się dana konwencja i czy autorzy sprawnie nimi operują.
Według mnie takie traktowanie utworów jako bytów autonomicznych (nie bardzo wiem w jaki sposób udałoby się je wyodrębnić) byłoby świadectwem lenistwa recenzenta i brakiem szacunku dla czytelnika. Uważam, że pisanie o utworze bez odpowiedniego kontekstu nie ma sensu i świadczy raczej o dość wątpliwej wiedzy recenzenta.
UsuńWyodrębnienie polegałoby na interpretacji oraz ocenie utworu tylko i wyłącznie w kontekście przynależności do ściśle określonego obszaru artystycznej wypowiedzi (film, komiks, opera etc.). Oczywiście byłoby miło, gdyby recenzent zechciał nawiązać do pierwowzoru, ale niekoniecznie. I nie jest to wcale przejaw nonszalancji wobec czytelników, a raczej pochodną uwarunkowań niezależnych od autora. Przy czym recenzja nie jest przecież pracą porównawczą. W przypadku "Teczki" autor starał się (a przynajmniej takie miałem odczucie) wskazać czy utwór broni się jako komiks. Z tego co mi wiadomo "Teczka" nie jest u nas wystawiana. Czy to oznacza, że recenzent który komiks nabył i ma w jego kontekście coś do powiedzenia, a nie stać go by odwiedzić jeden z australijskich teatrów, powinien dać sobie na wstrzymanie? Jak dla mnie nie, bo to całkiem udany tytuł i szkoda byłoby o nim nie wspomnieć.
OdpowiedzUsuńMyślę że to przedstawienie jest do możliwe do obejrzenia chociażby w internecie. Można je przecież także nabyć na dowolnym nośniku na zagranicznych serwisach aukcyjnych. Wybaczcie ale osobiście nie wyobrażam sobie interpretacji filmu w oderwaniu od literatury i nie wiem czemu miałoby to służyć. A recenzja może być pracą porównawczą i jest to tylko jej dodatkowy walor. Osobiście nie bardzo chce mi się czytać recenzje filmu ograniczające się jedynie do filmu, gdy wiem że powinny mieć szerszy kontekst.
UsuńPrzede wszystkim ciesze się, że wywiązała się merytoryczna dyskusja i to mimo kilku zbędnych prowokacji. Dziękuję Wam za to :)
OdpowiedzUsuńJuż kilka razy pisałem, że uważam, iż nie jest niezbędne pisanie i porównywanie do sztuki teatralnej, choć zgodze się, że podniosłoby to jakość tekstu.
Podjąłem taką decyzję, która nie miała nic wspólnego z "olewaniem" czytelników.
Odpowiadając na pytanie odnośnie filmów... Jeśli założyłbym, że chcę dokonać porównania z literaturą to tak bym zrobił, nie widzę jednak nic złego w podjęciu tematu tylko z punktu widzenia filmu, wskazując, że jest to ekranizacja itp.
itp.
Myślę, że żaden z recenzentów podejmujących się opisania Teczki nie miał na celu zignorowanie czytelnika, a już w moim przekonaniu absurdem jest stwierdzenie, że posiadają oni (przynajmniej część z nich) niewielką wiedzę.
Pozdrawiam.
Cieszę się Anonimie, że zgadzamy się w chociaż jednej kwestii: recenzja może posiadać charakter porównawczy i na pewno byłby to jej walor. Wydaję mi się jednak, że może sobie poradzić także bez tego aspektu. Rozumiem też Twoje obiekcje co do oderwania pochodnej utworu (czyli faktycznie każdej adaptacji) od jej pierwowzoru. Przyznam jednak, że mi to szczególnie nie przeszkadza, a przynajmniej od momenty gdy zapoznałem się z recenzją "Blade Runnera" niemal całkowicie (poza kilkoma wzmiankami) oderwaną od literackiej bazy wyjściowej. Mimo wszystko to był bardzo dobry tekst celnie definiujący film jako jakość samą w sobie.
OdpowiedzUsuńJednak ciężko jest wyobrazić sobie zrecenzowanie takich filmów jak ,,Watchmen" czy ,,V for Vendetta" w oderwaniu od komiksów Moorea, tym bardzie że odżegnuje się on od wszelkich ekranizacji.
UsuńBo i tego typu podejście (tj w oderwaniu od pierwowzoru) standardowe nie jest. Ale też nie widzę powodu by je całkowicie wykluczać.
OdpowiedzUsuńWykluczać nie można niczego. Po prostu ja wolę jednak inne rozwiązania.
UsuńI co, poleciales na skarge do kolegow z Gildii? Naopowiadales im glupot o braniu kasy (czytanie ze zrozumieniem sie klania)? Uwierzyli?
OdpowiedzUsuń:)
Uwierzyli.
OdpowiedzUsuńpowaga?
Usuń