Ta z gruntu niepozorna – objętościowo – publikacja kryje w sobie wiele tajemnic, ciekawych spostrzeżeń, czy pozwala nam zajrzeć do Japonii, z którą niecodziennie mamy okazję obcować. Pochodzący z Włoch pisarz nie podróżuje bowiem wydeptanymi ścieżkami, nie piszę kolejnego przewodnika, w końcu nie chce nas – jak wielu przed nim – tanio szokować (aczkolwiek wtręt o ogromnej liczbie samobójstw mógł sobie odpuścić), ale za to chce nam pokazać ten wcześniej wspomniany zupełnie inny obraz Japonii. Trafiamy więc dzięki niemu do maleńkich wiosek, spacerujemy górskimi szlakami czy przebijamy się przez leśny gąszcz. Colantoni nie zaprasza nas do tych miejsc, nie sprzedaje nam patentu na organizację wycieczki, on daje nam zajrzeć w jego drogę, jego oczami i z jego perspektywy. W żadnym więc wypadku nie jest to przewodnik, ale z drugiej strony jak mało, która pozycja dostępna na rynku, pozwala nam poznać Japonię i jej mniej znane oblicze. I choć tak naprawdę ciężko określić „po co?” książka powstała – tak momentami zadawałem sobie takie pytania – to jednocześnie też czuje się, że jest ona niezwykle ważna i warta poznania. Rzadko bowiem się zdarza, że pisząc o Japonii, pisze się w ten sposób o ekologii i płynących z niej zagrożeniach, o duchach zamieszkujących lasy o przenikających się wzajemnie wierzeniach w końcu o tym, jak de facto często nadal zamknięci na obcych są Japończycy. Mojej osobie jest bardzo blisko do zdania autora, ja również marzę o tym, aby właśnie taką prawdziwą – niekoniecznie piękną i popularną – Japonię poznać, przez co lektura tej książki była prawdziwym darem, ale też niemalże takim duchowym przeżyciem. Genialnie się tę książkę czytało, odbywając jednocześnie mistyczną podróż, pielgrzymkę w głąb siebie i Japończyków, dla których nadal wiara i duchowość mam znaczenie.
Niekiedy obraz ten był dość cierpki, ale nie wszystko jest piękne i idealne nawet w Japonii, a jak ostatnio napisała mi „moja Szanowna japońska Mama”, Japonię warto kochać na dobre i na złe. I tak właśnie jest i tak też pisze o niej autor. Bardzo ciekawie jest spojrzeć na ten świat z perspektywy osoby, która nie zna miejscowego języka, bowiem łatwo nam spojrzeć na całość jego oczami i czuć jego zagubienie. Ciekawie też czyta się teraz, z perspektywy czasu, taką publikację, gdzie przebija się echo niedawnej pandemii, która zatrzymała na chwilę świat. Wartością samą w sobie jest natomiast to, że możemy dzięki tej publikacji poznać zwykłych Japończyków, ludzi, którzy żyją poza metropoliami, a jednocześnie poznać ich niezwykłe i często nieznane historie, które toczą się z ich udziałem. Fantastyczna jest podróż, w którą zabiera nas Lorenzo Colantoni, i naprawdę rzadko kiedy mamy okazję poznać Japonię z takiej perspektywy, a że styl, który prezentuje, jest doprawdy lekki i bardzo przystępny, to i lektura przychodzi nam z niezwykłą łatwością, jednocześnie jednak wymuszając na nas skupienie i ciszę. To jedna z bardzo niewielu książek, które czytałem w ciszy bez włączonej muzyki, aby jak najmocniej ją chłonąć. To trochę paradoks, bowiem sam autor na koniec wspomina o kilku utworach, które nam poleca, abyśmy przesłuchali tak jak on, gdy słuchaj je w czasie swojej podróży lub może powinienem napisać pielgrzymki. Tak czy inaczej, jednak szansa na obcowanie i podróżowanie po mało znanych miejscach nie tylko intryguje, ale też i inspiruje, aby przeżyć podobną historię, przejść przez podobny szlak i odejść na chwilę, chociaż od popularnych turystycznie miejsc, po to tylko by poznać faktyczną, aczkolwiek równie piękną Japonię. Jeśli jesteście w gronie osób, które takie duchowe drogi chcą przebywać to książka absolutnie dla was.
ps. po lekturze tej publikacji przyszło mi do głowy, żeby polecić wam program Cycle Around Japan, który możecie oglądać na kanale NHK World Japan. On również – aczkolwiek z zupełnie innej perspektywy i w innej konwencji – zabierze was do wielu niezwykłych miejsc, których nie znajdziecie w przewodnikach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz