środa, 10 maja 2017

(Recenzja) Jesse Jacobs - Miesiąc miodowy na safari

Są takie komiksy, które przyciągają do siebie swoim wciągającym scenariuszem. Inne z kolei prezentują genialną kreskę, przez co nie sposób oderwać od nich wzroku. Są też takie, których lektura przypomina trip po narkotykowej działce...











Takim właśnie komiksem jest „Miesiąc miodowy na safari” autorstwa Jesse Jacobs'a, który na polskim rynku ukazał się dzięki Kulturze Gniewu. Historia ta od początku aż do samego końca sprawia wrażenie, jakby była tworzona na bardzo ostrej fazie i specjalnie dla osób, które chcą coś podobnego przeżyć. Polscy czytelnicy otrzymują taką okazję po raz pierwszy, bo „Miesiąc miodowy na safari” jest debiutem tego autora na naszym rynku. Pytanie, jak się twórczość Jacobs'ana krajowym podwórku przyjmie?

Z opisu przygotowanego przez wydawcę wszystko wydaje się jak najbardziej normalne. Młode małżeństwo spędza swój miesiąc miodowy w towarzystwie przewodnika w tropikalnym lesie na safari, podziwiając miejscową faunę i florę. Przyznacie, że nic spektakularnego? Musicie jednak wiedzieć, że to tylko część tego, co o tym komiksie powinniście wiedzieć. Komiksowe safari to nie jest zwykłe afrykańskie safari, znane każdemu z nas choćby z programów przyrodniczych. Akcja toczy się na jakiejś dziwnej planecie w bliżej nieokreślonym czasie, a przedstawiciele poszczególnych gatunków to najbardziej dziwaczne stworzenia, o jakich mógł kiedykolwiek pomyśleć człowiek. Przykład? Przewodnik naszych nowożeńców zamiast języka posiada pasożyta, który w zamian za część zabieranego mu pożywienia, pozwala normalnie żyć. Uwierzcie mi, że to tylko wierzchołek góry lodowej, a tego typu stworów jest tu zdecydowanie więcej.



Po lekturze tego komiksu odniosłem wrażenie, że nie ma sensu za bardzo skupiać się i szukać logiki w całym tym scenariuszu. Owszem znajdziemy w nim elementy wybijające się ponad ten narkotyczny trip, jak choćby krytyka zjawiska safari i bezmyślnego polowania na zwierzęta czy w ogóle turystyki nowobogackich, którzy posiadając pieniądze, chcą kupić wszystko, ale w gruncie rzeczy to przygoda, którą jeśli ktoś potrafi, powinien odbierać na swój sposób. Tak jak ciężko jest przecież szukać sensu w historiach kręconych nam przez mózg po różnego rodzaju środkach, tak i tu, jeśli chce się ją w pełni docenić, należy wkroczyć na ten obszar i po prostu rozkoszować się tym dziwnym scenariuszem i najróżniejszymi, nawet najbardziej kuriozalnymi pomysłami Jessy Jacobsa. Pytanie tylko w jakim stopniu potencjalny czytelnik będzie umieć to zrobić?

W tę dość spektakularną, pod pewnymi względami, wizję autora wpisuje się też nieco groteskowa warstwa graficzna tego albumu. Przez cały czas trwania historii jest ona spójna z tym, co Jacobs prezentuje w scenariuszu, a co za tym idzie, jest równie osobliwa co warstwa fabularna. Bardzo klasycznie i w sposób uporządkowany rozłożone kadry wprowadzają do historii taki niby-porządek. Wystarczy jednak rzut oka na to, jaką wizję miał autor i wszystko staje się niezwykle dziwne. Te wszystkie byty żyjące w dzikim lesie są naprawdę pokręcone, a wykreowany świat mógłby być równie dobrze choćby księżycem. Całości obrazu dopełniają wykorzystane, utrzymane w tonacji zieleni, kolory. Tego typu, bardzo uproszczona, oprawa graficzna może się podobać lub nie, natomiast przyznać trzeba, że tworzy wraz z pomysłem na scenariusz niezwykły monolit.



„Miesiąc miodowy a safari” jest tego typu komiksem, że można go albo pokochać od pierwszego wrażenia, albo równie szybko znienawidzić. Jest też historią obok, której raczej nie da się przejść obojętnie, a każdy, kto po nią sięgnie, będzie umieć wydać na jego temat jednoznaczną opinię. Czy będzie to sprzedażowy hit? Obawiam się, że ze względu na swoją specyfikę i trudność w odbiorze, nie. W mojej opinii ma on swoje mocniejsze momenty jak właśnie przemycenie do tej nieco absurdalnej otoczki kilku ważnych tematów, czy też miejscami mocno absurdalny humor. Jest też na pewno odważną wizją autora, natomiast mnie osobiście do siebie nie do końca przyciągnął. Kto więc powinien po ten album sięgnąć? Na pewno ci, którzy nie boją się w komiksie eksperymentów, którzy otwarci są na najbardziej wykręcone doznania i ci, którzy traktują historie obrazkowe jako punkt wyjścia do przeżywania ekstremalnych przygód. Miłośnicy klasycznych komiksów, raczej ten tytuł sobie odpuszczą, gdyż w takim „narkotycznym świecie” zapewne się nie odnajdą. Decyzję czy chcecie przeżyć ten „jacobsowy trip” pozostawiam wam.

Miesiąc miodowy na safari

Scenariusz: Jesse Jacobs
Rysunki: Jesse Jacobs
Wydanie: I
Data wydania: Marzec 2017
Tytuł oryginału: Safari Honeymoon
Rok wydania oryginału: 2014
Wydawca oryginału: Koyama Press
Tłumaczenie: Agata Napiórska
Oprawa: miękka
Format: 195 × 270 mm
Stron: 80
Cena: 49,90 zł
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
ISBN: 978-83-64858-56-7
Tekst opublikowano pierwotnie na portalu sztukater.pl


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz