środa, 12 lutego 2014

(Recenzja) Vincent i van Gogh

Premiera komiksu Vincent i Van Gogh miała miejsce podczas ubiegłorocznego MFKiG w Łodzi. Postać autora albumu – Gradimira Smudji z miejsca zrobiła na gościach imprezy pozytywne wrażenie, a sam album był jednym z najlepiej sprzedawanych komiksów na całym festiwalu. Nie mogło być jednak inaczej, gdy choć tylko rzuciło się okiem na rysunki, które serbski artysta malował w zakupionych egzemplarzach.



MFKiG potwierdził również powszechnie znane opinie o tym, że Smudja jest niezwykle otwartym dla fanów twórcą. Dość powiedzieć, że tylko nakaz organizatorów o opuszczeniu Atlas Areny, spowodował, że Serb zakończył rozdawać – po kilku długich godzinach – autografy chętnym. Mimo tak długiego czasu przeznaczonego dla fanów kolejka do stolika, przy którym urzędował Smudja nie malała, aż do samego końca imprezy. Ci, którzy wytrwali, mieli okazje przekonać się, że było warto czekać, aby później cieszyć się małym dziełem sztuki w komiksie. To tyle jeśli chodzi o około-komiksowe tematy, czas wrócić do zawartości albumu.

 
Vincent i Van Gogh wydany w Polsce przez Timofa to "integral", na który składają się dwa albumy przygotowane przez Serba. Poza historią tytułową, czytelnicy zapoznają się również z komiksem Trzy Księżyce, będącym kontynuacją "Vincenta". Bardzo prawdopodobne jest, że po tak dobrym przyjęciu w Kraju nad Wisłą, zobaczymy kolejne dzieła tego twórcy.

Pod względem graficznym Vincent i Van Gogh jest jednym z najefektowniejszych komiksów, które miałem przyjemność czytać i oglądać. Smudja ma w tym względzie niekwestionowany talent, a jego malownicze rysunki od pierwszego do ostatniego kadru zapierają dech w piersiach czytelnika. Ogromna ich część z tego komiksu doskonale sprawdziłaby się, jako samodzielny obraz zdobiący (jeśli nie galerie) prywatne zbiory miłośników i kolekcjonerów sztuki. Nie będzie też krzty przesady w stwierdzeniu, że jest to prawdziwy hołd Smudji skierowany w stronę holenderskiego malarza. Swoją drogą to jest to zarazem przykład komiksu, który spokojnie można pokazywać tym, którzy sztukę komiksową traktują jako zło i infantylną rozrywkę dla dzieci.

 
Niestety – i piszę to z nieukrywanym smutkiem – słabiej komiks prezentuje się w warstwie fabularnej. Co prawda w sieci przeczytać można wiele naprawdę pozytywnych opinii na temat scenariusza, ale mnie Smudja w tej roli nie do końca przekonał. W komiksie znajdziemy intrygujące elementy, podczas czytania interesujące będzie odkrywanie smaczków takich jak umieszczenie w historii Tin Tina, a także innych znanych powszechnie postaci sztuki filmu (Hitchcock czy Marylin Monroe) czy malarstwa. Mimo tych niewątpliwych zalet coś nie do końca zagrało. Absolutnie nie mogę powiedzieć, że historia mnie przesadnie wciągnęła i to największy zarzut kierowany z mojej strony w kierunku Smudji. 

Oparta na wątkach biograficznych pierwsza część komiksu, to rozważania autora komiksu o tym jak co by było, gdyby Van Gogh nie był niezwykłym artystą, a nieudacznikiem, a obrazy tworzyłby za niego kot. Przyznać trzeba, że pomysł spektakularny. Trzy Księżyce to natomiast powrót dwójki znajomych, czyli Van Gogha i jego kociego kompana Vincenta, którzy staja przed trudnym zadaniem uratowania młodej dziewczyny, którą mieli okazję poznać. Całość opowiedziana została za pomocą niesamowitych zabiegów – Vincent i Van Gogh zmuszeni są poruszać się pomiędzy różnymi obrazami czy przemieszczać się w czasie. Pierwsza historia to tak naprawdę zbiór luźnych faktów z życia malarza. Podczas czytania odnosi się wrażenie, że nie tworzą one spójnej całości, będąc raczej zlepkiem pojedynczych epizodów. Druga odsłona jest jeszcze bardziej surrealistyczna, żeby nie powiedzieć narkotyczna, ale za to jest to opowieść bardziej spójna, tworząca całość.

 
Album ten traktuje dwojako: jako ucztę dla oczu (tutaj poziom jest najwyższy z możliwych) za którym nie do końca w parze poszedł scenariusz. Mocno surrealistyczne pomysły Gradimira komponują się z jego obrazami co trzeba mu uczciwie oddać. Tak czy inaczej po lekturze komiksu mam nie lada problem z odpowiedzeniem sobie na pytanie: o czym ten komiks w ogóle jest? 



 
Mimo tych słabości scenariuszowych album z czystym sumieniem poleciłbym wszystkim. Jego cena (78zł) nie jest wygórowana jak na tak pięknie wydaną pozycję. Piękny zarówno pod względem warsztatu graficznego autora jak i jakości jego wydania przez Timofa. Wydawnictwo stanęło na wysokości zadania i zaprezentowało nam dzieło, które może służyć za przykład dla innych. Zaletą jest duży format, dzięki któremu możemy w pełni cieszyć się obrazami Gradimira. Ponadto doskonałej jakości papier i twarda oprawa czynią z komiksu wydawniczy majstersztyk. Vincent i Van Gogh będzie bez wątpienia ozdobą każdej komiksowej półki. Nie wątpię również, że i sama historia znajdzie(znalazła) wielu miłośników. Polecam zakupić choćby dla samych rysunków autora.


Vincent i van Gogh


Scenariusz: Gradimir Smudja
Rysunek: Gradimir Smudja
Kolor: Gradimir Smudja
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Wydawnictwo: Timof i cisi wspólnicy
Wydanie I: 10/2013
Tytuł oryginalny: Vincent et Van Gogh
Wydawca oryginalny: Delcourt
Rok wydania oryginału: 2002
Liczba stron: 128
Format: 210x290 mm
Oprawa: twarda
Druk: kolor
ISBN-13: 978-83-63963-21-7
Cena z okładki: 79 zł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz